Zerwać umowę. Natychmiast!
Ustawiony przetarg w zamojskim PGK? Ostra reakcja Rady Nadzorczej spółki.
Choć CBA przeszło miesiąc temu poprosiło o dokumenty dotyczące przetargu, w którym Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej Sp. z o.o. w Zamościu wybrało o 2 mln zł (!) droższą ofertę, Rada Nadzorcza spółki o wszystkim dowiedziała się dopiero po naszej publikacji. I... uznała, że umowę z tym wykonawcą należy rozwiązać.
Potwierdza to w rozmowie z nami radca prawny Roman Cioch, przewodniczący Rady Nadzorczej zamojskiego PGK, która zebrała się w tej sprawie na nadzwyczajnym posiedzeniu dwukrotnie. Po tekście „Centralne Biuro Antykorupcyjne w PGK” w Tygodniku Zamojskim z 29 sierpnia przeanalizowała sposób przeprowadzenia przetargu i wyłonienia wykonawcy inwestycji na terenie Regionalnego Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Dębowcu. Chodziło o wykonanie farmy fotowoltaicznej, rekultywację terenu i budowę drogi dojazdowej (wszystko w ramach jednego zadania). Informacje i dokumenty, do których dotarliśmy, pozwalają na przypuszczenie, że przetarg mógł być ustawiony pod „swojego”, czyli pod firmę spod Zamościa (nazwaliśmy ją „X”).
Sprawa ma początek w październiku 2016 r. Kilka tygodni wcześniej, 18 sierpnia, prezesem zamojskiego PGK został Jarosław Maluha. Wówczas PGK przymierzało się do budowy instalacji fotowoltaicznej w Dębowcu. Inwestycja była intratna, bo wielomilionowa. I od początku – analizując dokumenty i późniejsze ruchy ze strony PGK – pełna dziwnych zbiegów okoliczności. Bo oto PGK (bez przetargu, za 50 tys. zł) zleciło wykonanie dokumentacji inwestycji... rodzonej siostrze właściciela „X”. Co ciekawe, prowadziła działalność związaną z fotowoltaiką, a nie – jak się można było spodziewać – z zagospodarowaniem terenów zielonych i sprzedażą kwiatów. Zgodnie z przepisami właściciel „X”, gdyby wykonał dokumentację, nie mógłby potem przystąpić do przetargu. Formalnie dokumentację inwestycji wykonywała firma siostry. Ale korespondencja w sprawie szczegółów umowy (w tym wszelkie kosztorysy) prowadzona była z... adresu mejlowego firmy brata. Trudno zatem uwierzyć, że właściciel „X” nie znał treści korespondencji, więc i nie wiedział, jakie są kosztorysy, które potem PGK przyjęło jako kosztorysy inwestorskie.
W przetargu ogłoszonym 10 sierpnia 2017 r. przez PGK wystartowało dwóch oferentów. Zamojski „X” – zaproponował 8,5 mln zł brutto. Stawka była nieznacznie niższa od kwoty w kosztorysie przygotowanym przez firmę siostry. Drugi oferent – z Gdańska (firmę nazwaliśmy „Y”) chciał wykonać zadanie za 6,6 mln zł, czyli za cenę ok. 2 mln niższą.
PGK wybrało... droższą ofertę. Odrzucając propozycję „Y”, uzasadniało, że firma z Gdańska zaproponowała „rażąco niską cenę”. Mimo że gdański oferent miał znakomite referencje (wiele wykonanych w Polsce inwestycji), a zaproponowane przez niego ceny – realne i zgodne z tendencjami rynkowymi (tak ocenili je dla nas eksperci). Firma zamojska referencje w formie oświadczenia przedstawiła na jednej kartce. Wśród nich wymieniła, jak wynika z naszych informacji, inwestycje, których nie wykonywała. Mimo to wygrała – miejska spółka podpisała z nią umowę w grudniu 2017 r.
– Przeanalizowaliśmy dokładnie dokumenty. Wszystko wskazuje na to, że firma zamojska nie powinna brać udziału w postępowaniu przetargowym. Należało ją wykluczyć z mocy prawa – mówi nam Roman Cioch. – Dlatego zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych rekomendujemy rozwiązanie umowy z wykonawcą w trybie art. 145 – dodaje przewodniczący.
Zgodnie z art. 145 tej ustawy „W razie zaistnienia istotnej zmiany okoliczności powodującej, że wykonanie umowy nie leży w interesie publicznym (...), zamawiający może odstąpić od umowy”. Z taką rekomendacją – by rozwiązać umowę z wykonawcą Rada Nadzorcza wystąpiła już do prezydenta miasta i władz spółki. Zapowiada podjęcie dalszych kroków w tej sprawie. Jakich? Tego – dla dobra postępowania – Roman Cioch nie ujawnia. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że sprawa może zostać skierowana do prokuratury.
Her
(Tekst opublikowany w Tygodniku Zamojskim 12 września 2018)