Między sztuką a wiarą. Ikony pani Zuzanny
Pokora wobec własnych ograniczeń, posłuszeństwo zasadom i regułom, a także cierpliwość oraz dokładność połączone z potrzebą modlitwy i kontemplacji – to wielkie dary, których doświadczają ikonopisarze. Pisaniem ikon zajmuje się marklowiczanka Zuzanna Karwot.
MARKLOWICE Na ikonie przedstawiono scenę Bożego Narodzenia. Pasterze oddają hołd leżącej w żłobie Bożej Dziecinie, w obecności Maryi, Józefa i Cherubinów. W tle wołek i osiołek. Tę scenę biblijną Zuzanna Karwot z Marklowic za pomocą farb już kilka razy przeniosła na deskę. Od piętnastu lat maluje ikony i w swoim dorobku ma już ich ponad sto. - Tworzenie ikon jest trudną sztuką rozpiętą między obwarowaniami kanonu a swobodną interpretacją - uważa pani Zuzanna.
Artyzm ma we krwi
Artystyczną pasję marklowiczanka wyniosła z domu rodzinnego, gdzie malował ojciec i starszy brat. Przyznaje, że sama odkąd pamięta, lubiła rysować, nie tylko jako dziecko. Już jako osoba dorosła z zamiłowaniem wykonywała prace w technice temperowej i akwarelowej. - Był okres, gdy pragnęłam podjąć studia plastyczne we Wrocławiu. Wybrałam jednak studia na wydziale teologicznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, pisząc pracę na temat historii sanktuarium Matki Boskiej Pszowskiej - mówi pani Zuzanna, dodając, że drugą jej pasją jest historia regionu śląskiego. W efekcie prócz tworzenia ikon wydaje również książki. Ostatnia, która ukazała się w tym roku, dotyczy dziejów Mszany, Połomi i Gogołowej.
Potrzeba tworzenia
Po kilkunastoletniej przerwie artystycznej związanej m.in. z założeniem rodziny u pani Zuzanny pojawiła się potrzeba tworzenia. - Rozważałam co malować, aby nie mieć poczucia zmarnowanego czasu, kosztem spraw rodzinnych, zawodowych i żeby nie chować prac gdzieś do szuflady. W adwencie 2004 r. pojawiła się we mnie odkrywcza myśl, żeby spróbować malować ikony - mówi marklowiczanka. - Był to dla mnie przełomowy moment - wspomina. W ciągu jednego roku techniką temperową stworzyła kilka pierwszych amatorskich ikon. Jak sama przyznaje, nie były one najwyższych lotów, dlatego zaczęła zgłębiać tajniki ikonografii pod okiem fachowców. W efekcie uczestniczyła m.in. w warsztatach malowania ikon u Ojców Jezuitów w Krakowie. Zapoznała się tam z tradycyjną techniką tempery tworzonej samodzielnie przez ikonopisarza z pigmentów i żółtka, trudnymi sposobami tworzenia gruntu na desce pokrytej płótnem oraz zasadami nakładania złoceń.