Zdalna nauka, duże wyzwanie
Zdalne nauczanie w dobie epidemii koronawirusa budzi sporo kontrowersji wśród rodziców, dyrektorów szkół i samych nauczycieli. Ci pierwsi uważają, że nauczyciele obciążają dzieci zbyt wieloma treściami. Z kolei pedagodzy podkreślają, że nikt do e-edukacji wcześniej ich nie przygotowywał.
Z XIX do XXI wieku?
Nauczyciele ze szkół w naszym powiecie mówią zgodnie: pracy mamy naprawdę dużo. Z perspektywy pani Ewy, nauczycielki plastyki i muzyki pracującej w trzech szkołach podstawowych zdalne nauczenie jest bardzo trudne. Zauważa, że różnego rodzaju platformy dają wiele możliwości. Ale materiały do nauki pedagodzy również muszą przygotować, na co poświęcają wiele czasu. - Niestety rodzice też są mało wyrozumiali. Nauczyciele teraz mają być dostępni 24 godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu - mówi. Nauczycielka Sportowej Szkoły Podstawowej nr 2 w Radlinie Anna Kasza zauważa, że zdalne nauczanie nie jest zadaniem łatwym dla nikogo. Podkreśla, że brakuje bezpośredniego kontaktu z uczniem, który jest bardzo istotny. Z kolei Beata Klima również nauczycielka radlińskiej SSP nr 2 uważa, że nauczyciele po raz kolejny stali się grupą, na którą wylewane są frustracje społeczne. - W zaistniałej rzeczywistości nauczycielom z dnia na dzień został narzucony obowiązek zdalnego nauczania. Podjęli oni niewyobrażalny wysiłek i próbują przenieść szkołę z XIX wieku, gdzie królowała tablica i kreda, do cyfrowego XXI wieku. Niestety nikt ich do tego wcześniej nie przygotował - podkreśla.
Zdania wśród rodziców podzielone
Ze zdalnymi lekcjami mierzą się rodzice dzieci szkolnych. Zdania wśród nich są jednak podzielone. Jedni jak np. wodzisławianka pani Kasia nie ma zastrzeżeń do takiego rodzaju nauki. - Mam syna w 2 klasie. Materiały, które otrzymujemy od wychowawczyni, są zróżnicowane i ciekawe. W mojej opinii jest ich odpowiednia ilość. Nie zaczynamy nauki o godz. 8.00, raczej koło 10.00-11.00 i poświęcamy na nią około 3 godzin dziennie - mówi. Inaczej sprawa wygląda ze starszymi dziećmi. Pani Agnieszka z Rydułtów ma dziecko w 5 klasie. - Nauki jest bardzo dużo - zauważa.
Uczeń, nie nauczyciel w centrum
Radny Robert Szindler z Radlina jest ojcem trzech córek uczęszczających do 8, 6 i 5 klas szkół podstawowych. - Odkąd realizowany obowiązek zdalnej nauki przez uczniów i nauczycieli przypuszczam, że podobnie jak w moim domu, taki i w innych zaszła pewna rewolucja. Faktem jest, że teraz dzieci są cały dzień w domowej szkole. Zwłaszcza te, które są mniej zorganizowane - mówi. Dodaje, że jedna z jego córek odrabia zadania od rana do wieczora, bo np. rozprasza ją pies, albo ogląda bajki. - Nie zawsze rodzice są w stanie przypilnować swoje pociechy - zauważa. Dodaje, że czasem nauczyciele zlecają tak wiele zadań, że w normalnym systemie nauczania nigdy by tego materiału nie przerobili na jednej lekcji. Zdaniem Roberta Szindlera zdalne nauczanie nie powinno wyglądać tak, że pedagog podaje numery stron z podręcznika i każe uczniom powtórzyć materiał. - Działania te wymagają dużo większej kreatywności od nauczycieli. W wielu przypadkach konieczne byłoby prowadzenie lekcji na żywo przez komunikatory wideo, tak aby nauczyciel mógł widzieć się i słyszeć ze swoimi uczniami. W wielu przypadkach jednak jest to nie możliwe ze względu na np. słabe łącza internetowe - mówi. Zauważa, że innym problemem jest po prostu brak komputera lub jeden stary na kilka dzieci w domu. - Wielokrotnie już powtarzałem, system oświaty powinien być tak skonstruowany i realizowany, aby w jego centrum zawsze był uczeń, a nie jak dotychczas miało to miejsce nauczyciel. Niezależnie od tego, czy jest to nauczanie standardowe w szkole, czy zdalne w domu - mówi stanowczo radlinianin.
Justyna Koniszewska, Agnieszka Kaźmierczak
Zawód nauczyciela jest, pomimo dużego zaangażowania w walkę z koronawirusem, niedoceniany i nie ma odpowiedniego uznania w społeczeństwie za trud i poświęcenie w tym czasie. Kolejny raz to nauczyciele jako jedyna grupa zawodowa ma najtrudniej i najgorzej w obecnej rzeczywistości i potrzebuje pomocy.