Dodzwoniła się do Sanepidu po… stu próbach połączenia. Czy uzyskała pomoc?
Rodzina przebywająca na kwarantannie najadła się nie lada strachu gdy najmłodsze dziecko dostało wysypki. Okazuje się, że w takiej sytuacji uzyskanie pomocy lekarskiej graniczy z cudem. [LIST DO REDAKCJI]
-Dzisiaj dziecko ma się już lepiej i wysypka schodzi, choć gorączka się jeszcze utrzymuje, ale nie jest taka wysoka jak wcześniej. Nasze modlitwy zostały wysłuchane, bo prawda jest taka, że zostało nam się tylko modlić, bo znikąd było pomocy - podaje z niekłamaną rozpaczą matka małej dziewczynki.
Doświadczona swoim przypadkiem kobieta podaje go do publicznej wiadomości, bo obawia się, że w obecnych okolicznościach może szybko dojść do jakiejś tragedii. - Przecież problem zaczyna się, już w momencie próby dodzwonienia się do Sanepidu. Specjalnie zaczęłam zliczać te moje próby. Wyszło ich niemal 100! Zanim ktoś podniósł słuchawkę! Żeby nie okazało się, że ktoś się nie zdąży dodzwonić się tam, zanim jego stan pogorszy się na tyle, że nie będzie już w stanie podejmować następnych prób - kończy Czytelniczka.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
takich przypadków jest znacznie więcej, godząc się na szpital zakazny włodarze rozwalili raciborzanom ambulatoryjną służbę zdrowia i teraz nie ma gdzie się leczyć zwłaszcza po południu i w nocy.dobrze działają tylko konferencje prasowe,chociaż niektórzy z występujacych mogli by sobie odpuścić bo gadają piramidalne głupoty i kłamstwa.
tylko organa ścigania, im więcej zgłoszeń tym większa szansa ,że się tym zajmą.na listy do redakcji starosta i dyrekcja szpitala zupełnie nie reagują.
Taki kraj. Teraz można chorować i umierać tylko na koronawirusa.