Migawki z życia „Migawki”
Do niedawna kultowa „Migawka Cafe” była miejscem spotkań wielu raciborzan. Kto nie jadł tam śniadania, był passé. Ale nie o popularne „bywanie” w tym wszystkim chodziło, tylko o klimat odpowiadający i tym wcześniej i tym później urodzonym. Tworzyli go pracujący w niej ludzie, którzy swoimi kulinarnymi pasjami dzielą się teraz z potrzebującymi.
Kiedy opustoszały wszystkie stoliki i kawiarniany gwar zastąpiła cisza, serce „Migawki”, którym zawsze była jej kuchnia, nawet na chwilę nie przestało bić. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy jej właściciel – Wojciech Kamiński wpadł na pomysł zorganizowania dla seniorów pomocy w zakupach. „Jeżeli macie osoby starsze lub potrzebujące w swoim sąsiedztwie, dajcie znać, piszcie do nas, będziemy również gotować dla nich posiłki za darmo i je dostarczymy, my lub osoby które chcą nam w tym pomóc. Pamiętamy wielką solidarność raciborzan podczas powodzi. Razem damy radę – napisał na Faceeboku, na którym w tym samym czasie zaczęły powstawać grupy pomocy. Od razu rozdzwoniły się telefony. – Właściwie to pomysłodawcą tego przedsięwzięcia był mój kuzyn z Zakopanego, a ja tylko przeniosłem je na grunt raciborski. Poinformowaliśmy o akcji na Facebooku, porozklejaliśmy kartki z wiadomością w klatkach schodowych i przystąpiliśmy do działania. Już po kilku dniach okazało się, że na terenie miasta jest już inna grupa, która ma o wiele więcej wolontariuszy niż my i lepiej sobie z tym radzi, więc oddaliśmy im nasze zlecenia – tłumaczy pan Wojciech, który rezygnując z jednej akcji od razu włączył się w inną. W ramach Darmowego Posiłku dla Lekarza ekipa „Migawki” przygotowywała obiady dla wszystkich pracowników medycznych szpitala w Raciborzu. – Na początku nikt tym nie zarządzał, więc szybko okazało się, że dowożących jedzenie jest wielu. Teraz zajmuje się tym koordynatorka, która wie ile i komu należy dostarczać. My obsługujemy ratowników medycznych i panie salowe, które same się do nas zgłosiły. W ciągu ostatnich sześciu dni wydaliśmy ponad 250 obiadów – wyjaśnia.
Przez pierwszy tydzień fundusze na posiłki pozyskiwano z fundacji Otwarta pomoc. Teraz wszystkie osoby oraz firmy chcące pomóc mogą to zrobić wykupując za 15 złotych #Posiłek darmowy dla lekarza na stronie www.migawkacafe.pl. – Zaczęliśmy współpracować z raciborskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej, który weryfikuje, kto naprawdę tej pomocy potrzebuje, bo wcześniej zdarzały się przypadki wykorzystywania jej przez osoby, którym się nie należała. Wozimy obiady pani, która ma niepełnosprawnego syna i gdyby przytrafiła się jej choroba, nie miałby się nim kto zająć, albo osobie po operacji kręgosłupa, która niedawno wyszła ze szpitala. Ludzi, którzy potrzebują wsparcia innych jest w Raciborzu naprawdę dużo, dlatego tak ważna jest pomoc tych osób, które działają lokalnie, dbają o swoich sąsiadów i najbliższych. Dzięki takim akcjom również nasi pracownicy mogą utrzymać swoje rodziny – mówi Wojciech Kamiński, za którym stoi mocna grupa pomocowa w postaci pracowników „Migawki”. Są to: Natalia Górnicka, Paulina Liszka, Kuba Góreczny i Andrzej Rzepiel.
Pan Andrzej jest fotografem i pracownikiem o najdłuższym stażu w firmie, bo zaczynał w latach 90., gdy prowadził ją ojciec pana Wojciecha – Andrzej Kamiński. Dziś mieszczące się kiedyś przy ulicy Opawskiej studio fotograficzne zastąpiła kawiarnia, w której przygotowywane są posiłki dla potrzebujących. – Trochę paniki w domu było, ale ja podchodzę do takich sytuacji na chłodno. Przestrzegamy zasad bezpieczeństwa, nie mamy bezpośredniego kontaktu z zamawiającymi, więc nie ma się o co martwić. Poza tym praca staje się sposobem na oderwanie myśli od tego, co dzieje się na zewnątrz. Wszyscy odczuwamy skutki odosobnienia i tęsknimy za tym, czego nie możemy teraz robić. Ja lubię jeździć na rowerze, więc marzę o tym, żeby powrócić z rodziną na Fuerteventurę, gdzie są świetne ścieżki rowerowe – mówi Andrzej Rzepiel.
Jeśli sięgamy w „Migawce” po desery i ciasta, to ich autorką jest Paulina Liszka – z zawodu kucharka, a z zamiłowania cukiernik. Choć teraz lepi głównie pierogi i uszka, to jej oczkiem w głowie są torty. – Ze względu na sytuację w kraju nie mogłam pojechać na kurs „Słodkie stoły i monoporcje”, na którym bardzo mi zależało. Gdy się tylko skończy epidemia, chciałabym powrócić do dalszego kształcenia w tym kierunku. Ostatnio zainspirowała mnie kuchnia bałkańska, więc być może na kolejnym otwarciu „Migawki” goście będą mogli spróbować mojej wersji baklawy – podsumowuje.
Szef kuchni – Kuba Góreczny przywitałby pierwszych po koronawirusie gości szwedzkim stołem, na którym nie mogłoby zabraknąć sałatek, dań wegańskich i mięsnych, by każdy mógł znaleźć coś odpowiedniego dla siebie – Jestem z zawodu i z zamiłowania kucharzem. Od dziecka podpatrywałem w kuchni mamę i babcię, więc wybór technikum gastronomicznego dla nikogo nie był zaskoczeniem. Uczyłem się w Bielsku-Białej i tam zdobywałem pierwsze doświadczenia zaczynając od pracy na zmywaku i przechodząc wszystkie szczeble kariery zawodowej. Potem wróciłem do Raciborza i od ponad dwóch lat pracuję w „Migawce”. Lubię kuchnię polską i orientalną, a każdy wyjazd jest dla mnie kulinarną inspiracją, ale przygotowując posiłki dla potrzebujących stawiamy na tradycyjne dania. Gdy świat wróci do normalności, zorganizuję spotkanie w gronie przyjaciół, oczywiście przy stole – mówi pan Kuba.
O tym samym marzy najmłodsza z zespołu Natalia Górnicka. – Z gastronomią jestem związana od zawsze, ale choć umiem i lubię gotować, zamiast kuchni wolę pracę za barem. Potrzebuję kontaktu z ludźmi i właśnie tego mi teraz najbardziej brakuje. Cały czas mamy nowe zamówienia, więc odpisuję na mejle i rozmawiam przez telefon, ale to nie to samo, co bezpośrednie relacje. Wiem, że nasi stali goście za nami tęsknią, a my tęsknimy za nimi – tłumaczy pani Natalia.
Wojciech Kamiński zdobywał doświadczenie podczas powodzi w 1997 roku. Pracowałem wtedy jako wolontariusz w pomocy logistycznej, m.in. pomagając harcerzom. Takie rzeczy zostają w głowie, ale nasza pomoc to nie bohaterstwo. Bohaterami są lekarze, pielęgniarki, ratownicy, salowe i wszyscy ci, którzy pojawiają się na pierwszej linii frontu w wojnie z koronawirusem. Co szósty pracownik służby zdrowia płaci za to własnym zdrowiem, bo zostaje zarażony. To są prawdziwi bohaterowie, a my im tylko pomagamy – podsumowuje właściciel „Migawki”.
Katarzyna Gruchot
Brawo Wy...
Więcej takich pozytywnych artykułów proszę. Ludzie to też ciekawy temat, zwłaszcza dobrzy, pozytywnie zakręceni.
Szacun za pomysł. Jak tylko otworzą, wpadam na jajka po benedyktyńsku.
Szef kuchni jest najmłodszy w zespole.