Pracownik kopalni Jankowice z koronawirusem: Mam żal do dyrekcji
Stale rozwija się sytuacja zakażeń koronawirusem wśród pracowników kopalni Jankowice. Niestety znaczny przyrost zachorowań widać w statystykach okolicznych miejscowości, skąd pochodzi wielu pracujących w ruchu Jankowice kopalni zespolonej ROW. Według najnowszych danych (z 6 maja) koronawirusa zdiagnozowano już u 204 pracowników ruchu Jankowice, a 846 osób przebywa na kwarantannie. Udało nam się skontaktować z jednym z górników, u którego zdiagnozowano koronawirusa. Pan Adam nie kryje żalu do dyrekcji kopalni o brak działań przeciwdziałających rozprzestrzenianiu się patogenu, kiedy sytuacja się pogorszyła.
Pracownik kopalni Jankowice z koronawirusem: Mam żal do dyrekcji
Red. Jak zdrowie, objawy są dokuczliwe?
Adam, pracownik ruchu Jankowice. Na szczęście nie pojawiły się u mnie inne objawy oprócz utraty smaku i węchu, a te również powoli przechodzą. Myślę więc, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
A pana rodzina?
Od prawie 2 tygodni jestem od nich odizolowany, bo jeszcze przed wynikiem testu podjęliśmy decyzję, że będę przebywać w odrębnym pomieszczeniu. Nie chciałem ich narażać, a gdy już wiedziałem o pierwszych przypadkach zakażonych pracowników, od razu się odizolowałem.
Jak dowiedział się pan o tym, że ma koronawirusa?
Mnie boli najbardziej to, że sanepid niechętnie wykonuje testy. Prawdopodobnie, gdybym nie wykonał testu prywatnie, może nadal czekałbym na pobranie wymazu. Mało tego. Mam już wynik pozytywny i wiadomo, że w takim razie w moim domu jest ognisko koronawirusa. Nie mogę natomiast doprosić się o wykonanie testów mojej żonie i dzieciom! Dowiedziałem się, że jeśli kolejny mój test okaże się negatywny, na pewno nie będą robić testów rodzinie. Żyjemy w niepewności.
Czy wymazobusy, które zostały uruchomione dla pracowników kopalni Jankowice działają pod egidą kopalni czy sanepidu?
Kopalnia włączyła się w organizację tych wymazobusów, czyli innymi słowy dołożyła pieniądze, jednak wymazobusy jeżdżą tylko na polecenie sanepidu, ale konkretne jeżdżą wyłącznie do pracowników kopalni. Zakładowi zależy na tym, aby pracownicy jak najszybciej wracali do pracy. To ponad 700 osób na kwarantannie, ogromna liczba osób. Dlatego trzeba robić testy, aby potwierdzały wyzdrowienie.
Jak wyglądały początki z zarażeniami w zakładzie?
Właśnie mam największy żal o to, że kiedy dyrekcja widziała, że zaczyna przybywać zakażonych, nie podjęli żadnych dodatkowych działań, aby te infekcje ograniczyć. Można było znacznie szybciej wprowadzić postojowe, nawet skoszarować na kopalni może 100 osób, które będą prowadzić niezbędne prace, pomopowanie itd. Oficjalne dane mówią obecnie o prawie 200 osobach zarażonych. Ja uważam, że może być nawet 3 razy tyle. Jak widać wielu przechodzi to bezobjawowo, ale zaraża.
Po zdiagnozowaniu koronawirusa u pracowników pojawiały się komentarze, że mowa o środkach ostrożności to żart. Przytaczano m.in. informacje o osobach w szoli…
Do szoli normalnie wchodzi 60 ludzi. Po pojawieniu się pandemii ograniczono to do połowy. To oczywiście znacznie wydłużyło czas zjazdu załogi, ale nawet wtedy nie byliśmy w stanie obrócić się do siebie tyłem, co nam sugerowano. To było fizycznie niemożliwe. Akurat do tego nie mam pretensji, bo przy zakładzie z taką liczbą pracowników specyfika pracy nakłada pewne ograniczenia. Mam jednak pretensje o to, że nawet przy rozwoju sytuacji, dyrektor ds. pracowniczych wypowiadał się w mediach o tym, żeby nie siać paniki. A mamy teraz setki osób na kwarantannie. Dobrze mówi się o takich sprawach facetowi, który siedzi w biurze odizolowany od innych lub też prowadzi pracę zdalną. To jest nie do przyjęcia.
Ktoś z przełożonych się z panem kontaktował, pytał o stan zdrowia?
Nikt, absolutnie. Sam też nie zamierzam tam dzwonić i pytać. Śledzę bieżące informacje, dzięki czemu wiem o oficjalnych liczbach i podejmowanych działaniach. Doczytałem się o zwiększeniu liczby maseczek, o mierzeniu temperatury. To jest ok, jednak osoby z gorączką to tylko wierzchołek góry lodowej. Jak widzimy, nie jest to wyznacznik zakażenia, bo ja nie miałem w ogóle gorączki. W jeden dzień pojawił się stan podgorączkowy, ale z taką temperaturą można bez problemu przejść przez bramę. Rozmawiałem z kolegami, którzy mieli podobne objawy, czy raczej ich brak, a test wyszedł pozytywnie.
Życzymy w takim razie szybkiego powrotu do zdrowia i tym razem negatywnych wyników testów na koronawiusa.
Mam nadzieję, że szybko wrócimy do normalności i nie będziemy musieli obawiać się o swoich bliskich.
Na prośbę rozmówcy jego imię zostało zmienione na potrzeby artykułu.
Na hałdach węgla leży od groma to po co jeszcze to kopią?
Zamknąć na pół roku i wygaszać powoli,nikt węgla nie chce a już na pewno za takie pieniądze.
Jedynym sensownym rozwiązaniem było wprowadzenie kwarantanny dla wszystkich pracowników i ich rodzin w momencie wykrycia pierwszego przypadku. Teraz to już powoli będą Włochy!!! Trzeba było wstrzymać wydobycie, ograniczyć prace kopalni do minimum.
Na prawdę nie rozumiem całej tej paniki. Nawet jeżeli ktoś przechodzi tego wirusa bezobjawowo i po wykonaniu testu wynik jest pozytywny, dalej tej osobie nic nie zagraża.Obserwując statystyki, w stanie poważnym jest 2% zarażonych. Te osoby są hospitalizowane i wcale nie ozacza, że umrą. Reszta siedzi w domu lub na życzenie izoluje się od rodziny. Śmiertelność na tego wirusa jest znikoma. Powinniśmy izolować osoby z obniżoną odpornością lub osoby przechodzące jakieś choroby powodujące osłabienie organizmu. Reszta społeczeństwa powinna przejść przez wirusa i się na niego uodpornić na przyszłość.
Wszystko przecież w porządku. Testy są robione i wykonywane. Sanepidy działają. A jakoś każdy kto ma z nimi styczność krytykuje ich działania. Ale Rząd zamiast skierować tutaj dodatkowe osoby i testy tylko gada i gada. W Warszawie opanowali sytuację a Śląsk... Śląsk ktoś olał, nawet kopalń nie zamknięto do tej pory. Marcel 3 przypadki wykryte (uwaga wykryte). Za tydzień pewnie będzie więcej, ale fedrować trzeba. Brak działań i zamknięcie szybko kopalń źle się skończy.