Górnicy wściekli na Sanepid
Górnicy czekają na pobranie wymazu lub wyniki testów, a czas oczekiwania nierzadko przekracza okres wyznaczonej kwarantanny. Do naszej redakcji docierają głosy, że pracownicy zakładów wydobywczych nie wiedzą, co zrobić w takiej sytuacji. W dodatku nie mogą dodzwonić się do Sanepidu, aby uzyskać informacje.
REGION Według stanu na poniedziałek 1 czerwca w kopalniach PGG jest łącznie 1491 zakażonych i 2000 osób poddanych kwarantannie. W samej kopalni Jankowice jest 460 zakażonych, 14 na kopalni Marcel, 2 osoby na kopalni Rydułtowy i 3 na Chwałowicach. Pobrano do tej pory 27 282 wymazy od pracowników całej PGG, jednak nie wszyscy otrzymali już wyniki testów. Oczekiwanie w niektórych przypadkach przekracza czas kwarantanny. Z pytaniem co mają zrobić pracownicy zakładów, kiedy kończy się im kwarantanna, nie mają wyniku, a powinni już wrócić do pracy, zwróciliśmy się do PGG. Niestety do momentu zamknięcia tego wydania gazety nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Sami pracownicy kopalń wyjaśniają, że kierowani są zazwyczaj po informacje do Powiatowych Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych (Sanepid), ale tam uzyskanie jakichkolwiek informacji graniczy z cudem. – Łatwiej chyba wygrać w totka – mówi nam żona jednego z górników kopalni Jankowice. Przekonaliśmy się o tym, kiedy chcieliśmy zapytać wodzisławski Sanepid o wątpliwości, z którymi zmagają się górnicy. Niestety, od połowy ubiegłego tygodnia nie udało nam się dodzwonić ani na numery podane na stronie internetowej wodzisławskiej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wodzisławiu Śląskim ani do dyrektor tej placówki, Barbary Orzechowskiej...
Telefony, maile, potwierdzenia...
W JSW według danych z poniedziałku 1 czerwca liczba zakażonych wzrosła do 2049 przypadków. W samym Pniówku jest to 1510 osób, 515 osób w Ruchu Zofiówka, 10 w kopalni Jastrzębie-Bzie, 4 osoby w kopalni Budryk i 10 w Ruchu Borynia. Na kwarantannie przebywa 250 osób. Mimo stałego wzrostu zachorowań kopalnie nie przerywają pracy, a Pniówek powoli wraca do pełnych zdolności wydobywczych. Górnicy borykają się jednak z podobnymi problemami jak w PGG. Do pracy mogą wrócić dopiero po otrzymaniu dwukrotnego wyniku negatywnego na obecność koronawirusa. – 11 maja miałem wymaz, czekałem na wynik do 18 maja – pozytywny. Tego samego dnia informacja z Sanepidu, że mam chorobowe załatwiać u rodzinnego lekarza i zarazem przebywać w izolacji. Zadzwoniłem do lekarza rodzinnego, że Sanepid skierował mnie po zwolnienie chorobowe i każe być na izolacji. Na co pani lekarka stwierdziła, że ona nie ma potwierdzenia o moim pozytywnym wyniku i dopiero jak dostarczę wynik, to ona mi chorobowe wystawi – opisuje jeden z górników kopalni Pniówek. Ostatecznie, gdy już udało mu się skontaktować z wodzisławskim Sanepidem, poinformowano go o konieczności przesłania maila. – Napisałem email o udostępnienie mojego wyniku testu do wglądu lekarza rodzinnego. Sanepid Wodzisław na mojego maila odpowiedział 25 maja telefonem, że oni muszą zweryfikować czy ja to ja i mogą wysłać wynik... Ok rozumiem – RODO, bezpieczeństwo itd., ale czekanie tyle dni to kpina – komentuje górnik. Z podobnymi problemami borykają się nie tylko pracownicy spółek PGG i JSW, ale także firm z nimi współpracujących.
Praca sanepidu to skandal!!!!
Bo co? Brakuje wam sobót i niedziel w robocie? Macie co chcieliście. Miliony ton na zwałach, ale o przestoju słyszeć nie chcieli
Proponuja, wszystkim przebadanym nie dzwonić do sanepidu, yno jechać tam autem i czekać aż powiedzą wynik. I tak na zmiana, wszyscy, żeby wiedzieli, że z górnikami ni ma co w huja walić. A jak się okaże że jeden z nas mioł pozytywa to cały tyn jebany sanepid na kwarantanna wysłać.
To kpina. Zatajanie wyników, a górników i dziennikarzy mają za prawdziwych idiotów. "Zamazywały im się wyniki testów podczas opadów deszczu". Po pierwsze była susza i wszyscy w regionie czekali na deszcz jak na zbawienie, a po drugie próbki Covid-19 przewozi się w sterylnych pojemnikach, a nie wysypane łopatą na taczce.
Po co kłamią? Bo ktoś im kazał.