Traktować księży jak normalnych ludzi, a nie nadludzi
Z ks. dr. Tomaszem Liszewskim o kondycji psychicznej duchownych koresponduje ks. Łukasz Libowski.
Dać czas na zmianę
– Tomku, czy księża mają problemy psychiczne?
– Jak wszystkim ludziom, także i księżom zdarzają się problemy psychiczne. I takie związane z trudnościami w codziennym życiu, i takie wywołane przez długotrwałe kłopoty i kryzysy, i takie o większej głębokości. Osobowość duchownych w swojej istocie nie różni się od osobowości typowego mężczyzny. Choć formacja oraz charakter pracy – częste spotkania z ludźmi, bycie osobą znaną i ocenianą publicznie, często nieregularny układ zajęć – mogą pewne cechy osłabić, a inne wzmocnić.
– Jakie cechy osobowości typowego mężczyzny, poprzez formację i pracę, u księdza się osłabiają, a jakie wzmacniają?
– To bardzo indywidualne, a związane jest to przede wszystkim z umiejętnością radzenia sobie ze stresem wywoływanym przez sytuacje trudne. Cechą wzmacnianą w założeniach i często w rezultatach formacji jest zdolność rozumienia drugiego człowieka, spojrzenia na sprawy z jego perspektywy. Kontekst religijny – dostrzeżenie w drugim bliźniego – ułatwia traktowanie go z jego odrębnością. Z drugiej strony, religijność daje jasny system wartości i norm, który dla księdza może stanowić jedyny punkt odniesienia. Gdy poziom niezadowolenia i frustracji narasta, łatwiej wybrać schematyczny sposób działania nieuwzględniający indywidualności konkretnej osoby i sytuacji. Wtedy łatwiej o konflikty. Formacja oraz rozwój życia duchowego prowadzi między innymi do pogłębienia znajomości siebie, własnych typowych reakcji i ograniczeń. Pozwala to przewidzieć własne reakcje i wybrać konstruktywne rozwiązania: wzmacniać walory i eliminować braki. Jednak, zwłaszcza u osób wrażliwych z tendencją do martwienia się, zbyt uporczywe przyglądanie się sobie i swojemu życiu wewnętrznemu skutkować może pewnymi objawami nerwicowymi. Ważnym czynnikiem w obszarze kształtowania się cech osób duchownych jest jeszcze to, co określane jest jako klerykalizm – a więc poczucie wybrania, odrębności od innych, często dające nieuzasadnione poczucie wyższości, wyjątkowości, i oczekiwanie specjalnego traktowania. Wydaje się, że zwłaszcza po ostatnich skandalach styl ten będzie porzucany, jednak zmiany w mentalności zachodzą dość powoli zarówno u duchownych, jak i u świeckich przyzwyczajonych do takiego stanu rzeczy.
– Czyli musimy dać sobie nawzajem czas.
– Dać czas na zmianę, ale też wyraźnie zaznaczać niezgodę na klerykalne nastawienie. Traktować księży jak normalnych ludzi, a nie nadludzi: pod kątem oczekiwań, odnoszenia się, relacji etc.
Aby te role nie były w sprzeczności ze sobą
– Przypomina mi się scena z Pokrzepiciela Sándora Máraia: główny bohater tej powieści – nie przypomnę sobie jego imienia – jest na audiencji papieskiej. Widzi papieża w całym jego niegdysiejszym papieskim splendorze, niesionego na lektyce, bogato, zdobnie odzianego. I w pewnym momencie – powiada, bo mamy tu pierwszoosobową narrację – zobaczyłem w nim człowieka… Podobną scenę – w moim odczuciu – zawiera film Brat słońce, siostra księżyc Franco Zeffirellego. Oto Franciszek przybywa do papieża, aby ten zatwierdził sporządzoną przez niego regułę. Papież siedzi wysoko, na tronie, w obszernej, wyzłoconej kapie, otoczony kardynałami i biskupami. W pewnym momencie jakby się przebudza i, zostawiwszy kapę na swoim wspaniałym krześle, schodzi z wysokich stopni ku Franciszkowi – jakiś inny, jako zwykły człowiek, ubrany w prostą białą szatę… Bardzo wymowne są to sceny. Ciekawe są, rzekłbym, z obu stron: ciekawy jest zarówno papież, jak i ten, kto na niego patrzy, kto z nim się spotyka…
– Te dwie perspektywy czasem się pokrywają i wzajemnie wzmacniają: ludzie oczekują splendoru, wyjątkowości, a duchowny stara się im coś takiego swoją osobą manifestować. A jeśli ma predyspozycje narcystyczne – np. niezaspokojoną potrzebę uznania i bycia podziwianym – łatwo przyjmie taki styl myślenia o sobie. Kiedy popatrzy się na księży jak na osoby z emocjami, przekonaniami, przywarami, ale też i zaletami oraz nabytymi umiejętnościami, klerykalna postawa może nieco stopnieć.
– Jest chyba – tak mi się przynajmniej wydaje – pewne napięcie w życiu księdza: z jednej strony jest normalnym człowiekiem, z drugiej strony jest księdzem. To napięcie trzeba, moim zdaniem, udźwignąć. No chyba, że chodzi o to, żeby je znieść. Ale nie sądzę, by było to możliwe. Daje się to napięcie zmniejszyć tylko w jakimś stopniu… Z drugiej strony: czy tylko księża tak mają? Nie powiedziałbym.
– To napięcie dotyczy ludzi funkcjonujących, jak to się mówi, w różnych rolach: zawodowych, rodzinnych, społecznych – dobrze, aby te role nie były w sprzeczności ze sobą. To jasne, że inaczej zachowuję się w domu, a inaczej w pracy. W domu mogę nie być – nareszcie – dyrektorem, czy podwładnym. Poruszyliśmy, myślę, ważną kwestię tożsamości – tego, kim jestem, jak przeżywam siebie, co składa się na moje JA. Jedna z teorii wskazuje wielość JA: JA realne, JA prywatne, JA publiczne, JA zawodowe. Nie muszą się one wzajemnie wykluczać, ważne, by nie były w konflikcie. Czasami można odnieść wrażenie, że ksiądz przeżywa siebie wyłącznie jako księdza. A przecież dla kogoś jest synem, przyjacielem, kolegą...
Czasem jest to korzystne, czasem sprowadza na manowce
– Tomaszu, wróćmy, proszę, do drugiego pytania. Odnoszę wrażenie, że to, co napisałeś, ustosunkowując się do niego, jest odpowiedzią na inne pytanie; szczerze powiedziawszy, nawet tego pytania nie umiałbym sformułować. Chodziło mi o to, czym osobowość księdza różni się od osobowości przeciętnego mężczyzny – ujmując rzecz filozoficznie – w przypadłościach. Bo co do istoty, jak sam zresztą zaznaczyłeś zaraz na początku, jedna od drugiej się nie różni. Drążę temat, ponieważ powtarza się czasem przysłowie: „Ksiądz i niewiasta z jednego ciasta” – i ciekawi mnie, czy to przysłowie ma jakąś podstawę w stanie faktycznym. Czy umiałbyś coś w tej kwestii powiedzieć?
– W 2016 roku wśród włoskich duchownych przeprowadzono badania porównujące cechy ich osobowości z mężczyznami zarówno zaangażowanymi religijnie, jak i niereligijnymi. Księży najbardziej wyróżnia zdecydowanie większa ugodowość, czyli tendencja do ustępowania, poszukiwania kompromisów, ale też większe zaufanie interpersonalne i nienarzucanie swojego zdania. Trudno stwierdzić, czy jest to cecha „niewieścia”, czy po prostu umiejętność dobrego, bezkonfliktowego funkcjonowania wśród ludzi, bardzo użyteczna, zwłaszcza w odnoszeniu się do przełożonych. Duchownych charakteryzuje też w mniejszym stopniu cecha określana jako otwartość na doświadczenie rozumiane jako aktywne poszukiwanie nowych doświadczeń, wrażeń, eksploracja tego, co nieznane. Największa różnica dotyczyła otwartości na nowe idee i wartości, choć wystąpiła tylko między księżmi a mężczyznami niereligijnymi – co wiąże się z samym nastawieniem do wiary i pewnym konserwatyzmem rzadko prezentowanym przez niewierzących. Takie przywiązanie do znanych twierdzeń, wybieranie raczej tradycyjnego stylu życia nie dziwi. Zaskakujące były bardzo podobne wyniki duchownych i świeckich pod względem towarzyskości, emocjonalności czy sumienności – ta ostatnia cecha zwykle dotyczy osób bardzo religijnych. Co ciekawe, była ona wyższa u kleru diecezjalnego niż franciszkanów. W Polsce nie opublikowano rodzimych badań. Generalnie, księża raczej niechętnie „poddają się” badaniom ankietowym.
– A jakimi są pacjentami? Czy jako psychoterapeuta pracowałeś już z księżmi?
– Moją pracę terapeutyczną z księżmi wolałbym dyskretnie pozostawić na boku. Inni psychoterapeuci podkreślają, że osoby duchowne – podobnie jak inne osoby bardzo zaangażowane religijnie – częściej łączą swoje trudności natury psychicznej z interpretacją wiary. Czasem jest to korzystne, czasem sprowadza na manowce, gdyż sedno leży gdzie indziej, a dyskusje o Bogu i religii zajmują czas. Tacy ludzie są niechętni, aby popatrzeć na ich wiarę z perspektywy psychologicznej.
W innym, bardziej duchowym wymiarze
– Z czym borykają się najczęściej – myślę tu o problemach natury psychicznej? Co mówią psychoterapeuci czy psychologowie?
– Wydaje się, że są to uzależnienia. Depresje, nerwice czy zaburzenia osobowości są rzadziej zgłaszane. Tu też raczej nie ma różnic pomiędzy klerem a świeckimi. Zresztą, najczęstszą przyczyną konsultacji psychologicznej jest coś, co utrudnia normalne życie: kryzys związany z traumatycznym wydarzeniem, konflikt z otoczeniem, nieumiejętność sprostania oczekiwaniom własnym i innych, szeroko rozumiana nerwowość, zbytnie przejmowanie się, trudności ze snem itp. Coraz częściej, co mnie cieszy, powodem konsultacji podejmowanych przez księży jest chęć pomocy osobie, której się „duszpasterzuje” czy to w parafii, czy w grupie, czy w ramach kierownictwa.
– Tomku, lądujemy, myślę. Odpowiedz mi, proszę, na jeszcze jedno pytanie. Kiedy jakiś już czas temu zastanawialiśmy się nad tym, o czym będziemy pisać, zaproponowałeś, żeby o życiu psychicznym księży. Dlaczego taki – oczywiście, bardzo interesujący, przynajmniej dla mnie, mam nadzieję, że dla naszych czytelników również – temat?
– Wydaje mi się, że często duchowni odbierani są jako żyjący w innym, bardziej duchowym wymiarze. Czasami sami o tym mówią. A psychika człowieka, niezależnie od przeżywanej przez niego więzi z Bogiem, ma swoje prawidłowości. Cechy charakteru, uczucia, emocje, myśli, najczęstsze sposoby radzenia sobie z trudnościami, style relacji interpersonalnych – to wszystko da się jakoś poznać i opisać: i w kontekście religijnym, i poza nim.
Księża też ludzie , też grzesza , popełniają błędy , też się sapowiadają. Każdy z nas upada wazne żeby wstać z upadku.
Temat jest o księżach i kościele wiec pisze co o tym myślę,będzie o nauczycielach to też wyrażę swoją opinie.
Każdy ma problemy psychiczne. Ksiądz to człowiek przecież. Ja się nie wtrącam co robią księża w swoim życiu. Każdy człowiek potrzebuje zrozumienia, nawet ksiądz. Znałam takiego księdza..... U niego to nic się nie liczyło, tylko wygląd.... Ale to długa historia....
...sędziów i nauczycieli też...
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Kościół powinien być apolityczny!
Traktować jak niepotrzebne zło tego swiata. Księża powinni chodzic do normalnych prac, a jeśli starczyło by im czasu to wtedy niech sobie odprawiają mszę. Kościól to powinna być zgłoszona firma, a nie finansowana pezez państwo