Budował kościoły, a teraz buduje wspólnotę [ZDJĘCIA]
W parafii Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych w Rydułtowach od dwóch lat prowadzone są remonty i modernizacje. Dla proboszcza najważniejsza była jednak integracja parafian.
RYDUŁTOWY Nowe wejście do kościoła, odnowienie prezbiterium, zakup monstrancji i szat liturgicznych, a także nowa figura św. Michała Archanioła – to tylko kilka z dokonanych w ostatnim czasie zmian w parafii p.w. Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych na Orłowcu. – Mam co robić do emerytury – zapewnia proboszcz.
Podjeżdżam pod probostwo w słoneczny czerwcowy dzień. Żar leje się z nieba, a w powietrzu słyszę dolatujące z balkonu probostwa wołanie: Baśka, Zuza, Zygfryd! Z zaciekawieniem podchodzę do drzwi, w których z uśmiechem wita mnie po chwili ks. Piotr Makosz. W 2018 roku objął funkcję proboszcza parafii na Orłowcu. Była to zmiana, której oczekiwało wielu parafian. Od tego czasu wiele się zmieniło. Wchodzimy na piętro i siadamy w wygodnych fotelach w pokoju z widokiem na parafialny ogród. Proboszcz na chwilę wychodzi, a w powietrzu już roznosi się aromat parzonej kawy. Południowe espresso jest najlepsze do prowadzenia ciekawych konwersacji. Pytam więc ks. Makosza o największe wyzwanie, jakie przed nim stało, kiedy objął funkcję proboszcza dwa lata temu? Ksiądz Piotr najpierw się uśmiecha, ale wraca pamięcią do tamtego czasu. – Po dwóch latach inaczej się na to patrzy. Były oczywiście obawy, jak będzie wyglądać sytuacja na miejscu i jak zostanę przyjęty, z uwagi na wcześniejsze zaszłości. Moim podstawowym zadaniem było zjednoczenie ludzi wokół kościoła i parafii, aby wrócili – wspomina proboszcz. W parafii wówczas panowała trudna sytuacja, bo ówczesny proboszcz nie potrafił zjednać sobie parafian i część wiernych przestała utożsamiać się z kościołem MB Uzdrowienia Chorych. W dodatku sporo kontrowersji budziły zarządcze umiejętności ówczesnego proboszcza, a w zasadzie ich brak. Ostatecznie proboszcz został usunięty z parafii. Od tego czasu jednak dużo się zmieniło i o tej obecnej sytuacji chcemy teraz rozmawiać. – Chciałem, aby ludzie się tu odnaleźli. Trudno mi ocenić, w jakim stopniu się to udało, ale zauważam powroty. Poruszamy to w rozmowach z proboszczami sąsiednich parafii, że według danych statystycznych, po moim przyjściu do parafii, u nich wiernych jest nieco mniej. Wydaje mi się, że jednak parafianie się odnaleźli i to daje motywację – mówi skromnie ks. Piotr Makosz. A w głowie dziennikarza stale kłębi się pytanie: kto to jest Zuza, Basia i Zygfryd?
To wszystko zasługa parafian
Orłowiecka parafia liczy około 6700-6800 wiernych. To całkiem sporo. To również sporo problemów do rozwiązania, potrzeb pomocy. Parafianie nie kryją pozytywnych zmian. – To jak niebo i ziemia. Teraz to mamy proboszcza, co do Kościoła zachęca, a nie odstrasza – komentują mieszkańcy Orłowca, podczas prac porządkowych w ogrodzie przed parafialnym odpustem. – Za poprzedniego proboszcza zaczęłam chodzić do kościoła do Rydułtów (św. Jerzego – red.). Ale teraz znowu chodzę do naszego – mówi nam jedna z parafianek.
– Zawsze uważałem, że ludzie powinni się czuć w parafii jak w swoim własnym domu. Kościół to specyficzne miejsce, ale też takie swojskie. Tu każdy ma tę swoją ławkę, swój klęcznik. Taka była moja idea, a obecnie z wikarymi próbujemy tworzyć grupy parafialne. Wiadomo, że każdy ma wiele ciekawych i mocno angażujących zajęć, ale nie poddajemy się, a też powoli coś zaczyna się dziać – podkreśla proboszcz, który wcześniej posługiwał m.in. w parafiach w Chorzowie, Rudzie Śląskiej oraz budował kościół w Bytomiu. Jak wspomina, trafiał do parafii, gdzie było sporo roboty budowlanej. Kiedyś budował mury, ale teraz otrzymał zadanie trudniejsze – zbudowanie wspólnoty. Pochodzi z Katowic-Kostuchny, niegdyś dzielnicy o wiejskim charakterze. Dlatego łatwiej było mu się odnaleźć w Rydułtowach, ale tutejszy kościół i jego otoczenie wymagało wielu koniecznych modernizacji. Dzięki współpracy z parafianami, wsparciu rady parafialnej i dobrej koordynacji, w ciągu ostatnich dwóch lat udało się już stworzyć nowe wejście do kościoła (wiatrołap i schody), zmienić oświetlenie w świątyni oraz przerobić prezbiterium. Figury nad ołtarzem zostały poddane renowacji, dzięki czemu teraz cieszą oczy wiernych dostojnymi kolorami miedzi i złota. Stworzono również kaplicę Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych z obrazem podświetlonym niebieską poświatą. Przed wejściem stanęła nowa figura św. Michała Archanioła. Dźwięk dzwonów również stał się elektroniczny, zastępując nagrane na magnetofon dzwony puszczane przez megafon. – Mówię ludziom, że to jest ich. To z ich pieniędzy, ich ofiarności – podkreśla ks. Makosz. Proboszcz skromnie podchodzi do tych inwestycji, mówiąc, że to wszystko zasługa parafian. Oni jednak aż za dobrze wiedzą, że bez dobrego zarządzania parafią, to wszystko co udało się zrobić w dwóch ostatnich latach nie byłoby możliwe.
A ja sie zgodzę, artykuły religijne kościelne czy jakkolwiek związane z taką tematyka to zwykle kółeczka wzajemnej adoracji. Każdy powinien zapracować na siebie a nowy proboszcz moglby np sprzedawac mleko z tych nowych kóz czy owiec tak jak to robia ludzie chcący zarabiać na życie i swoje zachcianki. Pracujący musza utrzymać siebie, swoje dzieci i domy czy mieszkania, a księża i tak za nic nie płacą, to my wszyscy się na nich składamy, więc na resztę powinni wolnorynkowo sami zarobic.
a ci pracujący ludzie, jak piszesz
dają kasę z przymusu czy dobrowolnie ?
No nie wiem bo taki zadufany w sobie gość jest i o zeby mógłby zadbać a o kasę pracujących ludzi najłatwiej wołać
Fajny i skromny chłop ten nasz Proboszcz
Urodzony gospodarz
Dokładnie super