Warszowie na szlaku. Z ziemi włoskiej na Wyspy Brytyjskie
Ciekawy projekt rodziny Warszów, do którego dołączają kolejni raciborzanie jest kontynuowany. Ojciec z synem nastawieni na zdobycie przez chłopca wszystkich szczytów Europy zanim osiągnie pełnoletność byli tym razem w Szkocji.
Ekipa wspinaczkowa wróciła z Włoch i do następnej podróży nie miała za dużo czasu, bo zaledwie 5 dni. 18 lipca wyruszyła w stronę lotniska w Berlinie. Tym razem podróż odbyła się w składzie: Szymon Warsz, Dawid Łomnicki, Marek Warsz, Ireneusz Trzaskalik, Aleksander Konieczny oraz Andrzej Kuśnierz (znany raciborski przewodnik PTTK). Ten szeroki skład był rekordowy. Wyprawa na Wyspy Brytyjskie była pierwszą, w której wzięło udział 6 osób. Samolot z Niemiec przeniósł śmiałków do Wielkiej Brytanii, a dokładniej do Edynburga – stolicy Szkocji. – Po przylocie wypożyczyliśmy samochód. Nie obyło się bez przygody. W wypożyczalni poinformowano nas, że na miejscu nie mają dla nas samochodu siedmioosobowego, a takiego właśnie potrzebowaliśmy – wspomina konsternację raciborzan Marek Warsz. Problem się rozwiązał, bo wypożyczający porozumieli się z konkurencją i tam znaleziono odpowiedni pojazd. Uczestnicy wyprawy zabrali się w dalszą podróż peugeotem 5008 w automacie.
Benek – szkockie Rysy
Samochodem pojechali do miejscowości Fort William, zwanej szkockim Zakopanem. U jej stóp leży najwyższy szczyt Wielkiej Brytanii – Ben Nevis 1345 m.n.p.m. – Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że wysokość niewielka, lecz wędrówkę zaczyna się niemal z poziomu morza, a więc przewyższenie można porównać do polskich Rysów – wyjaśnia Warsz. Dzień wyprawy był pochmurny. Deszcz przestał padać tylko na chwilę, gdy raciborzanie ruszali, by zdobyć najwyższą górę wysp. Szkockie wzgórza charakteryzują się zmienną pogodą. – Dlatego podczas naszej wędrówki naprzemiennie padał deszcz, świeciło słońce oraz wiał dokuczliwy wiatr – opowiada M. Warsz. Wyprawa zaczęła się z miasteczka Glen Nevis. Stamtąd biegnie klasyczna droga na szczyt. Choć fanom górskich wędrówek na początku towarzyszyły promienie słońca, to po 4 km wędrówki zerwał się wiatr i zaczęła się ulewa. Po kwadransie znowu wyszło słońce, lecz szczyt był ciągle w chmurach. – Droga na „Benka” jest bardzo szeroka i trudno zgubić szlak. Przeszliśmy kilka kilometrów i znowu napotkaliśmy deszcz z wiatrem, który towarzyszył nam aż pod sam szczyt. Tam temperatura wynosiła ok. 1 stopnia, padał deszcz ze śniegiem, a porywy wiatru przekraczały 60 km/h. Na samym szczycie znajduje się schron, w którym „schowaliśmy” się na kilkanaście minut – przekazuje Marek Warsz.
Bez suchej nitki
Raciborska ekipa nagrała z tego miejsca fejsbukowy przekaz na żywo. Można go obejrzeć na fanpage @szlakiemwnieznane.
Po naładowaniu energii i niewielkim ogrzaniu się, zrobiliśmy zdjęcia ze szczytu i niezwłocznie zaczęliśmy pędzić na dół w celu złapania lepszej pogody. W pobliżu jeziora Meall zrobiło się znowu ładnie i taka aura towarzyszyła nam aż do parkingu – wspomina raciborzanin. Przemoczeni do suchej nitki piechurzy udali się do hotelu. Nocowali w Fort William, a następnego dnia przejechali do Edynburga, żeby zwiedzić szkockie miasto. – Weszliśmy na Zamek, wzgórze Calton oraz zobaczyliśmy Stare Miasto. Nocowaliśmy w Edynburgu, aby następnego dnia przelecieć stamtąd do Berlina. W Raciborzu byliśmy wieczorem 20 lipca – podsumowuje nasz informator. Uczestnicy uznali wyprawę za bardzo udaną i już myślą o kolejnych. Przypomnijmy, że projekt Warszów nieco się opóźnił, bo przerwała go pandemia.
(oprac. m)
Zdziwiłbym się, gdyby najwyższa góra Wlk. Brytanii leżała u stóp jakiejś miejscowości, ale w przypadku "stup" to chyba wszystko jest możliwe.