Janina Chlebik-Turek: tęsknimy za publicznością
Instytucje kultury mocno odczuły ograniczenia związane z koronawirusem, co odbiło się znacząco na ich finansach i działalności. Powoli jednak wydarzenia kulturalne wracają do repertuarów. Z dyrektor Rydułtowskiego Centrum Kultury „Feniks” rozmawiamy o powrocie po pandemii, stratach i planach na najbliższe miesiące.
Szymon Kamczyk: – Miniony tydzień był wyjątkowy, bo po długiej przerwie obfitował w wydarzenia kulturalne. Najpierw Muzyczny Autobus przejechał przez miasto, a później w środę 16 września na deskach RCK odbył się spektakl Teatru im. Aleksandra Fredry z Gniezna „Krótka rozmowa ze śmiercią”. Wreszcie drgnęło?
Janina Chlebik-Turek: – Proszę mi wierzyć, że widok zapełniającej się sali na spektakl „Krótka rozmowa ze śmiercią” po tak długiej przerwie jest nie do opisania. Na sali było ponad 100 osób, a nasze obecne możliwości to 150 osób. Emocje biorą górę. Kultura to rzecz kontaktowa, społeczna. To wydarzenia, które muszą mieć odbiorcę, ale nie po drugiej stronie ekranu, bo to już nie będzie ten sam przepływ emocji. Nawet kino, czyli filmy, potrzebują odbiorcy, który może uzewnętrznić emocje. Nasze kino wprawdzie działało od 6 czerwca i wciąż działa, ale z obłożeniem do 1/3 sali. Najbardziej brakowało mi kontaktu z publicznością. Przez prawie 44 lata pracy w kulturze weszły mi w krew pewne nawyki i przyzwyczajenia, np. że wita się widzów w wypełnionej sali. Spektakl Teatru Fredry był doskonały, a adaptacja tekstu sprzed 500 lat i jego korespondencja z obecnymi wydarzeniami była wyjątkowo trafna. Muzyczny Autobus natomiast pozwolił nam dać sygnał mieszkańcom, że działamy i idziemy do przodu. Nawet muzycy orkiestry powiedzieli, że czegoś takiego jeszcze nie przeżyli.
– Skąd pomysł na Muzyczny Autobus? Według mieszkańców było to coś nowego i ciekawego. Była jakaś inspiracja?
– Powiem szczerze pomysł wziął się z relacji mojego małżonka, pracującego w branży, która bardzo ucierpiała – technika estradowa i sceniczna. Po odblokowaniu imprez miał okazję obsłużyć pierwsze koncerty, właśnie jeżdżąc tym autobusem po ulicach Ustronia, otwierając sezon uzdrowiskowy. Podsunęłam ten pomysł władzom miasta i bardzo się spodobał, więc zaczęliśmy się do niego przygotowywać. Nie było to proste, bo logistycznie trzeba było rozwiązać długość trasy, przeliczając ją z użyciem wyrazu „około”. Trzeba było sprawdzić drogi pod kątem wiszących kabli, możliwości przejazdu. Wiele zależy od kierowcy takiego autobusu, ale nasz sprawdził się świetnie.
– Pojawiły się jakieś niespodzianki na drodze?
– Dzięki współpracy ze strażą miejską, udało się bezpiecznie przejechać trasę, za co dziękuję naszym strażnikom, Piotrowi i Łukaszowi. Dzięki doświadczeniu z Ustronia, techniczni wiedzieli, że muszą mieć zapas paliwa do agregatu, że musimy się umówić z operatorem wózka widłowego, bo skrzyń ze sprzętem nie można było wnieść po wąskich schodkach. W tym miejscu bardzo chcę podziękować Ciepłowni Rydułtowy, która wsparła nasze wydarzenie, co było analogiczne do Dni Rydułtów, które wspiera co roku. Dziękuję też wszystkim zaangażowanym, szczególnie panom Błażejowi Kaczmarczykowi i Krzysztofowi Kałuży, którzy właśnie pomogli nam z wózkiem widłowym.
– Przy okazji tych połączonych wydarzeń, udało się zaprosić mieszkańców na nową tężnię. Ale to chyba jeszcze nie koniec prac w tym miejscu?
– Nie jest to koniec prac związanych z tym projektem w ramach rewitalizacji terenu od Osiedla Karola po RAFę. W drugim etapie ma powstać budynek socjalno-gospodarczy przy tężni, w którym będą m.in. toalety, punkt widokowy oraz ścieżka zdrowia. Na razie RCK stara się jak może, aby odwiedzający mogli skorzystać z toalet.
– Pandemia mocno was dotknęła? Jakie spadki obrotów odnotowało RCK?
– To około 60 proc. Niestety, działamy teraz w okrojonym składzie, bo przez wprowadzenie zakazów musieliśmy się pożegnać z czterema pracownikami, którym nie byliśmy w stanie przedłużyć umów. Same wydatki na dostosowanie do wytycznych GIS: środki dezynfekcyjne, ochrony osobistej, naklejki itp. wyniosły od początku epidemii ok.6 tys. zł. Na szczęście mogły się odbywać zajęcia stałe, m.in. taneczne i teatralne, dzięki czemu nie było u nas całkowitej pustki i niewielka część wpływów do budżetu RCK pozostała. Kino także działało, choć jak wspomniałam w niepełnym obłożeniu.
– Właśnie, jaka jest wielkość waszego budżetu?
– To dokładnie 1 031 300 zł dotacji miejskiej. W ubiegłym roku dołożyliśmy do tej sumy 700 000 tyś. przychodu własnego, dziś niestety nie ma na to szans. Mamy obecnie 14 i ¼ etatu i w zasadzie w obecnej sytuacji zarabiamy tylko na podstawową działalność i utrzymanie się. Ale nie poddajemy się i działamy. Dzięki naszym wydarzeniom, warsztatom, kawiarni, każda złotówka, którą zostawiają u nas goście pozwala na nasze funkcjonowanie.
– Jakie plany przed wami na najbliższe miesiące?
– 3 października o godz. 18.00 zawita do nas kabaret Łowcy.B z programem „Jaka to melodia”. Pół roku życia w poważnym zagrożeniu pandemicznym powinno sprzyjać temu, aby móc się pośmiać. 4 października odbędzie się u nas Biesiada Śląska. Pan Mirek Jędrowski, który miał grać biesiadę w kwietniu, po przeniesieniu wszystkiego na drugie półrocze, zgodził się zagrać dwie imprezy o 15.30 i o 18.30. Zachęcamy wszystkich, którzy tęsknią za śląskimi klimatami. 17 października o 16.00 zapraszamy na kolejny spektakl w ramach Teatru Polska. Tym razem będzie to Teatr „Baj Pomorski” z widowiskiem „Niedźwiedź i Masza, czyli gdzie moja kasza”. 14 listopada natomiast odbędzie się przełożony z wiosny koncert „Muniek i przyjaciele”. 20 listopada proponujemy operetkowo musicalowy koncert „Wielka sława to żart”. Zapraszamy i przypominamy, że na razie obowiązuje ograniczenie ilości widzów i udostępniamy połowę miejsc na Sali Teatralnej. Mam nadzieję, że widzowie odwiedzą nasze progi, bo bardzo za nimi tęsknimy!