Dziczy problem narasta
W Wodzisławiu Śl. narasta problem z dzikami. Zwierzęta te coraz śmielej wychodzą na ulice miasta. Tamtejszy magistrat zapewnia o szeregu podjętych działań mających na celu zatrzymanie ich w naturalnym siedliskach. Bardziej zdecydowanych działań domaga się grupa radnych.
Będą rozmowy, będzie petycja
Naczelnik Sobala zauważa, że z uwagi na narastający problem związany z bytnością zwierzyny łownej na terenie miasta magistrat prowadzi dodatkowe rozmowy i konsultacje z kołami łowieckimi, Nadleśnictwem Rybnik oraz starostwem powiatowym w Wodzisławiu Śl. w celu znalezienia możliwie najbardziej skutecznego rozwiązania problemu grasujących dzików. W międzyczasie radni Józef Szymaniec, Mariusz Blazy i Marian Plewnia wzięli sprawę we własne ręce. – W pojedynkę odbijamy się od urzędniczej ściany, wiec czas zbiorowo zainteresować władze tym problemem. Zaczynamy zbieranie podpisów pod petycją, którą skierujemy do władz naszego miasta, by w końcu zostały podjęte skuteczne działania w tej sprawie – podkreśla radny, Blazy zapraszając do kontaktu każdą osobę, która chce się zaangażować w zbieranie podpisów.
(juk)
Głos mieszkańców
Grasujące dziki niepokoją mieszkańców Wodzisławia Śl. Mówią wprost, że problem od dawna przestał dotyczyć pojedynczych osób, lecz stał się problemem całych dzielnic. Mieszkańcy boją się zwierząt, które z dnia na dzień coraz śmielej podchodzą do zabudowań mieszkalnych. – Dziki poszerzają swoje terytorium. Ostatnio zniszczyły silos z kiszonką z kukurydzy mojego ojca. Ryły w silosie i zniszczyły górną folię, przez co do kiszonki dostało się powietrze i się zepsuła – mówi pani Agata. Dodaje, że choć teren, na którym znajdował się silos, był ogrodzony, to zwierzęta ogrodzenie sforsowały. Z kolei pani Karina mówi, że dziki zniszczyły jej ogrodzenie, około 2 tys. m2 trawnika, drzewka owocowe oraz robot koszący. – Zabezpieczenie i naprawa ogrodzenia nic nie pomogła, dziki rozerwały siatkę w innym miejscu – mówi. Pan Jerzy zauważa, że do rzadkości nie należą spotkania z dzikami po zmroku. – Na Wilchwach jest parę takich miejsc, również tuż obok domów. Myślę, że każdy ma świadomość zagrożeń płynących z podanych sytuacji – mówi.
Dziki jak glebogryzarka i to na dodatek w 100% ekologiczna. Co w tym złego, że nudny trawnik bez życia zamienią w bujną, kwietną łąkę. Mimo, że moje ogrodzenie dziki też rozpruły, weszły do ogrodu w poszukiwaniu pożywienia, nie mam pretensji ani do dzików, ani do nikogo. Ba, kilkakrotnie udało mi się spotkać dziki w lesie, nawet lochy z warchlakami i jak na razie każde z nas poszło w swoją stronę. Z własnego doświadczenia wiem, że dzik nie zaatakuje bez powodu, a kiedy już nas spotka po prostu sam się wycofuje tak byśmy go nie zauważyli, w ostateczności ratuje się ucieczką. Rozumiem, że można się obawiać spotkania z dzikiem w końcu to duże, dzikie zwierzę, ale czy tak samo nie boimy się obcych, dużych psów przecież są oswojone? Czy spotkanie wieczorem drugiego, nieznanego człowieka nie powoduje, ze stajemy się bardziej ostrożni...?
A niby gdzie mają te dziki żyć? Zajrzyjcie od lasów w okolicy Wodzisławia? Gdzie nie spojrzeć quady i motocykle motocykle, udajecie że tego nie widzicie, o tym nic nie wiecie.Wypłoszyli z lasów nie tylko dziki, ale i wszystkie zwierzęta. O tym nie wiecie, siedzi je na leniwych d i udajecie że czymś się zajmujecie.
wyrzucić na śmietnik historii ekooszołomow i problem sam sie rozwiąże
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Napiszę wprost, zezwolić ludziom na zjedzenie "stopHEJTOWImoderatorow (83.7. * .217)"
sam zniknie
ale sraczka gwarantowana
Napiszę wprost, zezwolić ludziom na zjedzenie dzików to same znikną.
Niestety problem jest i trzeba działać nie ględzić.
Populacja rośnie a odstrzał coraz mniejszy. Dla was to tylko "zniszczone uprawy czy ogrody". A nikt nam za te straty pieniędzy nie odda. Nie wspominając o zagrożeniu dla życia.