Prośba austriackiej dziewczynki do nieba, spadła w Mszanie... z nieba
Co łączy Mszanę z oddalonym o 330 km austriackim Gattendorf? Do niedawna zupełnie nic. Sytuacja zmieniła się kiedy, Krzysztof Rduch znalazł na swoim podwórku niepozorną karteczkę. Okazało się, że tego samego dnia wysłała ją w… niebo pewna austriacka dziewczynka, która tego dnia przystąpiła do I Komunii Świętej. Z pozoru ciąg przypadkowych zdarzeń ułożył się w niebywałą historię.
MSZANA Niedziela 30 sierpnia. Krzysztof Rduch, mszański radny, który mieszka przy ul. 1 Maja, pod wieczór znalazł na swoim podwórku małą karteczkę, na której znajdowały się niemieckie napisy: „Meine Erstkommunion, Gattendorf, 30. August 2020”. Pod tym napisem znajdował się drugi, napisany odręcznie, widać niewprawną jeszcze ręką: „Ich möchte ein eignes pferd”. Na odwrocie niepozornej karteczki kolejny napis: „Sissi”. Karteczka była przywiązana do wstążki, której drugi koniec przywiązany był do… resztek balonika. Takiego zwyczajnego, dziecięcego balonika.
Pan Krzysztof pokazał znalezisko swoim bliskim. Mocno zainteresowało ono jego przyszłą szwagierkę Martę Czerwińską, która postanowiła dociec, co też ta karteczka i naniesione na nią napisy mogą znaczyć. Szybko odkryła, że chodzi o informację o Pierwszej Komunii Świętej. Sama zaś karteczka jest prośbą skierowaną przez dziecko komunijne imieniem Sissi do nieba o… własnego konika. Pani Marta sprawdziła jeszcze gdzie znajduje się miejscowość Gattendorf. Wyszło jej, że dwie takie miejscowości znajdują się w Niemczech, a jedna w Austrii. Ta austriacka była najbliżej Mszany. A później w ruch poszedł facebook i internetowe translatory, dzięki którym udało się potwierdzić, że balon rzeczywiście przyleciał z austriackiego Gattendorf. Okazało się, że istnieje tam tradycja wysyłania przez dzieci komunijne życzeń do nieba. Za pomocą facebooka udało się również znaleźć mamę pierwszokomunijnej dziewczynki. Okazało się, że ma ona jeszcze dwie siostry.
Rodzina pana Krzysztofa postanowiła spełnić marzenie Sissi. – Oczywiście nie mieliśmy możliwości podarowania jej prawdziwego konika, ale po wspólnym namyśle uznaliśmy, że kupimy srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie konika – mówi pani Aleksandra Rduch, matka pana Krzysztofa. Rodzina kupiła również dwie zawieszki dla sióstr Sissi, ułożyła po niemiecku życzenia i paczkę, w której umieszczono jeszcze magnes promocyjny z gminy Mszana, wysłała do Austrii. Oczywiście nie balonem, a tradycyjną – pocztową drogą.
W Gattendorf informacja o tym, że balon przebył około 330 km, spadł na terenie Polski i w dodatku karteczka z prośbą została odnaleziona i odczytana, wywołał niemałe zaskoczenie. I oczywiście radość samej Sissi i jej rodziny. Kiedy do Gattendorf dotarła paczka z Mszany, mama dziewczynki napisała do rodziny Rduchów: „Dziękujemy. Ja nie umiem tego nawet opisać, co to dla nas znaczy. Niech Was Bóg błogosławi”.
A całej tej historii nie byłoby gdyby nie przedziwny splot wyjątkowych zdarzeń. Karteczka mogła wylądować gdziekolwiek. Ot choćby za działką pana Krzysztofa, na której rosną krzewy. Tam nikt by jej nie znalazł. Pan Krzysztof mógł również niepozorną karteczkę potraktować przecież jak zwykły odpadek i po prostu wrzucić do kosza. A jednak pokazał ją rodzinie. Pani Marta mogła napisy zignorować, ale okazała się dociekliwa i sprawdziła co one oznaczają. Następnie odszukała nadawczynię prośby. Wreszcie rodzina Rduchów mogła na całą sprawę wzruszyć jedynie ramionami. Być może wielu z nas pewnie by tak zrobiło. Rduchowie postanowili jednak działać i przynajmniej symbolicznie spełnić marzenie dziewczynki, wywołując ogromne wzruszenie u zupełnie obcych sobie ludzi. Przyznajcie Państwo – to wyjątkowa historia, niezwykła i piękna.
Artur Marcisz
Fajnie zrobili