Jak się leczyć w dobie pandemii?
Pacjenci bywają obecnie zdezorientowani. Ich przychodnie wiele miesięcy przypominały warowne twierdze, a standardem stały się teleporady. Szpital przy Gamowskiej zamknął się dla niezakażonych, poradnie specjalistyczne wróciły dopiero w czerwcu, a lecznica powoli się „odmraża”. Jak wygląda obecna sytuacja w działalności placówek Podstawowej Opieki Zdrowotnej (POZ) na przykładzie ziemi raciborskiej?
Problemy zgłaszane przez pacjentów z Raciborszczyzny były tematem obrad radnych powiatowych z komisji zdrowia, którzy poprosili o wyjaśnienia szefów placówek POZ działających w powiecie. Jest ich oprócz szpitala 12. Zaproszenie od radnych przyjęło 4 medyków. Opowiedzieli jak wygląda aktualnie leczenie w ich przychodniach.
– Od pół roku służba zdrowia w całej Polsce, w tym także w Raciborzu i powiecie działa zupełnie inaczej niż przed ogłoszeniem stanu pandemii. Działanie w nowych warunkach sprawia wiele problemów i pozostawia wiele do życzenia. Najważniejszy z nich jest fakt, że lekarz nie bada się pacjenta, a 90% porad stanowią teleporady – podkreślił na początku dyskusji o stanie służby zdrowia w powiecie chirurg Stanisław Płonka, który prowadzi zarówno placówkę POZ, jak i ambulatorium w postaci praktyki chirurgicznej.
Fot. Stanisław Płonka
Przyzwyczajenie do teleporad
– Nikt nigdy nie testował stosowanych obecnie rozwiązań i uczymy się ich cały czas. Uczymy się na własnych błędach – zauważył na posiedzeniu lekarz Płonka. Jego zdaniem lekarze rodzinni zbytnio przyzwyczaili się do stosowania teleporad. Rozumie ich, bo z reguły to osoby w wieku seniora, narażone na ciężki przebieg zakażenia koronawirusem. – Tylko skutek tego jest taki, że pacjenci przychodzą do mnie tylko ze skierowaniami w trybie pilnym, a na pytanie czy zostali wcześniej przebadani przez swego lekarza, odpowiadają, że nie – relacjonował S. Płonka. W poradni, którą kieruje raciborski chirurg lekarz analizuje wpierw zebrane przez telefon informacje. Robi to między godz. 8 a 11. Następnie selekcjonuje tych, którzy muszą przyjść i odbyć tzw. badanie fizykalne.
Nie ignorują żadnego telefonu
Radni powiatowi mogli się również dowiedzieć jakie procedury stosowane są w ośrodku zdrowia w Pietrowicach Wielkich. Przedstawicielka lecznicy opowiedziała o wstępnej segregacji chorych, których dzieli się na tych wymagających spotkania osobistego z lekarzem i takich, którym wystarczy kontakt telefoniczny. – Jak pacjent twierdzi, że wizyta jest dla niego ważna, to uwzględniamy jego prośbę – powiedziała pielęgniarka z ośrodka. Na rozmowę telefoniczną rejestrowani są chorzy w odstępach 10-minutowych. – Jeśli po rozmowie lekarz uznaje aby pacjent przyszedł, to taki kontakt jest możliwy i funkcjonuje to dobrze. Oczywiście zawsze istnieje obawa, że ktoś z chorujących coś zatai, ale stosujemy potrzebne środki ochrony – padło w relacji reprezentantki Pietrowic Wielkich. Problemem jest przeciążenie lini telefonicznej wskutek licznych rozmów z pacjentami. – Nie ignorujemy żadnych telefonów, pracujemy na pełnych obrotach – podkreśliła przedstawicielka personalu białego z pietrowickiego ośrodka.
Przyjmują gorączkujących
Lekarz Ewelina Starosta-Piłat podzieliła się obserwacjami z działalności przychodni działającej w gminie Krzyżanowice (Chałupki, Tworków). Potwierdziła, że centrale telefoniczne nie są przystosowane na nawał pacjentów korzystających z teleporad. Ośrodek trzeba było wyposażyć w nowy sprzęt by sprostać wymogom. Pacjenci chwalą sobie teleporady, zwłaszcza osoby młode, np. potrzebujące tylko skierowania czy recepty. – Osobiste wizyty chorych to dzisiaj już normalność, ale po wcześniejszej segregacji. Przyjmujemy również tych infekcyjnych i gorączkujących, stosujemy środki ochrony osobistej jak maski czy stroje chirurgiczne – opowiadała radnym lekarka. Przyznała, że wśród badanych były osoby, wobec których konieczne było zlecenie kilku testów na obecność koronawiursa. Jeśli trzeba wzywany jest wymazobus, a mobilni pacjenci udają się na Gamowską. Problemem dla POZ są wytyczne ministerialne, komu można zlecić przeprowadzenie testu i konieczność wystąpienia aż 4 objawów zakażenia. – Łącznie z dusznością, a to już przecież pacjent szpitalny – zauważyła Ewelina Starosta-Piłat. Odbywają się także wizyty wyjazdowe do pacjentów, gdzie lekarz określa prawdopodobieństwo zakażenia wirusem i stopień bezpieczeństwa przy udzieleniu takiej porady. Ruch w poradni działającej na ziemi krzyżanowickiej jest spory, dziennie jest tam 80 i więcej pacjentów.
Fot. Ewelina Starosta-Piłat
Ubrania barierowe się sprawdziły
O tym jak działa tzw. wieczorynka czyli nocna i świąteczna opieka lekarska, zlokalizowana do końca września przy ul. Sienkiewicza opowiedział samorządowcom dyrektor szpitala w Raciborzu Ryszard Rudnik. Placówka mimo zamknięcia lecznicy nie przerwała przyjęć i każdy może skorzystać z tych świadczeń. Podobnie jak w przyszpitalnych poradniach specjalistycznych tak i w „wieczorynce” personel nie chodzi w kombinezonach. – I nie było przypadku zakażenia wśród członków personelu. Raz trzeba było wyłączyć działalność, bo jeden pacjent okazał się zakażony, ale szybko wróciliśmy do pracy – relacjonował R. Rudnik. Podał, że w takich poradach sprawdzają się tzw. ubrania barierowe, porządne maski i gogle. – Kombinezony też mamy, ale ich zastosowanie zależy od podejrzenia czy mamy do czynienia z osobą zakażoną – podał szef szpitala.
Kłopotliwa procedura
Dzięki obecności lekarza z ZLA w Rudniku Marka Dudy zebrani powzięli informacje na temat sytuacji leczniczej w tej gminie. Od ponad miesiąca jest tam możliwy wstęp do przychodni. Teleporady są nadal stosowane, ale jak nie ma obaw co do objawów, to medycy zalecają tam osobistą wizytę pacjentom. Sytuacja pandemiczna w gminie Rudnik jest najmniej groźna w całym powiecie, bo stwierdzono tam 12 przypadków zakażeń. Wcześniej o kierowaniu do izolacji decydował Sanepid, teraz włączono w ten proces lekarzy internistów. – Lekarz który podejrzewa u chorego wystąpienie objawów koronawirusa musi skorzystać ze specjalnej aplikacji w komputerze – gabinet.gov.pl i przesłać stosowne informacje oraz powiadomić Sanepid. To nieco kłopotliwe w obsłudze – przyznał M. Duda. O obecnej sytuacji w gminie Rudnik powiedział, że jest pod kontrolą jeśli chodzi o działalność placówki medycznej.
Fot. Marek Duda
Umieralnia ciężko chorych
O trudnościach z funkcjonowaniem lecznictwa w warunkach pandemii mówił jeszcze doktor Płonka. Uważa on walkę z COVID-19 za umieralnię dla ludzi ciężko chorych. Co istotne, to nie wiadomo czy sam covid jest przyczyną zgonów chorych, którzy umierają z powodu niewydolności oddechowej, będąc jednocześnie cukrzykami, mając krwotoki z przewodu pokarmowego, korzystając z chemioterapii, czy będąc osobami po przeszczepach. – Czy to koronawirus decyduje czy stan chorobowy pacjenta się tak pogorszył? Nie ma podstawowych statystyk – ubolewa lekarz. Wskazuje, że w obecnej rzeczywistości prawnej lekarzy pozostawiono samym sobie w walce z pandemią i trzeba mieć świadomość, że ci będą się przede wszystkim sami bronić przed zakażeniem.
(ma.w)