Dramatyczny wypadek na przejściu dla pieszych w Raciborzu. Potrącona przez samochód nastolatka czekała kilkadziesiąt minut na transport do szpitala [AKTUALIZACJA]
TEKST AKTUALIZOWANY
17-latka doznała poważnych obrażeń. Kwalifikowała się do transportu lotniczego, jednak żadna z maszyn nie była dostępna. Na przyjazd karetki pogotowia z Rybnika czekano kilkadziesiąt minut.
Do wypadku doszło 12 października około godz. 18.15 na przejściu dla pieszych w ciągu ulicy Kozielskiej w Raciborzu (nieopodal sklepu PSS Społem). Kierujący audi 27-latek z powiatu raciborskiego potrącił tam 17-letnią dziewczynę.
17-latka w ciężkim stanie
Siła uderzenia odrzuciła dziewczynę na odległość kilkunastu metrów. Poszkodowana 17-latka doznała poważnych obrażeń - urazu głowy oraz złamania obu nóg. Nasi Czytelnicy informują, że ranna dziewczyna czekała na transport do szpitala około 30-40 minut - do czasu przyjazdu karetki z Rybnika. Ostatecznie trafiła do szpitala w Katowicach, gdzie przeszła operację.
W tym miejscu dodajmy, że choć z początkiem października raciborski szpital przywrócił część świadczeń dla pacjentów, którzy nie są zakażeni koronawirusem, to pacjenci urazowi z powiatu raciborskiego wciąż muszą szukać pomocy w pozostałych szpitalach w regionie.
Kierowca audi był trzeźwy. Sprawą zajmie się sąd.
Dlaczego karetka przyjechała tak późno?
Aktualnie mamy w powiecie raciborskim cztery ambulansy ratownictwa medycznego. Dwa stacjonują w Raciborzu, jeden w Kuźni Raciborskiej i jeden w Krzyżanowicach. Jeśli wszystkie karetki są zajęte, a prawdopodobnie z taką sytuacją mieliśmy wczoraj do czynienia, wówczas dyspozytor wysyła najbliższy dostępny zespół ratownictwa medycznego.
- Na dzień dzisiejszy raciborskie ambulanse jadąc na wizytę do pacjenta, w sytuacji konieczności przewiezienia chorego do szpitala, blokowane są na minimum 3 godziny. W sytuacji, kiedy dojeżdżając do Rybnika na przykład, na miejscu okazuje się, że szpital właśnie się zamknął, zespół ratownictwa musi jechać do kolejnego otwartego szpitala. Rekordem był wyjazd 8h z jednym pacjentem, którego nie przyjął Wodzisław, później Rybnik, w kolejności Żory, aż w końcu pacjent wylądował w Jastrzębiu Zdroju - informuje raciborskie pogotowie.
Ograniczenie dostępności do szpitala oraz lekarzy skutkuje tym, że osoby potrzebujące opieki lekarskiej jeszcze częściej niż w przeszłości wzywają pogotowie. - My przyjeżdżamy ale nie leczymy chorób przewlekłych. Nie wypisujemy recept, nie dajemy zastrzyków na zlecenie. Jednakże przyjeżdżamy i na wizytach okazuje się, że nie jest to wizyta ratownicza. Ale dokumentację, badanie i czas poświęcić trzeba - informują nasi ratownicy medyczni.
Wkrótce więcej inforacji
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
TEGO NAWET KOMENTOWAĆ NIE DA SIĘ :(
Dalej bawcie sie w covid. Blazny polityczne oddajcie nam raciborski szpital.
To jak to do cholery jest?Przecież samo pogotowie miało działać na Gamowskiej,poza tym karetki są też w Krzyzanowicach.
Najważniejsze że kierowca był trzeźwy a że pędził setką w terenie zabudowanym, to taka drobnostka, właściwie to normalne.
świetnie działające ratownictwo medyczne, jak i cała tak zwana służba zdrowia