Siła zamiast dialogu. Wody Polskie kontra żwirownie
Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie w odpowiedzi na nasze pytania, tłumaczy dlaczego nie chce przedłużyć dzierżawy działek zakładom wydobywający kruszywa w czaszy zbiornika Racibórz. Jak twierdzi, musi uregulować stan prawny nieruchomości. Zakłady odpowiadają: przecież stan prawny jest uregulowany.
Co na to przedsiębiorcy?
O komentarz do stanowiska Wód Polskich poprosiliśmy Przedsiębiorstwo Produkcji Kruszyw Mineralnych i Lekkich, które jest jednym z kilku przedsiębiorstw działających w czaszy zbiornika Racibórz i nieformalnym liderem grupy przedsiębiorstw, które zamierzają walczyć o zmianę decyzji Wód Polskich.
Przedsiębiorstwo nie kryje zdziwienia wyjaśnieniami Wód Polskich. – Stan prawny nieruchomości gruntowych w czaszy zbiornika jest uregulowany, gdyż posiadają one określonego właściciela ujawnionego w Księdze Wieczystej, która jest wyznacznikiem tego stanu. Nie ma potrzeby marnowania środków finansowych ogółu podatników na coś, co jest już dokonane. Cała inwestycja związana z budową zbiornika przeciwpowodziowego Racibórz Dolny nie mogłaby się rozpocząć, gdyby stan prawny nieruchomości gruntowych był inny, niż uregulowany – wskazuje Mariola Herman- Cwykiel, prezes PPKMiL. Wskazuje, że obowiązujące przedsiębiorców z branży górnictwa odkrywkowego umowy dzierżawy zawierają zapisy umożliwiające uzyskanie umowy dzierżawy na kolejny okres dzierżawny. Są one – jak wskazuje PPKMiL – obwarowane pewnymi wytycznymi, których spełnienie daje pewność wnioskodawcy o tym, iż uzyska umowę dzierżawy na cele związane z działalnością eksploatacyjną.
„Ponieśliśmy koszty”
PPKMiL zaznacza, że RZGW Gliwice, jaki i PGW WP były, są i będą w pełni świadome czasu, na jaki przedsiębiorca górniczy z branży górnictwa odkrywkowego, będzie potrzebował zawarcia umowy dzierżawy, gdyż jednym z elementów uznania złożonego wniosku przez wnioskodawcę jest wymóg złożenia kopii aktualnej koncesji na eksploatację kruszywa oraz kopii aktualnej decyzji środowiskowej. – Zatem argumentacja o braku powiązań między czasem trwania umowy a koncesją jest bezzasadna. Zarówno przedsiębiorcy, jak i Wody Polskie byli świadomi przez jaki czas konieczne będzie utrzymywanie stosunku prawnego poprzez zawarcie umowy dzierżawy lub poprzez zawarcie kilku lub kilkunastu umów dzierżaw. Przedsiębiorcy mieli wcześniej zawarte umowy dzierżawy na poszukiwanie i rozpoznanie złóż, a niektórzy na dzierżawę wygrali konkurs organizowany przez RZGW Gliwice – podkreśla Mariola Herman- Cwykiel.
Ponadto eksploatacja kruszywa jest procesem wieloetapowym i wieloletnim – podkreślają przedstawiciele PPKMiL – dodając, że przedsiębiorcy w celu rozpoczęcia eksploatacji kruszywa, muszą przejść cały proces, który rozpoczyna się od poszukiwania i rozpoznania ewentualnego złoża (co wiążę się to z zainwestowaniem znacznych sum pieniędzy), następnie muszą uzyskać m.in. decyzje środowiskową, koncesje.
Lepszy zbiornik, który zmieści więcej wody
PPKMiL odnosi się również do kwestii promes. Przypomina, że przedsiębiorcy otrzymywali dwa rodzaje promes, tj. z określonym terminem trwania oraz promesy bezterminowe (bez określenia czasu obowiązywania) lecz z przyrzeczeniem prawa eksploatacji na rzecz konkretnego przedsiębiorcy. Dodatkowo promesy bezterminowe stanowiły jednostronne zobowiązanie strony wydającej (RZGW Gliwice) do dokonania konkretnych czynności i zadań w przeciwieństwie do promes czasowych, gdzie zobowiązania zawierały dwie strony sprawy. Ponadto nieprzedłużanie umów stoi – zdaniem PPKMiL – w sprzeczności z deklaracjami składanymi podczas np. otwarcia zbiornika przeciwpowodziowego Racibórz Dolny, czy informacjami zamieszczanymi na własnej stronie internetowej Wód Polskich.
PPKMiL punktuje również stanowisko dotyczące pojemności zbiornika. – Przyjmując nawet, że w tej kwestii PGW WP ma rację, i że pojemność zbiornika Racibórz Dolny rzędu 185 milionów m3, zapewni redukcje fali powodziowej do 3100m3/s, to kto nas zwykłych obywateli, mieszkańców terenów zagrożonych wystąpieniem powodzi wzdłuż rzeki Odry zapewni, że fala wezbraniowa nie będzie większa niż rzeczone 3100m3/s? Według nas, im większa zdolność urządzenia przeciwpowodziowego do zatrzymania/ograniczenia fali powodziowej tym lepiej dla obywateli zamieszkujących tereny poniżej zbiornika Racibórz Dolny – zaznaczają w przedsiębiorstwie.
„A co na to Bank Światowy?”
PPKMiL wskazuje również, że uwarunkowanie prowadzenia dalszej eksploatacji determinują zapisy Prawa Geologicznego i Górniczego, Prawa Ochrony Środowiska oraz wydane m.in. na ich podstawie decyzje – o udzieleniu koncesji na eksploatację, decyzja środowiskowa. A także wytyczne Banku Światowego, który współfinansował budową zbiornika. – Bank Światowy jest instytucją, która dba o prawidłowe wydatkowanie przekazanych środków finansowych i jest również świadoma, że trzeba ten proces kontrolować. Zatem w przypadku kontroli, gdy nie będą spełnione wymagania określone w umowie z rzeczoną instytucją, inwestorowi może grozić zwrot przyznanych funduszy, a co za tym idzie powstanie afera, która po raz kolejny wskazywać będzie na niekompetencję i niefrasobliwość rządzących – przestrzega prezes PPKMiL.
Potrzebowali kruszyw, a nie ziemi, by ukończyć zbiornik
PPKMiL wyjaśnia również, że wydanie zgód na wydobycie kruszyw, a co za tym idzie zawarcie umów dzierżaw, było wymuszone przez zagrożenia wstrzymania dalszej realizacji inwestycji z uwagi na krytyczne braki w dostawach kruszywa. Dzięki uruchomieniu wydobycia, uzyskano wszystko to, co było potrzebne do ukończenia inwestycji w zakładanym czasie. – Zatem zarówno pracownicy zakładów działających w czaszy zbiornika przeciwpowodziowego Racibórz Dolny, jak i sami przedsiębiorcy byli potrzebni głównemu wykonawcy inwestycji oraz jej inwestorowi, aby możliwe stało się dotrzymanie terminów ogłoszonych w mediach i planowe zakończenie inwestycji. Tylko dzięki wysiłkowi przedsiębiorców i ich pracownikom, którzy pracowali „na okrągło” możliwe było wydobycie i przekazanie na inwestycje takich ilości pospółki, aby rządzący mogli ogłosić sukces, w postaci zakończenia budowy, tak ważnej dla lokalnej ludności inwestycji, jaką jest przedmiotowy zbiornik przeciwpowodziowy – uważa Mariola Herman- Cwykiel.
Gdzie ten dialog?
Zdaniem przedsiębiorstwa, Wody Polskie obecnie działają z pozycji siły i wcale nie chcą prowadzić dialogu społecznego. PPKMiL podkreśla, że przedsiębiorcy byli i są zbywani w kwestii zawierania umów pomimo tego, że wysłali kilkadziesiąt wniosków z prośbą o zawarcie umów na cele związane z eksploatacją kruszyw. Co więcej ponieśli też koszty dodatkowe, które wynikły z bezpośrednich ustaleń roboczych z osobami merytorycznie zajmującymi się sprawą dzierżaw nieruchomości w obecnym PGW WP – RZGW Gliwice, wykonali bowiem we własnym zakresie operaty szacunkowe wyceny prawa własności do poszczególnych nieruchomości gruntowych objętych wnioski o dzierżawę, co miało zapewnić natychmiastowe zawarcie umów. – A tymczasem umów dzierżawy jak nie było, tak nie ma. Więc gdzie tu chęć dialogu społecznego? – pyta prezes PPKMiL.
Artur Marcisz
Obecnych wywalą a dadzą swoim. Wodami Polskimi winna zająć się prokuratura!
Jakoś ucichło o nielegalnym wydobyciu żwiru w Raciborzu.Było głośno,i nagle cisza.Ciekawe,czy jeszcze gazeta wróci do tematu?
Przeładowane z chciwości auta to nie głupoty, ale fakty.
Do ~WięcejPrzeciwNiżZa serio ? Ciekawe czy jeździsz po drogach polnych czy asfaltowych? Mieszkasz w domu murowanym czy w domu z drzewa? Ludzie ogarnijcie się i nie piszcie głupot!!!?
Tiry są problemem, tylko jak wyniosą się obecne żwirownie to tiry nie przestaną jeździć, tylko ktoś "swój" od RZGW, PGW albo innego ministra, czy premiera, przejmie tereny na własność i żwir będzie dalej wydobywany. Tylko kasa za żwir trafi do "swoich". Czy to tak trudno zrozumieć o co chodzi. Przecież zawsze jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Do WiecejPrzeciwNiżZa
Problem to nie żwirownie, a sposób wywozu żwiru itd. Obok jest linia kolejowa 176 i zamiast nią wozić to wozi się tirami - autowagonami, gdyż w Polsce tiry, ciężarówki praktycznie za darmo jeżdżą po drogach a 22000 razy bardziej niszą je niż samochody osobowe. Gdyby odpowiedni podatek był na drogach taki sam jak na kolei od każdej tony i km przejechanego, a za przeładowany pojazd konfiskata jego to by się skończyły problemy.
A trzeba pamiętać , że 400 osób to drugie tyle jest zwolnionych w sektorach pobocznych oraz dużo mniejsze wpływy z podatków do gmin przez co będą większe podatki dla osób prywatnych.
Nie jestem za żwirowniami, a choćby dlatego, że zostawiają wszędzie pełno syfu na okolicznych drogach! Druga sprawa jest taka, kto mieszka przy głównej drodze, to przez tiry wywożące kruszywa nie można normalnie funkcjonować. Całymi dniami fundamenty aż chodzą, a razem z nimi szklanki, talerze i cała reszta! Między innymi przez te dwa w/w punkty nie jestem za działaniem żwirowni na pobliskim terenie.