Wiceburmistrz Pszowa o oświadczeniu Stowarzyszenia Ratujmy Pszów: Dość kłamstw i pomówień
Po tym, jak radni zdecydowali o sprzedaży budynku magazynu na terenie byłej kopalni Anna w Pszowie, Stowarzyszenie Ratujmy Pszów wydało oświadczenie odnoszące się do zagospodarowania terenu byłej kopalni i propozycji Petera Poelziga, wnuka Hansa Poelziga, który na początku XX wieku zaprojektował wiele obiektów industrialnych na terenie byłej kopalni „Anna”. Do oświadczenia na środowej sesji rady miasta w mocnych słowach odniósł się wiceburmistrz Piotr Kowol.
Wiceburmistrz Pszowa o oświadczeniu Stowarzyszenia Ratujmy Pszów: Dość kłamstw i pomówień
- Peter Poelzig zaproponował miastu wykonanie przez grupę niemieckich architektów bezpłatnego projektu zagospodarowania tych obiektów i terenów pokopalnianych. Była to konkretna i wymierna propozycja. Wartość tej darowizny szacujemy na kilkaset tysięcy złotych. Nie chodzi jednak tylko o wartość samych prac projektowych, bowiem wraz z nimi rysowała się również szansa na pozyskanie w tym miejscu niemieckich inwestorów. Peter Poelzig niedwuznacznie dawał to do zrozumienia - piszą w swoim oświadczeniu działacze Stowarzyszenia Ratujmy Pszów.
- Niestety, wielokrotnie kierowana do władz miasta propozycja stworzenia darmowego projektu zagospodarowania tych terenów, położonych bądź co bądź w centralnej części miasta, pozostawała bez odzewu. Obecnie obowiązująca koncepcja jest natomiast „Wizją bez wizji”. Autorem tej nowatorskiej koncepcji jest zastępca burmistrza Piotr Kowol. Polega ona na tym, że P. Kowol chce, aby miasto wspomniane tereny sprzedawało po kawałku, bez określenia tego co ma tam powstać. Ani burmistrz, ani jego zastępca, ani rada nie tylko nie chcą stworzyć dla tych terenów jakiegoś całościowego projektu określającego ich przeznaczenia ale co gorsza, nie chcą nawet dla tych terenów uchwalić nowego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego i zostawiają ten obszar praktycznie „bezbronnym” - dodaje stowarzyszenie, uderzając zarówno w wiceburmistrza, jak i radnych.
Kowol: Dość kłamstw i pomówień
Do sprawy odniósł się na sesji w środę 4 listopada wiceburmistrz Piotr Kowol. - Do pewnego momentu nie wdawałem się w dyskusje, ale dzisiaj pewna czerwona linia została przekroczona. Dosyć już mam wszelkich kłamstw, pomówień, oczerniania miasta i sugerowania czegoś, czego nie ma. Po raz kolejny czytam o jakimś odrzuceniu przez miasto czegoś, co wnuk pana Poelziga jakoby oferował miastu. Informuję państwa, że ani burmistrz Krzystała, ani ja nie spotkaliśmy się z panem Poelzigiem, nie miałem takiej możliwości. Pytałem o takie spotkanie również panią burmistrz Katarzynę Sawicką-Muchę telefonicznie. Państwo powołują się na spotkanie, kiedy był tu pan Poelzig, potomek projektanta. Miasto nie zostało poinformowane o takim spotkaniu. To jest jedno. Oczywiście uczestniczył w nim wiceburmistrz Dawid Topol, ale z własnej inicjatywy, a więc nikt nie zaprosił przedstawicieli miasta. Nigdy nie wpłynęła do urzędu jakakolwiek oferta od pana Poelziga zrobienia czegokolwiek dla miasta, opracowania, darowizny, czegokolwiek – podkreślał wiceburmistrz. - Na dzisiaj jest to wirtualna rzeczywistość tworzona przez przedstawicieli stowarzyszenia. Nigdy z miastem nie kontaktował się pan Poelzig, a to o czym mówi przedstawiciel stowarzyszenia to są jego opowieści, niepoparte żadnym dowodem. Wmawianie miastu, że rezygnuje z czegoś, z milionów euro jest nadużyciem i kłamstwem, dla własnego partykularnego interesu – dodał na sesji Piotr Kowol. - Na razie ze strony stowarzyszenia nie padła żadna sensowna propozycja zagospodarowania tego terenu - podsumował wiceburmistrz.
Kampania wyborcza?
Na sesji do sprawy odniósł się także wiceprzewodniczący rady miasta Marcin Grzenia. - W całości podzielam pogląd pana burmistrza i myślę, że nie tylko ja, bo tam atakowany jest nie tylko pan burmistrz, ale też rada miasta. Mam już dość takich stwierdzeń, że radni działają przeciwko miastu, na szkodę miasta… Jedna z liderek stowarzyszenia zdradziła mi, że będzie kandydować w najbliższych wyborach, tak więc zastanawiam się, czy to już czasem nie jest kampania wyborcza – skomentował temat wiceprzewodniczący Marcin Grzenia.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Druzgocąca riposta na kłamliwe zarzuty z-cy burmistrza Piotra Kowola na profilu FB Stowarzyszenia Ratujmy Pszów:
https://www.facebook.com/stowarzyszenieratujmypszow/
Jedyne co znalazłem na temat obietnic kasy: "Wracając do wizyty Petera Poelziga i roli jaką w przyszłości może ona odegrać, trzeba wyjaśnić ,że jest on podobnie jak jego dziadek, architektem. Z uwagi na swoją pozycje i kontakty zaproponował, że postara się zorganizować międzynarodowy konkurs architektoniczny na zagospodarowanie terenów kopalni „Anna”. Jest to o tyle istotne , że w przypadku takich konkursów organizowanych „na zachodzie” w ślad za tymi projektami stoją konkretni inwestorzy. Nie ma więc obawy , że będzie to sztuka dla sztuki."
ZERO KONKRETÓW tylko grzanie się w blasku fleszy. Był i podziwiał i jego podziwiano :))))
https://www.tuwodzislaw.pl/wiadomosci,wnuk-najslynniejszego-niemieckiego-architekta-hansa-poelziga-w-radlinie-i-pszowie,wia5-3266-18186.html
https://www.nowiny.pl/142842-wnuk-slynnego-architekta-podziwial-dziela-dziadka.html?display=Feedback&p=2#content
http://ssbk-anna.xip.pl/2018/08/20/wnuk-hansa-poelziga-w-pszowie/
Droga redakcjo NOWIN! Po odpowiedzi stowarzyszenia Ratujmy Pszów na radosny słowotok zastępcy, Pana Kowola, z artykułu, w imię dziennikarskiej obiektywności warto by zamieścić odpowiedź na wypunktowane "nieścisłości " UM Pszów?
Ten radny czyli p. Grzenia podziela pogląd burmistrza a jedynym , ważnym problemem dla niego są 'nielegalne "banery w czasie wyborów . O tempora ,o mores !
Najlepszy w sumie jest komentarz radnego, członkini mu "zdradziła" chęć kandydowania i to jest zabawne jak na dorosłego człowieka, ale wkradł się też ciekawy wątek: radny oświadczył " ja myśle" i " podzielam pogląd Pana Burmistrza". Ciężko się zdecydować? Nie jest łatwo być radnym....
Poelzig był dość sprawnym pruskim architektem, między innymi, od obiektów przemysłowych. Ale skoro do Pszowa weszła legenda o jakichś niemieckich spadkobiercach pamięci, i rzekomych perspektywach inwestycyjnych, to jak to możliwe, że nie wiedzą nic stowarzyszenia architektów, zainteresowane zachowaniem rozmaitych perełek,że nie krążą w obiegu żadne listy intencyjne, a zainteresowany trafił na spotkanie z jakąś niedookreśloną ekipą (to ci sami, co z pyłem na balkonach blokowiska walczyli?) ???
No groch z kapustą. Zupełnie jak ta bajka Giertycha, że "Austryjak miał załatwić za 100 tysięcy to, co inni w Warszawie załatwiają za 10 tysięcy".
I bardzo dobrze że chce kandydować, może to was zreflektuje i pobudzi do starań dla miasta , może czas najwyższy usiąsc do stołu ze stowarzyszeniem ?
No jasne. Urzędasy nie będą się zniżać do jakichś starań, trzeba umawiać się na audiencje i pucować klamki ich gabinetów.
Może to tak jak z mieszkańcami których zalało - "można składać wnioski" bo miasto nie ma pojęcia kto został poszkodowany. Tutaj też nic nie wpłynęło, więc dalej czekają ;-)