Zdalna czy stacjonarna? Radni Raciborza z dylematem jakiej chcą sesji
Wybór formuły obradowania w czasie pandemii zajął na listopadowym posiedzeniu sporo czasu raciborskim samorządowcom. Padały przy tym nawet słowa nieparlamentarne.
25 listopada radni Raciborza ponownie spotkali się na sesji zdalnej. Zaczęło się od dyskusji zainicjowanej przez Piotra Klimę. Ten zarzucił szefowi rady Leonowi Fiołce okłamywanie rajców w kwestii konieczności przeprowadzania zdalnych obrad. Klima wskazał, że tzw. przepisy covidowe nie zabraniają radnym obradować w stacjonarnej formule. Poparł go inny nestor rady - Stanisław Borowik. Mówił, że w większych miastach, gdzie członków rady jest jeszcze więcej, sesje są w salach, a nie przez internet, tyle że z zachowaniem reżimu sanitarnego (odległości, maseczki i dezynfekcja).
Wypowiedziane jest nagrane
Leona Fiolkę wspierali w jego decyzji koledzy z klubu radnych NaM-PiS-Anna Ronin. Jarosław Łęski i Zuzanna Tomaszewska oznajmili, że obawiają się zakażeń i chcą nadal zdalnych obrad. Jako argument za zdalną formułą podano, że umożliwia udział w sesji także osobom przebywającym na kwarantannie czy izolacji (w okresie wakacyjnym miało miejsce takie posiedzenie). Dyskusję w tej sprawie soczyście skwitował były szef rady Henryk Mainusz mówiąc na forum: ja pierdzielę. Okazało się, że nie był świadom, że jego wypowiedź usłyszeli wszyscy internauci śledzący transmisję z obrad.
To nie przedszkole
Temat wrócił w końcówce sesji, już po ponad siedmiu godzinach obradowania. Michał Kuliga zauważył, że w urzędzie miasta, skąd sesję prowadził przewodniczący Fiołka, są również inni radni klubu NaM-PiS-Anna Ronin. Podejrzewał nawet, że ktoś zajął w tym celu gabinet opuszczony przez zwolnionego wiceprezydenta Michała Fitę (ostatecznie okazało się, że z tego pokoju nie korzystano). Fakt przebywania kilkorga radnych w magistracie wzbudził niezadowolenie pozostałych, którzy zaczęli dopytywać przewodniczącego Fiołkę, na jakiej zasadzie dokonano ich wyboru. Szef rady tłumaczył, że powodem ulokowania ich przy Batorego były ich sytuacje domowe, rodzinne lub techniczne. Krystyna Klimaszewska i Paweł Rycka krytycznie ocenili decyzję przewodniczącego, a zwłaszcza brak informacji o tym, że udział w sesji w ten sposób był możliwy. Ponieważ Piotr Klima domagał się, aby radni zasiadający w urzędzie ujawnili się, ci zabrali głos. Byli nimi: Anna Ronin, Anna Wacławczyk i Jarosław Łęski. Broniła ich Zuzanna Tomaszewska dziwiąc się, że ktoś na sesji chce rozliczać kogoś z tego, gdzie ten przebywa. - Przecież to nie przedszkole - mówiła.
- Przyszłam tutaj sama do urzędu, nie na zaproszenie i dlatego sobie tutaj siedzę. Nie ukrywam tego. Każdy może to łatwo stwierdzić. To nie jest zabronione, nie powinno się z tego powodu obrażać radnych - oznajmiła Anna Ronin. Przewodnicząca komisji skarg dziwiła się krytykom z rady, że nie skorzystali wcześniej z możliwości zapytania przewodniczącego o formę dostępu do obrad. Stwierdziła, że skorzystała ze zwykłych uprawnień radnego, co każdy z członków rady mógł zrobić.
Jarosław Łęski podał, że wcześniej korespondował z biurem rady, że nie posiada możliwości technicznych, aby łączył się na sesji w miejscu zamieszkania i dlatego skorzystał z dostępu w magistracie.
Anna Wacławczyk, którą Michał Kuliga podejrzewał, że zasiada w gabinecie wiceprezydenta Fity, udowodniła przy użyciu kamerki laptopa, że znajduje się w biurze rady, a tylko fotel przez nią używany jest podobny do tego we wspomnianym pomieszczeniu.
Kto pierwszy ten lepszy
Piotr Klima chciał wiedzieć jakimi kryteriami kierował się L. Fiołka i ten odparł, że zgodził się na obecność radnych na zasadzie kolejności zgłoszeń, a pięć osób może w myśl przepisów covidowych tworzyć zgromadzenia.
Ponadto radny Fiołka posłużył się apelem szefowej raciborskiego Sanepidu Kariny Talabskiej, która sugerowała aby samorządowcy unikali zgromadzeń w większej liczebności. Radni skwitowali taką podstawę działań przewodniczącego jako zalecenie, a nie ścisłe wytyczne.
W "Razem" chcą być razem
Członkowie klubu "Razem dla Raciborza" zapowiedzieli, że na kolejne posiedzenie oczekują wyznaczenia miejsc dostępu w urzędzie, tak by mogli tam jako cały klub uczestniczyć w sesji zdalnej. Paweł Rycka wskazywał, że L. Fiołka faworyzował swoich kolegów klubowych, dzięki czemu możliwe było ich konsultowanie się na bieżąco w gronie klubowym, czego pozostali członkowie rady zostali pozbawieni.
Michał Szukalski także wnioskował o takie rozwiązanie - dla wszystkich radnych i prosił żeby te prośby poważnie potraktować.
Gdzie niedługo trafi rada?
Zirytowany nie tylko tą sytuacją na sesji Piotr Klima skwitował zachowanie przewodniczącego rady i jego klubu "rozwalaniem rady miasta". - Uwielbiacie robić z ludzi idiotów i dlatego ta rada jest jaka jest i to wszystko będzie w dupie niedługo - rzucił do mikrofonu. Leon Fiołka skierował do radnego uwagę o nieużywanie wulgarnego słownictwa.
Makaron on-line
Krytyczny był również Michał Kuliga wytykając radnym z klubu prezydenckiego, że wpierw mówili, że obawiają się spotykać na żywo, a tymczasem sami się zgromadzili w urzędzie. - Informacja, że tak można powinna być jasna i pełna dla wszystkich. Przebywanie na miejscu umożliwia kontakt między sobą, z urzędnikami, czy z radcami prawnymi. Te sesje on-line przeciągają się, potrzeba przerw i one trwają w nieskończoność - stwierdził. Poparł go Henryk Mainusz podsumowując: ile czasu możemy ten sam makaron przewijać tam i z powrotem?
Czy ja dobrze rozumiem, że za te idiotyczne pyskówki płacimy im diety? Co za banda idiotów. Pobiją sie nawet o to kto gdzie siedzi...