Nocne rodaków rozmowy, czyli o jakiej nocy sylwestrowej marzy Katarzyna Dutkiewicz
Przepytaliśmy bohaterów naszych artykułów o sprawy świąteczno-noworoczne. Sprawdź, kto przynosi prezenty w ich domach, bez jakiej potrawy nie wyobrażają sobie wieczerzy wigilijnej, z kim chcieliby spędzić wymarzoną noc sylwestrową, czy też jakie mają postanowienia na nowy rok.
1. Choinka - sztuczna czy żywa?
Najczęściej żywa, nieduża, w donicy, która po świętach znajduje swe miejsce w ogrodzie na wsi, gdzie już wiele pokoleń naszych świątecznych choinek szczęśliwie sobie rośnie.
Ale doceniam również sztuczne drzewka, które – oprócz swych praktycznych zalet – są też niejednokrotnie prawdziwymi dziełami sztuki dekoratorskiej.
2. Kto w Pani domu przygotowuje świąteczne potrawy?
Potrawy świąteczne w naszym domu to bez wątpienia wyzwanie zespołowe, które oficjalnie rozpoczyna już w listopadzie przygotowanie ciasta na staropolski piernik dojrzewający. Główny front działań kuchennych bierzemy na siebie z córką, podobnie jak wsparcie Aniołka w doborze i kupnie prezentów. Mąż natomiast przede wszystkim kompleksowo ogarnia spożywcze zaopatrzenie, ale i w kuchni ma swój przydział kompetencji i potrawy, które przygotowuje osobiście. Jednym słowem – w grudniu wszystkie ręce na pokład!
3. Kutia, moczka, a może coś innego? Bez której potrawy nie wyobraża sobie Pani wieczerzy wigilijnej?
Nasze święta to prawdziwy mix tradycji wigilijnych z różnych części Polski: Kresów, Pomorza i Śląska. Na świątecznym stole swe miejsce znajdują potrawy znane nam z domów naszych Babć i Dziadków z obu stron oraz naszych domów rodzinnych. Chętnie korzystam z tego bogactwa, delektując się kutią poznaną dzięki rodzinie męża, makiełkami/makówkami przygotowywanymi w rodzinie mojego Taty, ale nade wszystko moczką, która dla mnie osobiście jest najważniejszym świątecznym przysmakiem obok grochu z kapustą, obowiązkowego do ryby. Groch z kapustą to smakowite, najcieplejsze wspomnienie świątecznej kuchni Babci ze strony Mamy, która piekła też na święta najpyszniejsze drożdżowe kluseczki z makiem. I ja je przemycam do menu, gdzie śledzie konkurują z karpiem, grzybowa z barszczem, a wśród tylu pyszności pięknie odnajdują się pierogi: ruskie oraz z kapustą i grzybami. W tej świątecznej obfitości zrezygnowałam jedynie z kompotu z suszu oraz zupy rybnej z rybich głów, które nie znajdowały u nas swych amatorów.
4. Kto przynosi prezenty w Państwa domu? Dzieciątko, Gwiazdor, święty Mikołaj, a może... Dziadek Mróz?
Jako, że rodzinne strony mojej Mamy to Małopolska, nasze prezenty pod choinkę w wigilijny wieczór podrzuca od zawsze Aniołek. Nawet prawdziwie mroźnymi i śnieżnymi zimami lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pilnowaliśmy z rodzeństwem wytrwale, by przed wigilijną wieczerzą zostawić uchylone okno przy choince, by nas nie ominął! Święty Mikołaj przynosi natomiast drobne, najczęściej słodkie podarunki wyłącznie 6 grudnia.
5. Świąteczny prezent, który zapamiętam na zawsze to...
Pośród najczęściej bardzo praktycznych prezentów mojego dzieciństwa wspominam do dziś śliczne i ciepłe skórzane rękawiczki z jednym palcem, które pomiędzy pozostałymi włóczkowymi były dla mnie wówczas szczytem elegancji i prezentem prawdziwie luksusowym. Ale najgłębiej w serce zapadł mi maleńki srebrny pierścionek z onyksem, moja pierwsza w życiu (nie licząc pierwszokomunijnego zegarka) prawdziwa biżuteria, dzięki której na Boże Narodzenie w wieku lat trzynastu poczułam się prawdziwie dorosłą i bardzo kobiecą istotą.
Do dziś nie rozstrzygnęłam, jakim sposobem Aniołek tak dobrze dobrał właściwy rozmiar pierścionka.
6. Jaka jest Pani ulubiona kolęda?
Bardzo lubię kolędy i pastorałki, szczególnie w aranżacji „na góralską nutę”. Do tych ulubionych zaliczam „Wśród nocnej ciszy”, „Gore gwiazda Jezusowi”, „Gdy śliczna Panna”, czy prześliczną, znaną chyba wszystkim przedszkolakom „Aniołek maleńki jak wróbelek”.
7. Z kim chciałaby Pani przełamać się opłatkiem? (dowolna osoba - sławna aktorka, postać historyczna, ulubiony pisarz itd.)
Bardzo prędko zabrakło w moim życiu Babć i Dziadków, Dziadka ze strony Taty nie dane mi było poznać wcale. Gdy ja byłam dzieckiem, a część naszych Kochanych Seniorów jeszcze wśród nas, mieszkali poza Raciborzem i nie przeżyliśmy nigdy wspólnej wielopokoleniowej Wigilii w rodzinnym komplecie. Dlatego ożywiam w wyobraźni taki stół wigilijny, który pozwoliłby nam się ponownie spotkać, przełamać opłatkiem, cieszyć swoją obecnością i bliskością. Spędzić świąteczny czas z tymi, którzy odeszli zanim dorosłam, by móc w pełni czerpać z tych relacji i rodzinnych więzi – byłoby cudownym darem.
8. Wymarzona noc sylwestrowa - gdzie i z kim?
W drewnianym domku przy bałtyckiej plaży, z miejscem na ognisko w ogrodzie, z widokiem na morze i niebo zamiast sali balowej, w wygodnych ciepłych ciuchach zamiast sukni z brokatem. Z bliskimi i przyjaciółmi. A krótko przed północą dołącza do nas spontanicznie absolutnie wyjątkowe i arcyważne dla mnie trio Kaczmarski – Gintrowski – Łapiński i już do świtu prowadzimy „długie, nocne rodaków rozmowy” przerywane tylko wersem pieśni i dźwiękiem gitary (to tak jeszcze w duchu świątecznych marzeń niedościgłych w kontekście pytania nr 7).
9. Co było najlepszego/najgorszego w mijającym roku?
Mijający rok wszystkim nam zapewne zapadnie w pamięć z powodu wyjątkowych zagrożeń i wyzwań związanych z pandemią koronawirusa. Zmiany, które wywołała w każdej niemal dziedzinie naszego życia, strach o najbliższych, ciążące mocno poczucie odpowiedzialności za zdrowie współpracowników i podopiecznych, izolacja, to z pewnością najgorsze aspekty 2020. Te trudne miesiące odsłoniły i zweryfikowały przy okazji błyskawicznie – jak to w kryzysie - złe i dobre intencje, zaostrzyły antagonizmy, ale i wydobyły pokłady empatii, solidarności. Inaczej przyszło mi spojrzeć na wiele relacji, trzeba było z jednej strony zaakceptować sporo rozczarowań, z drugiej, na szczęście, odkryć na nowo niezwykłą siłę życzliwości i wsparcia. Wierzę, że więzi, które „zahartowały się w ogniu” tego trudnego roku to jego najlepszy kapitał.
10. Czy ma Pani jakieś postanowienie na 2021 rok? Jeśli tak, to jakie?
Kilka lat temu zdecydowałam się nie podejmować więcej jakichś szczególnych postanowień noworocznych – doświadczenie uczy, że kolejne dni i lata niosą nieprzewidywalne zdarzenia po drodze, od których zależy nasza codzienność, a nic tak nie frustruje, jak zarzucone w kąt własne postanowienia… Dlatego wyznaczam sobie na bieżąco najróżniejsze, mniejsze i większe cele, ale też nie zamykam się na nieplanowane zwroty akcji, które przynoszą często najciekawsze życiowe przygody i doświadczenia. W centrum mojej uwagi pozostaje mało odkrywczo, ale niezmiennie: zdrowie, moje i moich bliskich. Oraz wytrwałe pielęgnowanie nie poddającego się przeciwnościom i upływowi czasu optymizmu i „apetytu na życie”.
Ludzie
samorządowiec i polityk, obecnie prezes Fundacj Elektrowni Rybnik