Lenk do Polowego w sprawie śmieci: prowadzimy niepotrzebną wojnę
Były prezydent Raciborza spiera się z obecnym o zmianę w systemie gospodarki odpadami w Raciborzu. Dariusz Polowy wskazuje na deficyt, który generuje obsługa tzw. nieruchomości niezamieszkałych (m.in. sklepy, firmy, parafie, ogródki działkowe). Proponuje wyłączyć je z systemu. Mirosław Lenk twierdzi, że powinny pozostać, ale trzeba skontrolować czy właściciele nieruchomości przestrzegają prawa.
Uproszczona definicja
Dariusz Polowy spytał radnych czy wiedzą co to jest odpad komunalny? Przytoczył definicję ustawową, wskazując, że występuje podobieństwo komunalnych śmieci do tych, powstających wskutek działalności gospodarczej. Kontrował go Marian Czerner w przeszłości kierujący Przedsiębiorstwem Komunalnym. Według niego słowa włodarza są zbytnim uproszczeniem w tej sytuacji.
Do postulatów kontrolowania przedsiębiorców odniósł się wiceprezydent Dominik Konieczny, wskazując, że do masowego sprawdzania nie wystarczy urzędników zatrudnionych przy Batorego. Dochodzi to tego problem kompetencyjny, bo takie kontrole związane są z obszarem ochrony środowiska, a to już zakres pracy starostwa powiatowego, a nie urzędu miasta.
Czy wycinka to jedyny mechanizm?
Radny Czerner zwrócił uwagę na harmonogram odbioru odpadów w Raciborzu. Jego zdaniem każdy mieszkaniec wie kiedy wystawiać konkretne odpady (zmieszane czy segregowane). - A skąd firma Empol wie gdzie i po co ma pojechać w przypadku nieruchomości niezamieszkałych? - spytał obecną na posiedzeniu Mariolę Wierzbicką kierującą referatem ds. gospodarki odpadami w wydziale komunalnym. Ta wyjaśniła, że urząd przekazuje Empolowi wykaz takich nieruchomości, a ich właściciele sami "dogadują się" z firmą co do częstotliwości wywozu odpadów. Urząd zatwierdza harmonogram ich wywozu. - Na jakiej podstawie firma jeździ odbierać śmieci częściej niż wynika z deklaracji? - dociekał Czerner. Wierzbicką wyjaśniła, że w dokumencie nie ma informacji o częstotliwości wywozu. Znajduje się tam jedynie wskaźnik nagromadzenia odpadów. Kierowniczka dodała, że od nowego roku system się zmieni (ustawowo) i należność za śmieci będzie wynikała z liczby faktycznie zadeklarowanych kubłów czy kontenerów.
Czerner, który pełni funkcję wiceprzewodniczącego w radzie miasta chciał wiedzieć czy w urzędzie zorientowano się, że odpady z nieruchomości niezamieszkałych odbiera się częściej niż miałoby to wynikać z zadeklarowanej ilości śmieci? - Dlaczego nie dostosowaliśmy do tego deklaracji? Dlaczego nie zakazano Empolowi jeździć częściej? - pytał M. Czerner.
Prezydent Polowy oznajmił, że problem w tym, że na Batorego tego dotąd nie wiedziano. Wiedza pojawiła się kiedy włodarz dokonał swoich obliczeń. - Dlatego od maja przedkładam radzie propozycję wyłączenia w systemie jego deficytowej części - podkreśliła głowa miasta.
Czerner spytał czy prezydent sprawdził inne mechanizmy, które sprawią, że do systemu nie będzie się dokładać. - Czy jedynym takowym jest wycięcie "niezamieszkałych"? - rzucił.
Tu włodarz odparł , że można próbować różnych rozwiązań, natomiast wysoki deficyt i tak pozostanie. Bo ustawowa stawka odbioru stamtąd śmieci wynosi 58 zł czyli 1/3 stawki rynkowej i nie wiadomo kiedy zostanie podwyższona. Zdaniem Polowego niemożliwym jest przy obecnym stanie zatrudnienia w magistracie sprawdzenie każdego kto wystawia śmieci, bo przed śmieciarką musiałby jeździć urzędnik i dokonywać kontroli kto i co wystawia, żeby móc udowodnić później np. jakiejś firmie, że wystawia więcej kontenerów niż powinna. Nawet sprawdzanie tego dzięki danym z monitoringu śmieciarek jest ponad możliwości kadrowe magistratu. Jak zaznaczył Polowy lepiej dla urzędu byłoby po wyłączeniu "niezamieszkałych", bo wtedy na Batorego sprawdzane byłyby tylko dokumenty - umowy firm i faktury za usługę od wywożących śmieci.
Niebezpieczny przekaz
M. Czerner nie dawał za wygraną. Stwierdził, że w urzędzie od maja wiadomo o problemie i powinno nastąpić działanie, żeby go rozwiązać. - Wiemy, że coś jest nie tak. Odpady się mnożą, a mieszkańcy muszą za to płacić - stwierdził wiceprzewodniczący rady miasta.
D. Polowy bronił się, że kontrolować nie ma czego, bo opłata za odbiór i zagospodarowanie śmieci to rodzaj podatku, a nie rachunek za dokładną liczbę wytworzonych śmieci.
Radnego Czernera poparł Mirosław Lenk. Też uważa weryfikację deklaracji za zasadną. Jego zdaniem właściciele nieruchomości niezamieszkałych powinni dopłacać za kubły wystawiane poza deklarowanymi.
Skrytykował Polowego za rozpowszechnianie informacji, że odpady z działalności gospodarczej są podobne do komunalnych. - To niebezpieczne, proszę nie wprowadzać mieszkańców w błąd - mówił.
Prezydent przypomniał, że posłużył się treścią ustawy i spytał o źródło wiedzy Lenka. Ten odparł, że czytał opinie do ustawowych rozwiązań. - I pan myśli, że obronimy się tym w sądzie? - powątpiewał D. Polowy. Dodał przy tym, że sieci handlowe sprawdzają w urzędzie czy zostaną w systemie miejskim, bo to dla nich korzystne rozwiązanie - trzykrotnie tańsze niż na wolnym rynku.
M. Lenk oznajmił, że "niewątpliwie coś się stało w miejskim systemie", bo wzrósł strumień odpadów. Według niego chodzi o to, "że produkt działalności gospodarczej lokowany jako komunalny i właściciele nieruchomości niezamieszkałych na tym korzystają". - Bo można coś zarobić, można zaoszczędzić, ale moim zdaniem oni robią to niezgodnie z prawem. Zapewnia, że w pierwszych latach systemu nikt nie popełnił błędu, bo chodziło nam o system kompleksowy, żeby śmieci nie trafiały do rowów. Co dzieje się w gminach, gdzie system nie objął nieruchomości niezamieszkałych - zauważył były prezydent Raciborza. Dodał, że do momentu, gdy rządził miastem sieci handlowe miały odrębne umowy na wywóz odpadów związanych z działalnością gospodarczą.
Ta dyskusja jest bez sensu
Prezydent Polowy podtrzymał swoją opinię, że przez 7 lat nikt w urzędzie nie sprawdzał ile "niezamieszkałe" oddały śmieci i ile to kosztowało. - Dlatego trudno jest dziś mówić, że system się wcześniej spinał. Było założenie, że pieniędzy starcza, a kiedy zabrakło to podniesiono stawkę od osób fizycznych - powiedział radnym włodarz. Jego zdaniem brnięcie teraz w kontrole i od tego uzależnianie dalszych działań zabierze urzędnikom sporo czasu. - Miesiące będą mijać, a mieszkańcy będą dokładać do deficytu który ewidentnie wystąpi. Bo koszt wywozu kontenera z "niezamieszkałych wyniesie 150-170 zł, a opłata wyniesie 58 zł - skwitowała głowa miasta.
Podirytowany uporem swego następcy Mirosław Lenk uznał, że nie ma sensu z nim dyskutować. - Pan sobie obrał jasny kierunek przekazu, że 7 lat temu poprzednia władza popełniła błąd i odtąd nikt nie kontrolował stanu rzeczy. I wiadomo kto jest winien. Taka dyskusja jest bez sensu, bo my pana nie przekonamy. To pan jest władny sprawdzić i poprawić ten system. Po to pan jest w urzędzie. Argumentów pan nie słucha, a to jest jakaś wiedza.
Ma pan jeden scenariusz i jeden kierunek. Chce pan radnych konfrontować z mieszkańcami. Daleko pan z tym nie pojedzie - podsumował Mirosław Lenk. Ocenił dialog z Polowym jako "niepotrzebną wojnę".
Nie tylko pan Mirosław Lenk tak myśli. Jeszcze 12 radnych poza nim jest przeciwnych panu prezydentowi. W tych okolicznościach pan Dariusz Polowy znalazł się w sytuacji karpia, który oczekiwany jest na wigilijnej kolacji. Będzie to pierwsza wigilia w tak ciepłej atmosferze i wypadnie w czerwcu roku pańskiego 2021.
Koledzy Mirusia zapłacą wincyj :( Foszek? Panie MIrosławie Pana czas minął, klocek na rynku, klocek na Odrze, doradzaj Pan w Rybniku. My już dziękujemy.