Droga, która powinna być, ale jej nie ma. A dojazd potrzebny
To, co dawniej nie przysparzało aż tak dużych problemów, dzisiaj staje się utrapieniem. Turzanin nie chce zgodzić się, aby przez jego podwórko przebiegała droga dojazdowa do dalszej posesji. Liczy na inne rozwiązania, ale tych jak tłumaczy burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha nie ma. Pat więc trwa.
Wydzielenie drogi z działki
Po pomoc nasz rozmówca zwrócił się do starosty Grzegorza Swobody. – Proszę o nadzór w tym temacie oraz jak najszybszą interwencję, skoro była droga gminna to dlaczego teraz ma jej nie być kosztem mojej osoby – czytamy w treści pisma.
Starosta Grzegorz Swoboda w odpowiedzi przypomniał, że ustanowienie służebności drogi dojazdowej do dalszej działki ma charakter cywilnoprawny i w przypadku braku porozumienia pomiędzy stronami, sprawę taką rozstrzyga właściwy sąd na wniosek strony. Dalej starosta odniósł się do zaoranej drogi, wskazując, że dojazd „jest niemożliwy z uwagi na brak drogi na tej działce i występujące przeszkody w terenie”. Jednocześnie w ocenie włodarza najkorzystniejszym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby wydzielenie drogi gruntowej z działki sąsiedniej, bezpośrednio przylegającej do pola pana Pawła. Co również w ocenie naszego Czytelnika odnajduje uznanie.
Burmistrz: mamy związane ręce
Pytamy Pawła Machę, burmistrza Kuźni Raciborskiej o komentarz do zaistniałego problemu. Na wstępie mówi: gmina nie jest stroną w tym postępowaniu. Stroną jest osoba, która dzierżawi dom obok pana Brzoski. Dalej włodarz wskazuje, że odwiedził obu mieszkańcom z misją mediacji, jednak ta – jak relacjonuje – zakończyła się fiaskiem. – Myśmy nie wzięli żadnej ze stron i zostawiliśmy tę sprawę do rozwiązań sądowych – twierdzi burmistrz.
Włodarz przypomina o nieistniejącej drodze, podkreślając, że wykonanie jej w tym miejscu, gdzie ukazana jest na mapach, jest niemożliwe. Wskazuje na dom, który powstał w jej ciągu i przedwojenne zaszłości, na które, zdaniem burmistrza, gmina nie ma żadnego wpływu. – Komunalizacja tych dróg nastąpiła z automatu, a nikt tego nie oglądał wcześniej – mówi. Jednocześnie dodaje, że w urzędzie był pomysł, aby przeprowadzić dojazd po krawędzi skarpy. – Tam jest obniżenie terenu wzdłuż domu, który stoi okrakiem, ale też nie da się zrealizować tam drogi. To fizycznie niemożliwe – tłumaczy. Jednocześnie burmistrz nawiązuje do pomysłu, który podał również starosta Swoboda, wskazując, że ze strony właścicieli pola nie ma zgody, aby droga w tym miejscu powstała. – Właściciel, który odwołał się od decyzji asesora (Paweł Brzoska – przyp. red.) też nie chce zgodzić się, aby odstąpić obok siebie kawałek pola na drogę. Gmina wykazała wszelką wolę, aby rozwiązać tę sytuację – argumentuje.
Burmistrz Macha mówi nam, że ze strony urzędu jest wola współpracy. – Jeśli ktokolwiek znajdzie jakieś rozwiązanie, to urząd miasta będzie szukał możliwości pomocy w tej sytuacji – deklaruje włodarz.
Jak problem postrzega druga strona?
Kontaktujemy się z obecnymi dzierżawcami posesji bez dojazdu, którzy prowadzą w tym miejscu naukę jazdy konnej oraz hipoterapię dla dzieci. Przemysław Pietrzak wskazuje, że początkowo dojazd do ich posesji odbywał się przez podwórko sąsiada, choć po postawieniu płotu przejazd już nie jest możliwy. – W międzyczasie starałem się o chodnik, który by mógł prowadzić wąską drogą miejską. Plan był, żeby to zrobić w taki sposób, że gmina dostarczy mi płytki chodnikowe, a ja sobie we własnym zakresie je położę. Niestety, w październiku dostaliśmy decyzję z sądu, że na czas postępowania pan Brzoska ma nam otworzyć przejazd, czego nie robi do teraz. Natomiast gmina mówi, że skoro mamy na to papierze, to przejazd będzie i nie będą bawić się w odnawianie kamieni na tej wąskiej drodze, gdzie mógłby być chodnik. Choć nawet jeśli pan Brzoska otworzy przejazd po swojej posesji, to dalsze 150 m drogi aż pod dom i tak nie jest przejezdna, a wygląda tylko jak miedza między polami – mówi dzierżawca.
Dawid Machecki
Ludzie
Starosta Raciborski
Były burmistrz Kuźni Raciborskiej.
50.182879, 18.256282
Mówię o tym. Widok street view trzeba ustawić nieomal na północ.
A jeśli już gmina chce pomóc koniecznie wszystkim zainteresowanym, to niech zamieni to, i tak już zaorane / zaanektowane, przez rolnika, 540 m2 swojego gruntu, położonego na części pasa drogowego (część działki nr 1230/30), przyległego do parceli 1229, na nowo wytyczony, prościutki pas gruntu, o tej samej powierzchni, na styku działek 1229 i 1231. Da to prostą drogę, z prawie zerową niweletą, o szerokości nie mniejszej, niż 4 metry i o najmniejszej koniecznej długości, do wykonania utwardzenia, bo tylko 158 metrów. Żadna z posesji (nawet te mokradła nad rzeczką) nie straci przy tym dostępu do drogi, a żaden z właścicieli domów nie będzie musiał korygować płotów, ani rozbierać chlewików, ani znosićaut klientów stadninki, pod swoimi oknami. Nie będziecie też mieli już problemu technicznego z budową drogi, po długości skarpy. Wystarczy tylko uzmysłowić właścicielowi pola, na numerze 1229, o co kaman, bo na pewno będzie płakał, że to zamiana ze stratą, choć pewnie już lata sobie żniwuje i zbiera zboże z waszej "drogi".
Sołtysie, czy to braliście pod uwagę?
Poprawka, od asfaltu jest 250 metrów do stadniny.
Na jakiej podstawie orzeczono o drodze koniecznej, po gruntach posesji domu nr 25, skoro szlak drogowy, na mapach, wytyczony jest od numerów 19 oraz 20 i jest dość szeroki, żeby wykorytować i utwardzić 350 metrów drogi? Chodzi o kasę? Czy o to, że w tym pasie nr 20 pobudował jakieś budynki gospodarcze? Gmina pozwoliła zabudować swój grunt? Nikt nie chce dojazdu do biznesu pod swoimi oknami, bo to ruch wielokrotnie większy, niż dojazd do posesji mieszkalnej, Ale geodezyjnie działki wytyczone są, No chyba, że geoportal "kłamie" albo biznes nie chce inwestować swoich pieniędzy, w swój biznes i woli taniej, czyli czyimś kosztem.
Nie znam sytuacji ani położenia działek, ale na pewno na miejscu własciciela bym nie oddał swojej własności, bo tak sie komuś podoba i chce przez moje podwórko wybudować drogę. Ten kto wybudował sobie dom gdzieś w polu doskonale musiał zdawać sobie sprawę z tej sytuacji, to samo obecny dzierżawca. Teraz pretensje do Bogu ducha winnego sąsiada, że nie chce żeby jego działkę przecinała droga. Co to kogo obchodzi, że tam gdzie powinna być droga, jest zaorane pole.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Sołtys
Jeżeli nadano numer posesji to w interesie gminy jest zapewnić dojazd do posesji a mowa o autostradzie świadczy o tym człowieku jakie ma pojęcie o autostradach
To jest karygodne że młode małżeństwo musi nosić wszystkie zakupy i elementy do remontu domu na plecach około 300metrow ten pan niech się zastanowi nad tą autostradą a dojazdem do jednej posesji
Bo życie jest różne