Racibórz 2030: przytulny i rodzinny czy wielki i przemysłowy?
Drugie warsztaty związane z budowaniem strategii rozwoju miasta do 2030 roku odbyły się 15 marca w internecie, na platformie Zoom. - Mamy 100% wyższą frekwencję niż za pierwszym razem - stwierdził na początek wiceprezydent Raciborza Dawid Wacławczyk. Na inaugurujących warsztatach było dwóch mieszkańców, na drugich - czterech.
Zachęcanie raciborzan do włączenia się w myślenie o przyszłości ich miasta, na razie idzie ekspertom z InnoCo oraz urzędnikom z Batorego jak po grudzie. Pierwsze spotkanie zorganizowano w jednej z największych sal gimnastycznych w mieście - w SP15, ale zainteresowało ono jedynie dwóch mieszkańców i dziennikarza Nowin. Drugiemu spotkaniu też się przyglądaliśmy i poza gronem urzędników i specjalistów od strategii podłączyły się w internecie cztery osoby.
W tym gronie pojawili się: studentka, pracownik dużego zakładu w powiecie oraz były raciborzanin. - Jestem porażony tak nikłym zainteresowaniem tymi warsztatami, przecież chodzi o przyszłość Raciborza i ludzie się tym nie interesują - zauważył jeden z uczestników. Narzekał, że o wydarzeniu dowiedział się w ostatniej chwili i sugerował urzędnikom zwiększenie działań informacyjnych o pracach nad strategią.
Nadzorujący temat budowania strategii Raciborza wiceprezydent Dawid Wacławczyk uważa, że to najistotniejszy dokument dla samorządu.
- Niesłychanie poważnie traktujemy te spotkania, każdy przedstawiony tu głos ma dla nas znaczenie - zapewnił na otwarcie pierwszy zastępca prezydenta Dariusza Polowego.
Prowadzący warsztaty Marcin Baron z InnoCo rozpoczął od pytania o Racibórz za 10 lat. - Jak to miasto ma się nie zgubić wśród innych? - spytał.
Pierwsza odpowiedź pochodziła od młodego mężczyzny, który aktualnie powraca do Raciborza z Wrocławia. Będzie tu pracował zdalnie. Ma pewne obawy z ponownym osiedleniem się w rodzinnym mieście, ale zawsze mu się podobało i uważa, że ma rodzinny klimat i jest ładne, zielone. Chciałby, żeby takim pozostało w perspektywie najbliższych lat. Obawia się tylko czy w niedużym Raciborzu, jego dzieci będą miały dostęp do równie bogatej oferty edukacyjnej, także pod względem poziomu nauczania, jak w większym mieście.
Pracuj gdzie mieszkasz
Druga zabrała głos studentka, wskazując, że w Raciborzu muszą być miejsca pracy dla absolwentów. Sama, studiując gospodarkę przestrzenną, dostrzegła, że w jej mieście jest mało możliwości zatrudnienia z takim wykształceniem, w odróżnieniu od większych ośrodków. Luk Palmen z InnoCo spytał ją co myśli o dojeżdżaniu do Gliwic lub Opola przy zamieszkiwaniu w Raciborzu. Młoda kobieta stwierdziła, że takie dojazdy na dłuższą metę będą męczące i wolałaby zamieszkać w którymś z tych miast, gdyby podjęła tam zatrudnienie.
Kolejny rozmówca wyjaśnił, że nie mieszka w Raciborzu, ale wywodzi się stąd i ma regularny kontakt z miastem. Uważa, że tutaj czas płynie wolniej niż w większych ośrodkach miejskich.
Zwrócono uwagę na kurczenie się Raciborza pod względem liczby jego mieszkańców. - Czy moje dzieci będą miały tu dużo rówieśników? - zastanawiał się jeden z dyskutujących.
- Depopulacja to być może nasz najważniejszy problem - zauważył wiceprezydent Wacławczyk. Przytoczył swą niedawną rozmowę na temat przyszłości Raciborza, w której usłyszał, że samorządowcy powinni skupić się na tym jak Racibórz ma się mądrze kurczyć, zamiast myśleć o jego rozwoju. - Musimy skupić się na jakości życia tutaj, jeśli nie udaje się zwiększać liczby mieszkańców - skwitował. Uczestnicy zauważyli, że z ich roczników wielu rówieśników opuściło swoje miasto.
Zatracony duch
L. Palmen poddał pod dyskusję temat inicjatyw społecznych i angażowania się mieszkańców w działalność na rzecz innych, na rzecz miasta. Odpowiedział mu Dawid Wacławczyk: z trzecim sektorem jest tak sobie. Z jego obserwacji wynika, że teraz mieszkańcy wolą się zrzeszać w nieformalnych kręgach jak grupa na Facebooku niż tworzyć formalne ramy stowarzyszeń czy organizacji. Jedyna w męskim gronie kobieta opowiedziała, że była tancerką w zespole tanecznym, działający przy domu kultury. Jej zdaniem z czasem zaczęto w nim zbytnio preferować kwestie finansowe, zapominając o pasji do tańca. - Mam żal, że tak się to skończyło - skomentowała. D. Wacławczyk podzielił z nią pogląd, że sprawy bytowo - organizacyjne przesłaniają społecznikom ducha, który doprowadził do powstania tych inicjatyw. - Para idzie w utrzymanie się tych organizacji przy życiu - stwierdził wiceprezydent.
Powracający do Raciborza jego były mieszkaniec podzielił się swą obserwacją, że jego znajomi nie krytykowali jego decyzji. Usłyszał od nich, że sami o tym myśleli, ale obawiają się utraty obecnej pozycji zawodowej. Luka Palmena ciekawiło czy taki powrót z dużego miasta oznacza osiedlenie się na osiedlu bloków w centrum, czy też w domu jednorodzinnym. Usłyszał, że chodzi o zamieszkanie w domu.
Ludzie
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Ludzie pracujący nie mają czasu na rozmowy w wyznaczonych przez was terminach i godzinach. Albo robicie coś dla siebie, albo dla ludzi. To raz. Dwa, społeczeństwo jest zniechęcone zlewaniem jego opinii przez lata. Kolejna sprawa. Stwórzcie np adres mailowy na propozycje i sugestie, to może będzie większy odbiór, gdy ludzie będą mogli coś zrobić w wolnym czasie
Mam takowy dylemat czy pan wiceprezydent powinien być tu, gdzie jest. Może wziąłby na czas wyjaśnienia sprawy rzekomego plagiatu jakiś bezpłatny urlop i zaczekał aż sprawa się wyjaśni? Na tym stanowisku lepiej byłoby aby zajmował je ktoś bez skazy, a sprawa rzekomego plagiatu jednak kładzie się cieniem na postaci pana wiceprezydenta. Z takim niewiadomo czy czystym w pełni przewodnikiem mamy podążać w przyszłość?