W Skrzyszowie i Zakopanem pożegnano Łucjana Wnuka. "Wielu doświadczyło jego namacalnej, bezinteresownej, niewyrachowanej dobroci"
- Pogrzeb odbywa się kiedy obowiązują liczne obostrzenia. W normalnym czasie, sądzę, byłby to największy pogrzeb w historii parafii - powiedział ks. Witold Tatarczyk, proboszcz parafii pw. Michała Archanioła w Skrzyszowie, podkreślając, jak wiele osób doświadczyło życzliwości zmarłego przed trzema dniami Ś.P. Łucjana Wnuka. W czasie kiedy w Skrzyszowie odbywał się pogrzeb, msza żałobna została odprawiona również w Sanktuarium Narodowym Matki Boskiej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem, z którym zmarły był mocno związany.
Ostatnie pożegnanie i pogrzeb zmarłego 18 kwietnia przedsiębiorcy, byłego zastępcy komendanta komendy straży pożarnej w Wodzisławiu, honorowego prezesa Gwiazdy Skrzyszów, a przede wszystkim - co jest powszechnie podkreślane - wielkiego przyjaciela i darczyńcy wielu organizacji społecznych i instytucji, odbył się w południe 21 kwietnia w kościele parafialnym i cmentarzu parafialnym w Skrzyszowie. W tym samym czasie zmarłego żegnano również na zakopiańskch Krzeptówkach. Tamtejsze Sanktuarium Narodowe Matki Boskiej Fatimskiej, w którym odprawiono mszę żałobną, sąsiaduje z pensjonatem "Pod Giewontem", którego zmarły był właścicielem, podobnie zresztą jak hotelu "Tatra" w Zakopanem.
Dobroć z miłości
W kazaniu pogrzebowym, wygłoszonym w Skrzyszowie przez ks. Krzysztofa Fulka, kustosza Sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich, padły znamienne słowa: - Ktoś powiedział, każda miłość, jeśli jest autentyczna, zaprowadzi cię na krzyż. Każda prawdziwa miłość wiedzie na krzyż. Miłość w życiu Ś.P. Łucjana miała setki twarzy osób, które doświadczyły jego dobroci, autentycznej, namacalnej, prostej. Niewyrachowanej. Bezinteresownej. Ilu ludzi spotkał, tylu ludzi doświadczyło jego dobra, na przeróżne sposoby. Każdy z obecnych na pogrzebie mógłby o tym napisać własną historię. Miłość zakrywa wiele grzechów, o tym uczy Pismo Święte. Uczynki miłosierne względem duszy i ciała są tą jałmużną, którą obmyjemy, zakryjemy nasze grzechy - powiedział ks. Krzysztof Fulek, który znał zmarłego od 50 lat.
Pomagał z pokorą
- Śmialiśmy się często, że Zakopanem to taka filia Skrzyszowa. Bo chyba mieszkańcy żadnej innej miejscowości w Polsce tak często tam nie bywali. Wiemy wszyscy dlaczego - mówił ks. Witold Tatarczyk, przypominając, że na zaproszenie zmarłego i jego żony, w ich hotelu i pensjonacie gościli co roku członkowie chyba wszystkich organizacji ze Skrzyszowa. - Zapraszał również służbę liturgiczną, ministrantów, dzieci z rodzin wielodzietnych i potrzebujących. Kiedy miałem wyrzuty sumienia czy nie nadużywamy gościnności, to zawsze mówił, że cieszy się, iż korzystamy z jego zaproszenia - wspominał ks. Tatarczyk. Proboszcz Skrzyszowa podkreślił wielką hojność zmarłego, również dla parafii. - Nie trzeba było go prosić. Sam proponował. Czynił to z wielką pokorą. Z żoną zawsze mówił: prosimy o przyjęcie tego daru - mówił na zakończenie mszy pogrzebowej ks. Tatarczyk. Do kościoła w Skrzyszowie zmarły sprowadził z Sanktuarium na Krzeptówkach figurę Matki Boskiej Fatimskiej, wyrzeźbioną w najbardziej znanej pracowni rzeźbiarskiej, zajmującej się rzeźbieniem takich figur, prowadzoną przez rodzinę świętych Hiacynty i Franciszka, świadków Objawień Fatimskich.
Ceniony, życzliwy, wspaniały szef
Zresztą wielka dobroć zmarłego podkreślana jest powszechnie. Choćby w mediach społecznościowych czy komentarzach, w których z wielkim szacunkiem zmarłego żegnają i wspominają nie tylko jego pracownicy, ale też przedstawiciele wielu organizacji i instytucji, samorządowcy. "Na zawsze pozostanie w naszej pamięci jako ceniony, życzliwy i wspaniały szef, wśród pracowników cieszący się powszechnym szacunkiem i uznaniem." - napisano na profilu społecznościowym hotelu "Tatra". - Bez jego wsparcia nie byłoby największych sukcesów Gwiazdy. Był niezwykle skromnym człowiekiem, który żył nie tylko dla siebie. Pomagał Gwieździe, ale też wielu innym organizacjom - wspominał zmarłego w rozmowie z nami Krzysztof Surowiec, prezes Gwiazdy Skrzyszów.
Wierzył w Boga
Ks. Witold Tatarczyk w kończącej mszę pogrzebową przemowie podkreślił, że postępowanie zmarłego wypływało z przyjętej przez niego filozofii życia: - Budował po to, by dać zatrudnienie innym. Mówił, że przyjemność pieniądze dawały mu tylko wtedy, kiedy mógł pomagać innym. Jego interesowało tylko to, czy ma pieniądze na wypłaty dla pracowników i czy z tego co zostaje, może się z kimś podzielić. Mówiłem mu nieraz, że powinien uczyć biznesmenów zasad życia i korzystania z pieniędzy. On wtedy odpowiadał, że jak ci ludzie nie wierzą w Boga, albo są słabej wiary i pieniądz jest dla nich najważniejszy, to on niczego ich nie nauczy.
Łucjan Wnuk
był absolwentem Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. Od 1 czerwca 1994 r. do 28 lutego 1996 r. był zastępcą komendanta komendy rejonowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śl. Był prezesem firmy Fire-System w Mszanie, właścicielem Gościńca Wodzisławskiego oraz hotelu Tatra w Zakopanem i pensjonatu Pod Giewontem w Zakopanem. Miał 60 lat.