PIP kontra eks-prezes Ramety. Rozprawa wkracza w fazę finałową
Oskarżony m.in. o ciężkie naruszenie przepisów prawa pracy Stefan Fichna poprosił o sąd odstąpienie od wymierzeniu mu kary. Ta, zwłaszcza z perspektywy zwolnionych latem 2019 roku, wydaje się niezbyt dotkliwa, ale wyrok jeszcze nie zapadł. Co istotne - Fichna "wygrał" w sądzie ze swymi byłymi zastępcami, bo tych PIP - po zgłoszeniu przez byłego szefa Ramety - ukarał za bezprawne zwolnienie prezesa.
Premia dla niewydajnej?
5 maja na sali sądowej spotkali się oskarżyciele posiłkowi - byli pracownicy Ramety, wśród nich także ci, co dostali "dyscyplinarki"; przedstawicielka Państwowej Inspekcji Pracy oraz mecenas Krzysztof Grad reprezentujący część z uważających się za pokrzywdzonych. Obecna była również posłanka Gabriela Lenartowicz, która od początku wspiera grupę byłych "rameciarzy", służąc im m.in. pomocą prawną.
Na majowej rozprawie pani Rozwita wniosła do sądu o dopuszczenie w postępowaniu dowodowym swego ostatniego odcinka o zarobkach. To dokument z 31 lipca 2019 r, gdy rozwiązano z nią stosunek pracy. Widnieje na nim premia uznaniowa, co wygląda abstrakcyjnie w świetle zwolnień, gdzie zarzucano pracownikom niską wydajność w pracy. Sąd dopuścił ten dowód.
Nie było okoliczności dla dyscyplinarek
PIP wniósł o uznanie Stefana Fichny winnym stawianych mu zarzutów. Inspekcja podała, że na byłym prezesie jako pracodawcy spoczywał obowiązek wypłacania należności w terminie. Podobnie powinien był on pilnować terminowych szkoleń. W sprawie zwolnień dyscyplinarnych zdaniem PIP-u S. Fichna popełnił ciężkie naruszenie prawa, gdyż nie było żadnych okoliczności prowadzących do takich kroków. Inspekcja zawnioskowała o karę nie mniejszą niż 2 tys. zł.
Mecenas Grad powtórzył za PIP-em, że doszło do ciężkiego naruszenia prawa pracy, bo zwalniano ludzi dyscyplinarnie bez odnotowania konkretnych zdarzeń, to uzasadniających. Potwierdziły to zeznania niemal wszystkich przesłuchanych (poza wiceprezesami, którzy widzieli to inaczej). Grad mówił też - w kontekście wystąpień szefów spółdzielni - o składaniu przed sądem oświadczeń wbrew zasadom. Radca podkreślił, że na zwolnieniach widniały podpisy wszystkich członków zarządu Ramety. - Wykorzystano instytucję prawną do osiągnięcia celu ekonomicznego - skwitował K. Grad.
Całe lata tak się działo
Obwiniony S. Fichna wniósł o oddalenie części zarzutów. Stwierdził, że miały miejsce wypłaty tych ekwiwalentów, o które dopytywał PIP. - Takie były praktyki w Ramecie, że się wypłacało je nieco później. To nie była zła wola, tylko warunki uzależniały. Całe lata tak się działo, odkąd pamiętam - mówił. Fichna nie zgodził się również, żeby karać go za to, że dopuszczano do wykonywania obowiązków pracowników bez posiadania szkoleń BHP. - Były u nas działy, które tego pilnowały, ale zdarzyło się, że nie przypilnował. Były wtedy zwolnienia lekarskie, dlatego ktoś nie dopilnował - zaznaczył S. Fichna.
Wiceprezesi już usłyszeli wyrok
W kwestii rozwiązania umów z kilkudziesięcioma pracownikami eks-prezes wskazał, że zarząd w Ramecie był trzyosobowy. - Nieraz mój głos był w mniejszości - zaznaczył Fichna. Przywołał tu wyrok raciborskiego sądu z 20 kwietnia, gdzie wiceprezesi Aleksandra Mikoś i Marek Wyrostek usłyszeli wyrok skazujący, że naruszyli prawo pracy, rozwiązując umowę o pracę z prezesem Fichną. Skarżyła ich również PIP. Okoliczności, w jakich to się działo, miały być podobne jak w 2019. - Moi zastępcy już wtedy tak działali - przyznał S. Fichna. Były szef Ramety prosił o odstąpienie wymierzenia kary jeśli sąd go uzna winnym.
Rozprawę odroczono, wskazując na datę wydania wyroku w tej sprawie 13 maja.