Pochłonął go podwodny świat
PSZÓW Lazur niezwykle przejrzystej wody Morza Czerwonego, feeria barw podwodnego życia i dawka adrenaliny po zejściu pod wodę – to były pierwsze doświadczenia nurkowe Denisa Klapca, instruktora nurkowania z Pszowa, który swoją pasją postanowił zarażać innych.
Na półkach regału stoją buty nurkowe w różnych rozmiarach. Niżej leżą metalowe butle, a zza szklanej gabloty połyskuje na złoto i cicho tyka zegar, wykonany na kształt miniatury hełmu historycznego skafandra nurkowego z XIX wieku. Współczesne skafandry w normalnych rozmiarach wiszą w tym pomieszczeniu tuż obok butów. Ciężko też nie zawiesić wzroku na zdjęciach z podwodnych wypraw, powieszonych na ścianie. To baza nurkowa Denisa Klapca w Pszowie, gdzie nie ma wprawdzie odpowiednio głębokich i ciekawych zbiorników wodnych, ale to nie przeszkadza pasjonatowi podwodnych wypraw. – Baza to tak naprawdę magazyn sprzętu oraz sala wykładowa teorii dla kursantów. Ćwiczenia odbywają się na basenach w Rybniku czy Połomi oraz otwartych zbiornikach wodnych w terenie – wyjaśnia Denis Klapec, który swoją przygodę z profesjonalnym nurkowaniem rozpoczął 11 lat temu.
Jeszcze wcześniej po raz pierwszy z akwalungiem zetknął się na wczasach w Hurghadzie.
– Zaczęło się niewinnie podczas wyjazdu do Egiptu. Wówczas rekreacyjnie rodzice wykupili mi nurkowanie z instruktorem, tzw. intro nurkowe, do którego nie są wymagane uprawnienia. Kiedy zobaczyłem podwodne życie, rafy koralowe, ryby i ich wszystkie niezwykłe kolory, wiedziałem, że nurkowanie to coś, co chciałbym robić. Podwodny świat wydawał się czymś bajkowym, trochę nierealnym. Wtedy pomyślałem, że następnym razem zanurkuję w Morzu Czerwonym już samodzielnie, bez pomocy instruktora – wspomina Denis Klapec, który wtedy przebywał pod wodą zaledwie kilkanaście minut.
Intro nurkowe można porównać do spadochronowego skoku w tandemie, bo instruktor cały czas towarzyszy turyście oraz obsługuje za niego sprzęt. Dokładnie jak podczas rekreacyjnych skoków spadochronowych. Mieszkaniec Pszowa swoją podwodną pasję rozwijał także w Wietnamie, gdzie zajmował się opieką nad turystami, chcącymi zobaczyć podwodne życie. Pomagał też jako asystent instruktora w szkoleniu kandydatów na nurków w jednej ze śląskich szkół nurkowych.
142 metry czystej pasji
Jakie miejsca do nurkowania w Polsce są najciekawsze? – W naszym kraju mamy kilka takich miejsc. Jednym z najsłynniejszych jest zbiornik wodny Koparki koło Jaworzna z bardzo przejrzystą wodą, jednak daleko jej do wód Morza Czerwonego, które dla wielu nurków z całego świata jest na najwyższym stopniu podium. W Polsce często też jeździmy do Zakrzówka w Krakowie. Zazwyczaj najciekawsze miejsca do nurkowania to zalane stare kamieniołomy. Podobnie jest za naszą południową granicą, bo w Czechach również jest sporo ciekawych lokalizacji. Preferuję głębsze zbiorniki wodne, ale w Polsce mamy ich niewiele – tłumaczy instruktor z Pszowa. Najgłębiej udało mu się do tej pory zejść na 142 metry. Miało to miejsce w Austrii, w jeziorze Attersee. Dla porównania Głębia Gdańska w Morzu Bałtyckim ma 118 metrów, a najgłębsze w Polsce jezioro Hańcza ma 108,5 m głębokości. Wśród światowych lokalizacji nurkowie wybierają często Karaiby, Filipiny, Tajlandię czy Wielką Rafę Koralową obok Australii. We wszystkich tych lokalizacjach jednak niestety coraz bardziej widoczna jest degradacja raf koralowych, choć często rządy poszczególnych państw wprowadzają przepisy mające na celu ochronę życia morskiego.
Zatopione historie
Okazuje się, że pod wodą oprócz ryb i innych stworzeń znaleźć można ciekawe przedmioty. Należą do nich różnego rodzaju wraki, jak choćby wspomniane koparki w zbiorniku pod Jaworznem, który zawdzięcza swoją nazwę zatopionym maszynom budowlanym. Są też wraki samolotów, celowo zatopiony tramwaj jako atrakcja nurkowa, a także domy zachowane pod wodą w zalewiskach. W Czechach nieopodal Opawy jest zatopiony most w sztucznie utworzonym zbiorniku Slezská Harta. W Polsce zaś nurkowie od lat poszukują zatopionego czołgu, jednak na razie żaden nie został odkryty.
Myślałem że na Pszowskiej mieszka ;P