Wszyscy pacjenci i większość pracowników zakażonych koronawirusem. Tak sytuacja prezentowała się w ZPO w Krzanowicach w najgorszym momencie
Marek Mruszczyk, dyrektor Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Krzanowicach (ZPO) przyszedł na sesję rady miejskiej, aby przedstawić radnym sprawozdanie finansowe Zakładu za 2020 rok. Mówił również o tym, jak pandemia koronawirusa wpłynęła na funkcjonalnie tego miejsca. – U nas panował terror w zakładzie, byliśmy wszyscy bardzo przerażeni – nawiązywał do pierwszych informacji o docierającej do Polski pandemii oraz niepokojących wiadomościach z zagranicy.
Z nadwyżką
Dyrektor Mruszczyk przypominał, że Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy w Krzanowicach w zeszłym roku realizował swoje działania w oparciu o pięcioletnią umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia, która rozpoczęła się 1 listopada 2019 roku. W ramach tej umowy w 2020 roku NFZ na świadczenie usług pielęgnacyjnych przeznaczył 1 353 900 złotych. Zaś wykonanie kontraktu zakończyło się z nadwyżką, osiągając kwotę 1 568 694 zł. – A więc wzrost o 2,14 proc. – podkreślił dyrektor. Co przekłada się na kwotę 32 794 zł.
Pandemiczna rzeczywistość
Łącznie w 2020 roku na terenie Zakładu przebywało 60 pacjentów, z czego 17 osób było nowoprzyjętych. Natomiast 17 osób w zeszłym roku zmarło, w tym 4 pacjentów po zakażeniu się koronawirusem.
– W wyniku zachorowań w naszym zakładzie na COVID-19 wszystkich pacjentów, 4 osoby, które zmarły, to bardzo niski odsetek zgonów – zaznaczył dyrektor.
I jak przypominał, w związku z nasilającą się pandemią Zakład korzystał z możliwości pomocowych oferowanych przez wojewodę oraz marszałka. Pozyskano 194 tys. złotych. To pieniądze, które przeznaczono na zatrudnienie dodatkowej pielęgniarki oraz na środki ochrony osobistej i zakup sprzętu. Ponadto Zakład w zeszłym roku na mocy darowizn i dotacji (wśród gmin Raciborszczyzny po 10 tys. złotych przekazały: Rudnik i Krzanowice, a Krzyżanowice 20 tys. złotych) otrzymał ponad 87 tys. złotych.
Marek Mruszczyk przyznał, że na terenie ośrodka pod koniec zeszłego roku wszyscy chorowali na koronawirusa, w tym personel (z 32 zatrudnianych osób, 22 były zakażone). Dyrektor wskazał, że każda, choć najmniejsza pomoc, którą otrzymywał Zakład, podbudowywała załogę. – Rygorystycznie przestrzegano zasad DDM, czyli dystans, dezynfekcja i maseczki, jak również prowadzono rozmowy z personelem, by ograniczyć spotkania w środowiskach, które mogłoby narazić naszych pensjonariuszy na zachorowanie. Bo tylko jedyną drogą, by COVID-19 wszedł na teren zakładu, był pracownik – mówił krzanowickim radnym dyrektor ZPO.
W chwili, kiedy koronawirus na dobre opanował Zakład, ten został podzielony na dwie strefy. W technicznej znajdowała się kuchnia, konserwatorzy, palacze, pralnia, dietetyk i administracja. W drugiej części byli pacjenci. – Byliśmy ostatnim zakładem, w którym wystąpiło takie masowe zakażenie, ponieważ pierwszy przypadek został stwierdzony 12 listopada. Później były wymazy, w wyniku których 45 procent pacjentów i 55 procent pracowników było zakażonych. Za dwa tygodnie zakażeni byli już wszyscy pacjenci i dalsza część załogi, gdzie 10 osób do dnia dzisiejszego nie zachorowało na COVID. To pracownicy techniczni plus administracja – usłyszeli radni podczas obrad.
Marek Mruszczyk chwalił swoich pracowników za zaangażowanie. Mówił, że w momencie, kiedy wystąpiła pierwsza fala zachorowań, na oddziale 12 listopada, pozostały tylko trzy pielęgniarki, dwie opiekunki, jedna salowa i trzech rehabilitantów do obsługi wszystkich. – Z tej grupy ludzi musiałem obstawić wszystkie dyżury przez pierwsze dwa tygodnie, a więc pielęgniarki wchodziły w system 24 godziny, bo po pięciu dniach zostały już dwie – mówił o trudnych chwilach dla Zakładu. Ustalono wówczas, że po ustaniu tej sytuacji, wszystkie pieniądze, które wypracowały pielęgniarki, zostaną wypłacone, co nastąpiło w styczniu.
– Pielęgniarka w tym czasie zarobiła ponad 10 tys. złotych na rękę. Był to „układ” pomiędzy nami, ponieważ nie mogliśmy znikąd ściągnąć personelu, by zabezpieczyć właściwą ochronę naszych pacjentów. W Urzędzie Wojewódzkim stwierdzono, że skierują siły WOT-owskie (mowa o żołnierzach Wojsk Obrony Terytorialnej – przyp. red.) jeżeli nastąpi zachorowanie powyżej 80 procent personelu. Na szczęście to nie miało miejsca – powiedział dyrektor Mruszczyk, podsumowując, że 2020 rok był ciężki dla Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Krzanowicach.
Na plusie
Dyrektor ZPO w Krzanowicach wyliczał ponadto, że Zakład 2020 rok zakończył na plusie, w ramach wszystkich środków, które otrzymał. Łącznie wypracowano 97 116 złotych. – Kwota jest bardzo wysoka, taka się jeszcze nigdy nie zdarzyła – powiedział Marek Mruszczyk. Wskazywał jednocześnie, że wynika to z niewykonanych zadań inwestycyjnych, które należało wstrzymać wskutek bieżącej sytuacji. Mowa o dalszej modernizacji pomieszczeń po maglu i starej pralni, gdzie ma powstać izolatorium. Zaplanowano także przeniesienie biura i części magazynowej. Teraz temat realizacji tych prac ma powrócić. – Niemniej jednak wykorzystując siły własne, została wykafelkowana cała kuchnia – pochwalił się dyrektor i wyliczał, że kosztowało to nieco ponad 21 tys. złotych.
Dawid Machecki
Jak ze szczepieniami?
Przewodniczący rady Jan Długosz spytał podczas obrad dyrektora Mruszczyka, jak prezentuje się sytuacja w Zakładzie, jeśli chodzi o szczepienia przeciwko koronawirusowi. Ten odparł, że do dnia sesji z 43 pensjonariuszy 2 z nich po konsultacji z rodzinami nie wyraziło zgody na szczepienie. Jeżeli chodzi o załogę, to 5 osób również nie przyjęło szczepionek.
Ludzie
Były przewodniczący radny miejskiej w Krzanowicach