Prezes Domagalski-Łabędzki wierzy, że Rafako szybko poradzi sobie z powrotem na rynek
Szefowi spółki z Raciborza - Radosławowi Domagalskiemu-Łabędzkiemu zadaliśmy niedawno trzy pytania o będącą w restrukturyzacji niegdysiejszą potęgę polskiej energetyki. Interesowały nas kwestie pracownicze, warunki pandemiczne jak i wspomnienie po najbardziej ostatnio rozpoznawalnym produkcie rafakowców.
Wraz z pogorszeniem kondycji Rafako zakład w Raciborzu zaczęli opuszczać jego wieloletni pracownicy, szukając zatrudnienia gdzie indziej, bo nie wierzyli w ratunek dla firmy, którą pan kieruje. Czy zarząd próbuje zapobiegać takiemu „upływowi krwi”?
Zawsze tak się dzieje przy restrukturyzacjach przedsiębiorstw. Oczywiście musimy dbać o pracowników nawet w tych trudnych momentach. Dlatego szukamy nowych nisz w energetyce i stawiamy na rozwijanie kompetencje oraz pozyskiwanie nowych kompetencji. Musi pójść w branżę mocny sygnał, że Rafako wraca na rynek. Gdy taki sygnał nastąpi, wtedy wiara w spółkę, która ma tak bogate tradycje i taką okazałą infrastrukturę oraz taką sieć kooperantów, jaką ma, sądzę, że dosyć szybko sobie poradzi z powrotem na rynek. Ten impuls spowoduje, że pracownicy będą chcieli tu zostać. Ten bolesny proces zwolnień, również grupowych musiał spowodować odejście i utratę pewnych kompetencji, ale to jest cena za przeprowadzenie tak skomplikowanej restrukturyzacji jak nasza.
Czy trwająca wciąż pandemia w Polsce i na świecie dodatkowo osłabiła Rafako? A może była w jakimś zakresie pomocna?
Przyczyny kłopotów Rafako nie miały związku z pandemią, ale wykorzystaliśmy uproszczone ścieżki prawne, które umożliwiły warunki pandemiczne i pod tym względem można tak przyjąć, że skorzystaliśmy na pandemii. Rafako jest największą spółką będącą w restrukturyzacji tzw. covidowej. To jest wyzwanie, bo to w ogóle najszybsza ścieżka proceduralna jaka zaistniała. Tylko 4 miesiące na zawarcie układu z wierzycielami to tempo nieznane do tej pory rozwiązaniom legislacyjnym, a my w tak dużej skali ten proces zakończyliśmy pozytywnie. Sądzę, że najgorsze już jest za nami.
W ostatnich latach najgłośniej było o prototypach elektrycznych autobusów z Rafako. Taki pojazd woził przeć chwilę pasażerów w raciborskim PK. Czy w spółce nie tęskni się jeszcze za tym projektem?
Ten projekt powstał już za moich czasów pracy dla Grupy Rafako. To był start-up, a te mają to do siebie, że potrzebują długiego czasu i dużych zasobów logistycznych oraz finansowych, żeby rozwinąć je do pełnej komercjalizacji. Rafako nie było w stanie skomercjalizować takiego projektu na dużą skalę więc ta technologia, to know - how będzie teraz materializowane przez ARP agencję rządową. Jest ona wyspecjalizowaną i dużo bardziej zorganizowaną, aby rozwinąć ten projekt. Z tej perspektywy myślę, że Rafako musi się teraz skoncentrować na swoim tzw. core-biznesie. Potrzebuje zredefiniować swój model biznesowy i wpisać w trendy transformacji energetyki, opartej na niskoemisyjnych rozwiązaniach. Chcemy być liderem dekarbonizacji i dostarczać rozwiązania w instalacjach ochrony środowiska, obniżać emisyjność na produkcyjnych blokach węglowych, a także szukać możliwości rozwoju w nowych segmentach energetyki. Mamy sporo przewag konkurencyjnych, sporo do zaoferowania. Wyciągnęliśmy lekcje z przeszłości. Wydaje się bowiem, że Rafako przegapiło moment zmiany regulacyjnej i konsekwencje widzimy w firmie do dziś. Myślę, że nasze zrozumienie rozwoju rynku na dziś jest prawidłowe, dlatego z optymizmem patrzymy w przyszłość.