Sierżant z Raciborza na czele gangu. Rabował Ukraińców na autostradach
Nawet dwanaście lat więzienia grozi policjantowi z Raciborza, który stał na czele grupy, która okradała Ukraińców w rejonie autostrady A4. Jej członkowie podszywali się pod policjantów, zastraszali bronią i gazem obcokrajowców.
Jesienią ubiegłego roku na jedną z komend w województwie małopolskim zgłosił się obywatel Ukrainy, który na autostradzie przekazał policjantom złotówki, dolary i euro o wartości ponad dwudziestu tysięcy złotych. Szybko okazało się, policjanci, którzy odjechali z pieniędzmi, byli przebierańcami. Kilka tygodni później małopolska policja otrzymała kolejne zgłoszenie od obywatela Ukrainy, który poinformował o próbie odebrania pieniędzy przez trzy osoby, przedstawiające się jako policjanci. Również w rejonie autostrady A4.
- Sprawcy byli zawsze ubrani po cywilnemu, tylko w jednym przypadku, jeden z nich miał maseczkę z napisem policja. Posiadali przy sobie elementy policyjnego wyposażenia jak broń czy kajdanki - mówi nam prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Grupa dopuściła się jeszcze kilku prób zarekwirowania pieniędzy. – Za każdym razem mechanizm był podobny. Mężczyźni informowali, że pieniądze, które posiadają przy sobie Ukraińcy, mogą był fałszywe. Rekwirowali je celem sprawdzenia ich autentyczności – mówi prokurator.
Część z Ukraińców podejrzewała oszustwo i nie chciała oddawać pieniędzy. Wtedy policjanci stosowali przemoc i gaz, grozili również przedmiotem przypominającym broń palną. Tym samym wyczerpali znamiona przestępstwa rozboju, za co grozi nawet 12 lat więzienia. Kiedy zaczęto podejrzewać, że w grupie może działać prawdziwy policjant, w sprawę włączyło się Biuro Spraw Wewnętrznych (policja w policji) Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. – Tu trzeba oddać BSW, że policja sama namierzyła i wyłuskała sobie sprawców. Robiąc doskonałą robotę – mówi prokurator.
Wkrótce policjanci zatrzymali całą trójkę - Marcina P., Antoniego M. i Sebastiana C.. - To stosunkowo młodzi ludzie, w wieku około trzydziestu lat. Niemal rówieśnicy. Znali się z dzieciństwa, właściwie z jednego podwórka w Raciborzu - mówi nam prokurator Mieczysław Sienicki.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Marcin P. to prawdziwy policjant. Podczas napadów na Ukraińców pracował w Komendzie Powiatowej Policji w Raciborzu. Jak ustaliliśmy, do Raciborza trafił z jednostki ościennej kilka lat temu. Służył w stopniu sierżanta, w wydziel prewencji. Był policjantem pracującym „na ulicy”. Wszczęto wobec niego postępowanie wydalenia ze służby. Cała trójka mężczyzn została aresztowana. Grozi im do 12 lat więzienia.
(acz)
Chodzi o paulista z Warynskiego?
Roboll , taka jest policja, BSW jak by do Wodzisławia wjechali to by były prawdziwe jaja, szczególnie do młodych, to co oni wyprawiają to się w pale nie mieści.
Jak mozna byc tak podlym czlowiekiem,przyjechali tu bo u nich bieda,pracowali godnie a taki ch...j ich okradal
aus ma rację, ma zwrócić całe wynagrodzenie, a lat przepracowanych w Policji nie powinno mu się wliczać do emerytury!
Gang dzikich wieprzy :)
Ja pierdziele,ludzi już całkiem pojebało.
powinien zwracać zarobek z okresu kiedy popełniał przestępstwo do dnia dzisiejszego bo skoro łamał prawo to niesłusznie dostał wynagrodzenie za to, że był "policjantem". Dodatkowo sąd powinien mu wymierzyć najwyższą możliwą karę. Wstyd i gańba taki tylko przyniósł prawdziwym policjantom.
W pale się nie mieści.