Młodzi chcą być prawnikami i ludźmi biznesu. Ponad 900 uczniów wybrało szkoły Powiatu Raciborskiego
Wicestarosta Marek Kurpis, który czuwa nad przebiegiem naboru do szkół prowadzonych przez raciborskie starostwo, zwraca uwagę na wysoką punktację, z jaką przychodzą ósmoklasiści. Chwali marketing w liceach, podkreśla stabilny nabór do Mechanika i dobry trend w Budowlance/Gastronomiku. - Trochę niepokoi mnie sytuacja w Ekonomiku - przyznaje samorządowiec.
W Powiecie planowano miejsca dla 992 uczniów. Na 21 lipca jest ich zgłoszonych 898, ale prowadzony jest jeszcze nabór uzupełniający. Potrwa do 20 sierpnia. Do tego trzeba doliczyć 14 osób, które nie znalazły się w systemie (jak przypuszcza wicestarosta, albo logowały się tylko do jednej placówki, gdzie "nie załapały się", albo w ogóle się jeszcze nie logowały).
To szczegółowe dane na rok 2021/2022 - stan na 21 lipca 2021 roku
- 378 uczniów w technikach - 42% oddziałów (10)
- 317 uczniów w obu liceach - 33% oddziałów (13)
- 172 uczniów w szkołach branżowych I stopnia - 19% oddziałów (6)
- 31 uczniów w liceum sztuk plastycznych - 3% (1)
Jak w starostwie oceniany jest tegoroczny nabór do powiatowych placówek?
Marek Kurpis: Zauważę na początek, że to już 15 lat, odkąd w starostwie prowadzona jest symulacja naborowa, co oznacza, że obecnie rekrutowani uczniowie dopiero się rodzili, gdy ją zaczęto. Co do roku obecnego, to z praktyki poprzednich lat wiem, że dojdą jeszcze osoby do branżówek. Jeśli spojrzeć na statystyki krajowe, to około 50% absolwentów szkolnictwa podstawowego wybiera licea. U nas jest inaczej, co ma związek z miejscowym rynkiem pracy. Poza tym chcemy, żeby do liceum trafiły osoby reprezentujące odpowiedni poziom dla tego typu szkół. W naszym powiecie 20% oddziałów powstało w "branżówkach", a w skali kraju to ok. 15-17%. My chcemy osiągać tu poziom 25%. Dla mniej najlepszym byłby model procentowy 40 - technika; 25 - branżówki i 35% - licea. W uproszczeniu taki system 3-4-3. Wtedy 70% uczniów trafia do szkolnictwa zawodowego i 70% uczniów może skończyć edukację maturą. Aktualnie jesteśmy bliscy tego schematu bo ok. 35% będzie się uczyć w liceach, a ok. 65% w szkołach dających zawód po ich ukończeniu. Fakt, że tak odbiegamy, na plus, od średniej krajowej z nastawieniem na szkolnictwo zawodowe ma znaczenie dla sieci szkolnej i centrów kształcenia.
Był to nabór w rzeczywistości pandemicznych obostrzeń, znów inny od tradycyjnego. Czy jest coś charakterystycznego dla tych warunków?
- Nie mam jeszcze sprawdzonej dogłębnie tej teorii, ale po rozmowach z dyrektorami i nauczycielami, widzę, że może zaistnieć sytuacja, że część punktów z egzaminów w 8. klasie, nie powiem, że jest na wyrost, ale widać, że niektóre ze świadectw mogły być wystawiane z pewną dozą życzliwości. Będę o tym mówił na sierpniowej naradzie z dyrektorami. Dlatego potrzebna jest analiza punktów za świadectwo z punktacją za sprawdzian ósmoklasisty. Dla przykładu - wszystkich punktów jest do zdobycia przez ucznia 200, 100 za sprawdzian i 100 za świadectwo. Jeśli ktoś ma ich 100 na świadectwie, taki szóstkowy uczeń, ale pisze sprawdzian na 55% to punktów ma 155. To już górna półka wyników. Jednak gdyby miał takie samo świadectwo jak sprawdzian, to punktów będzie już tylko 110, a to jest różnica lokującą go w średnich uczniach. Nie wiemy czy ta życzliwość nauczycieli pracujących z uczniami w warunkach zdalnych, pandemicznych, nie spowodowała tak dużej liczby punktów. To jest taka puenta tegorocznego naboru.
Czy było coś, co zaskoczyło urzędników od oświaty w starostwie w obserwacji i nadzorze tegorocznego naboru?
- Pozytywnie to działania marketingowe szkół. W I LO zachęcano profilem językowo - biznesowym i ten się sprawdził do tego stopnia, że w liceum muszą się teraz sprężyć z podziałem nauczycieli, żeby aż dwa oddziały zadziałały. Tam będą języki angielski i niemiecki oraz włoski i francuski, a były jeszcze pytania odnośnie rosyjskiego. W II LO bardzo mocną obsadę ma mat-fiz. Tam idzie młodzież z bardzo wysoką punktacją. Podobnie jak aktualny biol-chem w II LO. Powiększyliśmy oddział na profilu społeczno - prawnym do 1,5. Bo jest kolejnych 16 uczniów, co mieli bardzo dobrą punktacją. W ostatnich 2-3 latach uczniowie z tego profilu dobrze sobie radzą, co widać w wynikach z matur. Po liceach widać, że nazwy marketingowe zadziałały dla marzących o zostaniu prawnikiem albo działania w biznesie. Stabilnie przeszedł nabór do Mechanika. W Budowlance bardzo fajnie zapełnił się technik architektury krajobrazu, a z tym bywało różnie ostatnio. Uda się znowu otworzyć tam oddział technika budownictwa. W "branżówkach" będzie po jednej wielobranżowej klasie, to głównie pracownicy młodociani.
Nie wymienił pan w tym podsumowaniu Zespołu Szkół Ekonomicznych. Przy komentowaniu tegorocznych wyników matur mówił pan w kontekście tej szkoły o tym, co pana tam niepokoi. Jak ocenia pan nabór do tej szkoły?
- Przyznam, że znowu trochę mnie niepokoi Ekonomik. Nabór udał się na utworzenie 3,5 oddziału. Nie chcieliśmy tu ograniczać liczny do 3, bo trzeba byłoby jeden z zawodów "zamknąć". Rozmawiałem z wicedyrektorem Tomaszem Kostką, bo pan dyrektor Ptak przebywa na urlopie i sugerowałem mu, aby szkoła dołożyła starań przy naborze uzupełniającym. Dzieje się tam ostatnio coś niepokojącego. Widać to w porównaniu wyników matur między Mechanikiem, zdominowanym przez część męską, a charakteryzującym się większą liczbą dziewcząt Ekonomikiem. Utarło się, że to dziewczyny zdają lepiej maturę. Tymczasem różnica jest na 10 punktów z korzyścią dla Mechanika. Duże wnioski z tego powinien wyciągnąć Ekonomik. Trzeba ich pochwalić, że fajnie się prezentują w działaniach promocyjnych, ale teraz mówimy o efekcie. Są jednak w Ekonomiku elementy pozytywne - logistyk tam "zaskoczył" i ci uczniowie mają solidne punkty. Technik organizacji reklamy powinien stworzyć jeden oddział. Choć technik ekonomista nie nabrał pełnego oddziału, to mieliśmy tam część osób z rachunkowości i nie chcieliśmy tych ludzi "stracić", bo są to absolwenci z fajnymi punktami. Przy okazji zauważę, że gdyby Ekonomik był w CKZiU nr 1 to technik spedytor by "ruszył", a tak nie było do czego dołączyć zainteresowanych, żeby powstał oddział.
Czego brakuje panu w tegorocznym naborze do waszych szkół?
- Wciąż nie ma tendencji, żeby absolwenci szkół podstawowych bardziej wybierali "branżówki". To taka praca pozytywistyczna, nas czy Nowin Raciborskich, które współpracują z nami przy promocji szkolnictwa zawodowego. Trzeba wciąż uświadamiać młodzież, że 3 lata plus 2 lata równa się 5 lat, czyli to tyle samo nauki co w technikach. "Spada nam" później, po pierwszym semestrze, dużo ludzi z techników do branżówek. Przynajmniej jeden oddział w roku da się z tego zebrać. Co o tym decyduje? Doradztwo zawodowe, ambicje rodziców i samych uczniów. Z drugiej strony to pewna forma nauczki życiowej. Jeśli ten młody człowiek "sparzy się" i spadnie z technikum do branżówki, to wyciągnie z tego wnioski. Może tak jest lepiej dla niego, niż byłoby odwrotnie.
Jak wypada starostwo na tle konkurencyjnych dlań placówek działających w Raciborzu?
- Nie wiemy jeszcze, ile osób poszło do katolickiego liceum i do ZSOMS oraz TEB-u. Ważne jednak, że zostaną w Raciborzu, bo w tych placówkach uczy także nasza kadra. Pod koniec sierpnia, jak co roku, będziemy posiadali tę wiedzę. Na razie nie widać tych danych w systemie.
Społeczność szkolną w placówkach Powiatu Raciborskiego tworzą nie tylko jego mieszkańcy. Jak w tym roku wygląda napływ do tutejszych szkół ludności z sąsiednich powiatów?
Około 900 osób zrekrutowaliśmy, a wszystkich "zameldowanych" w roczniku było 900. Z czego w klasach 8 ze szkół z Raciborza i gmin było 800. Czyli 100 osób jest spoza powiatu. Z obserwacji poprzednich lat wynika, że są to mieszkańcy głównie gmin Kietrz, Lyski oraz Lubomia. Jeździ tam nasz PKS. Lyski w tym roku zrezygnowały z naszego transportu na rzecz Rybnika i myślę, że odpadną nam tamtejsi uczniowie, ale nie wszyscy, bo Raszczyce i Żytna zostaną. Są bardziej związani z ziemią raciborską niż rybnicką.