Z pamiętnika podróżnika. Piotr Puk przejechał trasę z Raciborza nad morze rowerem. Co zaskoczyło go na trasie? Jakie miejsca warto odwiedzić? [ZDJĘCIA]
Okres wakacyjny to czas, kiedy pakujemy się do samochodu i wyruszamy w kilkugodzinną podróż nad polskie morze. Są i tacy, którzy do celu dotrą pociągiem. Nie brakuje też śmiałków, którzy trasę pokonają w kilka dni... na rowerze. Wśród osób, które podjęły się tego wyzwania znalazł się pan Piotr Puk z Raciborza, który na rowerze dojechał do Jastrzębiej Góry. Swoje przygody na trasie opisywał na nowinowej grupie rowerowej, RowerON. My zebraliśmy jego dziennik w całość. Zapraszamy do lektury.
Dzień piąty, Osada Borówno
I kto by pomyślał, że to już piąty dzień rowerowej przygody. Oczy przecieram ze zdumienia patrząc na licznik - 570 km za mną. A melduję się dzisiaj w Osadzie Borówno, kilka km za Sępólnem Krajeńskim. Nawet krótsze odcinki potrafią dać człowiekowi w kość. Wąsosz-Szubin-Nakło nad Notecią-Mrocza-Więcbork-Sępólno Krajeńskie-Osada. Niespełna 80 km.
Dziś dla odmiany nie piasek - jechałem asfaltem, ale wiatr dawał w kość. Wiejący momentami 40km/h, że przy nadjeżdżających tirach (mało, ale były) trzeba było uważać, by nie stracić kontroli nad kierownicą. I proszę sobie jeszcze wyobrazić do tego podjazdy, niezbyt intensywne, ale pod wiatr. Wymagało to trochę samozaparcia. Po drodze wiele jezior, parę uwieczniłem, inne były za horyzontem. Fajna przystań w Noteci, małe molo w Więcborku i rozkopane Sępolno. No i po drodze Grzeczna Panna. Po Białej Niewieściej obyczaje łagodnieją. A miejsce docelowe na dzisiaj, całkiem przyjemne. Przede wszystkim gwarantujące spokój.
Dzień szósty
Odcinek z Osady Borówno do Agroturystyki Koziołkowa w samym sercu Kaszub (Wygonin) liczył 90 km. Mając na uwadze doświadczenie z piaskiem, cały czas susza i temperatura w okolicach 30 stopni, jechałem tylko asfaltem. Odcinek do Tucholi, bez większych przygód. Ale wtedy się zaczęło.
Sama stolica Borów pokazuje jak powinien czy przynajmniej mógłby wyglądać rynek miejski. Nie będę się rozwodził więcej na ten temat, szczegóły na zdjęciach. Wcześniej miejscowość – gmina Kęsowo. Tablica informacyjna nieopodal sklepu spożywczego (chyba jedynego) informowała o mającej się odbyć Gali Muzyki Weselnej z udziałem takich tuzów jak Mejk, Masters, Power Play (nie pytajcie mnie o nich proszę) w miejscowym amfiteatrze.
Idąc dalej, pięknie wygląda spływ Brdą i sama rzeka. W miejscowości Woziwoda, po jednej stronie miejsce na spływ i aktywność fizyczną w lesie, z możliwością biwakowania, a po drugiej monumentalna posiadłość Lasów Państwowych. Jadąc dalej do Czerska, nagrałem krótki filmik prezentujący trwającą dalej wycinkę Borów Tucholskich. Czersk nie powala, ale mają dobre lody. I potem już do Wygonina. Nawigacja wskazując trasę pokazuje też utwardzoną drogę jako powiatową. I tu zaczyna się piasek. Z ostatnich 10 km do Wygonina zrobiło się 20 km po piasku, prowadząc rower. Dojazd do Agroturystyki w miarę normalną trasą, wyłożoną płytami, wymagał wjazdu od tzw. góry, czyli nadłożenia kilometrów. W końcu dotarłem. I oniemiałem z wrażenia.
Dzień siódmy, Jastrzębia Góra
Wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Cel osiągnięty. Trasa z Raciborza do Jastrzębiej Góry pokonana w 7 dni. Licznik pokazuje mi 780 przejechanych kilometrów.
Gdyby nie panująca susza, wycieczka trwałaby dłużej i pewnie inną trasą. Akurat dzisiaj, jak dotarłem już do celu, pogoda się zmieniła. Za oknem słyszę intensywne opady deszczu. Dzisiejsza trasa, wynosiła ok. 120 km, parę górek, serpentyn (zjazdów). Kartuzy, Wejherowo po drodze. Głównie asfalt, choć zdarzały się i polne drogi, np. te przed samą Jastrzębią Górą. A sama Góra nie taka straszna jak ją malują. Gorzej, że przywitała deszczowo.