Z pamiętnika podróżnika. Rowerem wzdłuż wybrzeża. Niesamowita podróż Radka [ZDJĘCIA]
Radosław Dziedzic z Raciborza, obecnie mieszkający w Kędzierzynie-Koźlu, postanowił w pojedynkę, na rowerze przemierzyć wybrzeże Bałtyku. Cel szczytny - jego wyprawa pomogła w zbiórce funduszy na leczenie i rehabilitację 4-letniej Mai z Kędzierzyna. Jak przebiegła jego podróż? Na jakie przeszkody natrafił? Zapraszamy do lektury kolejnej odsłony "Z pamiętnika podróżnika".
Dzień pierwszy. Rozpocząłem swoją przygodę rowerową.
O akcji Maciek - Misiek na szlaku
Marcin Kapera to mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla, który przejął się losem Mai i postanowił zrobić coś, aby pomóc mamie dziewczynki w zbiórce pieniędzy. Postawił przed sobą prawdziwe wyzwanie -chce jednym ciągiem, samodzielnie, pokonać 500 kilometrową trasę Głównego Szlaku Beskidzkiego. To najdłuższy szlak w polskich górach, liczy około 496 kilometrów i przebiega przez Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski oraz Bieszczady, biegnąc najwyższymi partiami gór.
- W związku z tym, że lubię wyzwania, postanowiłem dołączyć do akcji Marcina i wspomóc akcję finansowo, ale też marketingowo, czyli nagłośnić mocniej całą sprawę. Miało być 500 km, a ostatecznie wyszło 700 km - komentuje pan Radek.
Dzień drugi. Trasa Międzywodzie - Dąbki, 136km.
Dzień rozpoczął się od spotkania ze znajomym, Adamem Kubieniem na polu namiotowym. Przy moim pakowaniu się, trochę pogadaliśmy i w drogę. Po drodze kolejne spotkanie z Dariuszem Klimą i Agnieszką w Dźwirzynie, przy okazji wciągnąłem lekki obiad. Czas i droga mijały dzisiaj bardzo przyjemnie. W Gąskach kolejny przystanek, w restauracji Włóczęga na ich przysmak. Plan był dojechać do Łaz ale, że noga podawała, to podciągnąłem do m. Dąbki. Uzupełniam kalorie i jutra dzida dalej. Z uwagi na to że Misiek na szlaku wpłaca 100zł po każdych 100km, ja od wczoraj wpłacam 1zł za każdy przejechany kilometr.
Dzień trzeci. Dąbki - Łeba, 137 km.
Kolejny dzień za mną. Dzisiaj było wietrznie, na szczęście przeważnie w plecy. W miejscowościach problem z turystami - łażą po ścieżkach rowerowych nie patrząc i nawet czasami trąbka rowerowa nie pomaga, no cóż... W trakcie dnia wjechałem do woj. pomorskiego. O ile zachodnio-pomorskie miało świetnie oznaczoną trasę R10, czyli eurovelo10 i to również w terenie, to w pomorskim bez śladu GPS na pewno bym pobłądził. Początek przed Ustką był obiecujący, ale potem tragedia. Nawierzchnia też była dzisiaj mocno zróżnicowana, od super asfaltowych szerokich ścieżek, przez wielkie kocie łby, a kulminacja była w Słowińskim Parku Narodowym. Ostatnie 10 km przed Łebą to prawie non stop piach i walka o stabilność, prędkość ledwo 5km/h, a miejcami musiałem pchać, a w zasadzie ciągnąć rower. Natomiast faktycznie trasa jest poprowadzona bardzo malowniczo. Jutro napieram dalej.
Dzień czwarty. Łeba - Hel - Władysławowo, 152 km.
Dzień piąty. Władysławowo - Gdańsk - granica państwa - Krynica Morska 162,20 km
Dzień szósty. Krynica Morska - Gdańsk, 59 km.
Małe podsumowanie
O małej Mai
Pan Radosław swoją wyprawą wspierał akcję zbierania pieniążków na rehabilitację i leczenie Mai z Kędzierzyna. Maja to czteroletnia dziewczynka, która została zmuszona do walki z dużo silniejszym od niej przeciwnikiem. Jeszcze do niedawna funkcjonowała normalnie, chodziła do przedszkola i rozświetlała rodzinie każdy dzień. Miała problemy zdrowotne, ale nie wskazywały na tak straszną diagnozę, jaką usłyszała mama dziewczynki.
Badania małej Mai wykazały nieoperacyjnego tętniaka. Brak efektów leczenia ataków padaczki dał końcową diagnozę – padaczka lekooporna. To umożliwiło Mai zakwalifikowanie do wszczepienia symulatora nerwu błędnego. Urządzenie powoduje w organizmie dziecka neurostymulację. Dziecko, które jeszcze tak nie dawno biegało, skakało, tańczyło… teraz z trudem wykonuje jakikolwiek ruch. Zbiórka dla Mai odbywa/ła [w zależności kiedy czytasz ten post] się na portalu zrzutka.pl.