Ojciec Józef Huwer. Na jakim etapie jest proces beatyfikacyjny sługi Bożego z Rogowa?
Werbista, zdolny ekonom, żołnierz i męczennik za wiarę. Wciąż trwa jego proces beatyfikacyjny. Kim był Józef Huwer?
Podczas II wojny światowej zginęły 2804 osoby duchowne polskiego pochodzenia – biskupi, księża diecezjalni, zakonnicy i siostry zakonne. 3563 duchownych przeżyło obozy koncentracyjne, więzienia i represje okupanta. Jednym z „męczenników za wiarę” jest sługa Boży ojciec Józef Huwer – chluba mieszkańców gminy Gorzyce.
Pamięć o nim trwa
Do dziś w Rogowie nad Olzą żyje bliska rodzina ojca Huwera, która czynnie angażuje się w starania o to, aby został ogłoszony błogosławionym., - Mój wujek miał być wyświęcony wraz z grupą męczenników, których w 1999 roku beatyfikował w Polsce Jan Paweł II. Wtedy jednak nie doszło to do skutku. Okazało się, że dokumentacja jest niepełna i nie można go było zakwalifikować do tamtego procesu - wyjaśnia bratanek duchownego, Józef Huwer.
Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku rozpoczęły się starania o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego drugiej grupy polskich męczenników za wiarę z okresu II wojny światowej – ofiar nazizmu. Uroczysta sesja Pelplińskiego Trybunału Kanonizacyjnego odbyła się 29 września 1994 roku, a w 2003 roku w Warszawie przeprowadzono pierwszą sesję procesu beatyfikacyjnego 122 męczenników. Podstawową sprawą w procesie beatyfikacyjnym jest dowiedzenie, iż śmierć kandydatów do chwały ołtarzy spowodowana była nienawiścią hitlerowskich nazistów do wiary, a ukochaniem przez prześladowanych Boga i wiernością wobec swojego powołania. - Wniosek beatyfikacyjny jest obecnie w Stolicy Apostolskiej, a tam każdy kandydat jest dokładnie sprawdzany, analizowana jest dokumentacja i wychwytywane nieścisłości. Dlatego tak długo to trwa - tłumaczy ks. Henryk Olszar nauczyciel akademicki Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego, również pochodzący z Rogowa.
Kim był Józef Huwer?
Urodził się 14 marca 1895 roku w Rogowie nad Olzą. Rodzina utrzymywała się z siedmiohektarowego gospodarstwa. Ojciec codziennie przy pracy na gospodarstwie śpiewał „godzinki” ku czci Maryi, a matka regularnie zabierała swoje dzieci na nabożeństwa. Mały Józef dorastał w bliskości Boga, nic dziwnego więc, że został ministrantem. Do szkoły podstawowej chodził w Rogowie i już wtedy można było zauważyć obowiązkowość, dyscyplinę i posłuszeństwo. Na wybór powołania życiowego Józefa duży wpływ miał Jan Niemela, organista i kierownik szkoły.
3 października 1909 roku Józef Huwer wstąpił do Zgromadzenia Słowa Bożego. Zafascynowały go słowa porannej modlitwy, powtarzane w werbistowskiej wspólnocie: „Boże, dziękuję ci, że spośród tysięcy wybrałeś mnie do świętego stanu misjonarza”. 17 lipca 1914 roku pomyślnie zdał egzamin końcowy i od września kontynuował edukację w Międzynarodowym Wyższym Seminarium Misyjnym pod Wiedniem. W grudniu 1914 roku przerwał naukę i jako ochotnik zgłosił się do wojska. Do zakończenia wojny służył w pruskim VI Batalionie strzelców w Oleśnicy. W 1915 roku został ranny w plecy na froncie francuskim, zaś w 1917 roku odznaczono go krzyżem żelaznym II klasy za męstwo na polu walki. W 1923 roku złożył śluby wieczyste. Prymicyjną mszę świętą celebrował w Rogowie nad Olzą.
Początek prześladowań duchownego
Wybuch II wojny światowej przerwał pomyślny rozwój domu Misyjnego w Bruczkowie Wielkopolskim. Okupanci zajęli pałac i gospodarstwo. 14 marca 1940 roku utworzyli tu obóz przejściowy dla duchownych, w którym uwięzili 56 polskich księży i 12 zakonników. Ojciec Huwer, który też został internowany, dbał teraz o zaspokojenie ich potrzeb duchowych i materialnych. Po kilku tygodniach Niemcy zaproponowali zatrzymanym dobrowolny wyjazd do Generalnej Guberni. Duchowny wolał jednak zostać, bo nie chciał opuścić ludzi powierzonych jego opiece. Nie podpisał również volkslisty, co dawałoby mu nietykalność. Ksiądz Huwer okazał wierność Bogu, kościołowi i okupowanej ojczyźnie. Z tego powodu poniósł surowe konsekwencje.
W obozie spotkał się od razu ze szczególną nienawiścią strażników oraz pospolitych kryminalistów, sadystów i komunistów niemieckim, którzy pełnili funkcję kapo. Żywili oni szczególną nienawiść do kapłanów i kościoła. Z ich strony ojciec Huwer doświadczył obozowej kwarantanny oraz w ramach kary musiał stać przez kilka godzin w dole wypełnionym chlorowaną wodą. Był poddawany nagłym rewizjom, kazano mu czołgać się po ziemi lub podskakiwać w przysiadzie z rękami wyciągniętymi przed siebie, strzelano do niego na postrach z rewolweru i szczuto psami. Jego siły fizyczne szybko wyczerpały się podczas ciężkiej pracy w kamieniołomach, gdzie z dołu w górę, często w biegu, wynosił kamienie.
Niejasna śmierć
13 listopada 1940 roku ojciec Huwer został przeniesiony na blok 33, gdzie miał dojść do siebie razem z innymi księżmi, wycieńczonymi pracą. Podobnie jak inni duchowni, otrzymał modlitewnik i różaniec. Niestety, jego obozowa „idylla” trwała krótko, bo już 6 grudnia 1940 roku – po wyjeździe większości księży do obozu koncentracyjnego w Dachau – został przeniesiony na rewir, gdzie wkrótce zmarł w niewyjaśnionych do końca okolicznościach. Jako oficjalną przyczynę zgonu władze obozowe podały niewydolność serca przy zapaleniu opłucnej. Przed śmiercią miał gorączkę i prawdopodobnie odczuwał silny, kłujący ból w klatce piersiowej, nasilający się przy głębszych oddechach i suchym kaszlu.