Moim przeznaczeniem jest taniec – tylko taniec!
Z dr Zofią Czechlewską, choreografką, tancerką i instruktorką, autorką książki Polskie tańce narodowe, koresponduje ks. Łukasz Libowski.
Na sukces trzeba zapracować, ale nie zawsze można go osiągnąć
– No właśnie, Zosiu, jaka była Twoja droga do tańca?
– Wyrosłam z ziarna, kiełkując z tradycji rodzinnych. Moja mama tańczyła w zespole ludowym, z tego, co pamiętam, był to chyba PSS „Społem” w Płocku. Taniec ludowy towarzyszył mi więc od dziecka. Rodzice starali się wyedukować mnie artystycznie. Od małego dziecka chodziłam na zajęcia rytmiczne, taneczne, śpiewu i form teatralnych. Teatr stał się dla mnie w późniejszym okresie osobistą formą wypowiedzi. Na scenie czułam się wyśmienicie, miejsce to było moim spełnieniem. Zarazem popychało mnie ono do przodu i prowadziło dalszą drogą rozwoju artystycznego. Scena stała się moim drugim domem. Czułam, że to mój świat. Że moim przeznaczeniem jest taniec – tylko taniec!
– Możesz nam przedstawić swoich mistrzów?
– Z przyjemnością. Kiedy stajemy przed możliwością realizacji swoich marzeń, dobrze, jak pojawia się na naszej drodze ktoś wyjątkowy, mistrz. Taką osobą był dla mnie Witold Borkowski, kierownik baletu Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego. Wiele razy swoimi decyzjami artystycznymi powodował, że zderzałam się z ciemną stroną bycia artystą. Wskazał mi kierunek i popychał mnie do przodu. W jakiś sposób fascynowałam go swoją odwagą, ambicją i pracowitością. Ukazywał mi prawdziwe oblicze świata artystycznego. Uczył mnie siły bycia w środowisku, gdzie walka o siebie jest każdego dnia. Twierdził, że na sukces trzeba zapracować, ale nie zawsze można go osiągnąć. Kolejnym artystą, który uwierzył w moje ambicje, był Michał Jarczyk, solista zespołu „Śląsk”, potem Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca „Mazowsze” im. Tadeusza Sygietyńskiego, następnie pedagog i kierownik baletu Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego w Warszawie, wreszcie wieloletni kierownik baletu Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Miałam ogromną przyjemność pracować pod okiem tego wspaniałego artysty. Wierzył w mój nieodkryty talent.
Dostałam szansę sprawdzenia siebie w wielu partiach solowych. Nie schodziłam z sali baletowej. Chciałam nadrobić stracony czas edukacji klasycznej i rozwijać umiejętnie możliwości techniczne.
Byłam szczęśliwa, kiedy po upływie czterech lat – było to w 1985 r. – udało mi się zdobyć weryfikacje tancerza zawodowego, zdając serię egzaminów przy Ministerstwie Kultury i Sztuki w Warszawie. Egzaminy zostały przeprowadzone w Państwowej Szkole Baletowej w Warszawie. Przewodniczącą komisji była znakomita pedagog, wybitna tancerka, Raisa Kuzniecowa. Członkiem komisji był m.in. Emil Wesołowski. Często świta mi w głowie myśl: a gdybym tak swego czasu wybrała „Mazowsze”, a nie „Śląsk”?… Kiedyś na koncercie w sali kongresowej byli pani Mira Zimińska-Sygietyńska z Jerzym Wójcikiem, kierownikiem artystycznym zespołu „Mazowsze”. Jak zobaczyła mnie w białej sukni mazurowej empire, zachwyciła się mną i powiedziała, aby dyrektor Wójcik ściągnął mnie do zespołu. Jestem urodzona w Płocku, a zatem na mazowieckiej ziemi, więc było oczywiste dla niektórych, że się skuszę propozycją i przyjmę zaproszenie. Ale stało się inaczej.
Po tańcu, ale nadal dla tańca
– Bo wybrałaś „Śląsk”?
– Tak, zespól „Śląsk” skradł już wtedy moje serce. Od 1 kwietnia 1981 r. zaczęłam pracę tancerki – wraz z Janem, moim mężem – w Zespole Pieśni i Tańca „Śląsk”. Przyjmowała nas i przeprowadziła audycję sama Elwira Kamińska. Och, jak pięknie było poczuć się kimś wyjątkowym, kiedy zapytała, jak długo ma jeszcze na nas czekać! Chciała mieć nas u siebie w zespole jak najszybciej. Tak też się stało. A za trzy miesiące pojechaliśmy do stolicy Francji, do Paryża, na koncerty w słynnym paryskim Théatre du Chatelet. Obok Ballet Nationale de Cuba na tej samej scenie występowaliśmy my, artyści z Polski. To wtedy na naszym koncercie pojawiła się Alicja Alonso – kubańska choreograf, tancerka i pedagog. To ona, wraz z mężem Fernando Alonso, założyła Narodowy Zespól Baletowy Kuby w 1948 r. Ależ to było przeżycie dla artystów, niebywałe emocje i wyróżnienie dla każdego z nas z osobna!Elwira Kamińska, choreograf „Śląska”, stała się wówczas dla mnie wzorcem artysty, niedoścignionym w każdym względzie. Był to choreograf z gracją, elegancją i estetyką. Z ogromnym szacunkiem do wszystkich. Jednocześnie była to niebywale prawdziwa postać choreografa. Wiedziała, czego oczekuje od artysty, a artysta musiał ją przekonać. Była artystą, który się nie myli, dokonuje tylko dobrych wyborów, a jeśli się myliła, to rezygnowała. Najczęściej się jednak nie myliła. Wiedziała, czego oczekuje od tancerza. Szanowała w artyście prawdę i szczerość sceniczną. Każda jej kompozycja była na miarę perełek choreograficznych XXI w. – i tak jest do dziś. Uczyła pokory do siebie i do sztuki tańca. W zespole „Śląsk” w trakcie dalszej kariery spotkałam wielu wspaniałych ludzi: Jerzego Wójcika, Adama Pastucha, Władysława Stefanika, którzy ukształtowali mnie jako artystę i przyszłego choreografa. Władysław Stefanik, kierownik baletu po Michale Jarczyku, od początku wskazał mi miejsce w jego zespole baletowym.
Czułam się zaszczycona, że stałam się wiodąca solistką zespołu.
Każda partie solistyczna zawdzięczam jego wierze, jaką mnie obdarowywał, obsadzając w kolejnych partiach solowych. Partie solowe, które otrzymywałam do realizacji i przygotowania, były różnorodne. Od technicznych po liryczne i zmysłowe. Za każdym razem, kiedy wspominam przeszły czas, mam ciarki na ciele, że miałam ogromne szczęście, takie szczęście. Było mi dane wykazać się w każdej partii solowej całą sobą, pokazać widzom siebie i swoją miłość do tańca. W krakowiaku tańczyłam z energią i ekspresją, z takim moim lekkim szaleństwem, a w kujawiaku lirycznie i z wielkim uczuciem.
– Zofio, a co przychodzi Ci na myśl, kiedy patrzysz z dystansu na swoje życie?
– Dziś, kiedy myślę o tym, co już minęło, zastanawiam się nad jednym: szkoda, że czas tak szybko umyka! Poświęciłam 30 lat swojego życia mojej krótkiej profesji, bez granic. Mam wspaniałą tańczącą rodzinę. Małżonek to tancerz – solista, były kierownik baletu zespołu „Śląsk”. Syn to spełniony tancerz – solista, obecnie pracujący w Państwowym Zespole Ludowym Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Wyrósł na znakomitego tancerza, z ogromnymi możliwościami technicznymi. Jest obecnie pierwszym solistą i raduje nasze serca i serca wielu widzów. Czego chciałabym się jeszcze nauczyć? Ciągle nie mam dosyć tańca, ludzi i radości życia, pozytywnych relacji i poznawania nowych przyjaciół. Chyba nigdy nie będę miała dosyć tańca, uskrzydla mnie i prowadzi drogą obecnego życia. Cały czas szukam wyzwań i samorealizacji. Natrafiam na mojej drodze na ludzi podobnych do mnie, którzy w podobny sposób ujęli sens swojego życia po tańcu. Tak, po tańcu, ale nadal dla tańca.