Jak zapobiegać samobójstwom? Co prowadzi do depresji i targnięcia się na swoje życie? [ZDJĘCIA]
Końcówka sierpnia i początek września tego roku przyniosły w powiecie wodzisławskim przykre wieści o śmierci samobójczej dwóch młodych chłopaków. Pierwszy, 26-latek rzucił się pod pociąg w Osinach, drugi, 17-latek z Turzy Śl. odebrał sobie życie w miejscu zamieszkania. 7 września na dworcu PKP w Wodzisławiu Śląskim odbyła się konferencja poświęcona tematowi depresji, samobójstw i jak tym dramatom zapobiegać.
Konferencję "Życie - sprawa najwyższej wagi. Jak zapobiegać samobójstwom" zorganizowała Wodzisławska Placówka Wsparcia Dziennego "Dziupla" wraz z miastem Wodzisław Śląski. Na konferencji obecna była zastępca prezydenta miasta, Izabela Kalinowska. Jako pierwszy wykład "Samobójstwa jako konsekwencja nierówności oraz szeroko rozumianego wstrętu" poprowadził Franciszek Małecki-Trzaskoś, prezes zarządu Instytutu Badań i Analiz Działalności Jednostek Samorządu Terytorialnego.
W powiecie wodzisławskim z roku na rok rośnie liczba osób przyjmujących leki antydepresyjne (z różnych powodów). Statystyki chociażby policyjne mówiące o samobójstwach (zakończonych śmiercią lub ratunkiem) nie uwzględniają stanu faktycznego, bo nie są w nich ujęte telefony na numer alarmowy 112, a tych są setki. Dyspozytor kwalifikuje to jako próbę samobójczą i wysyła na miejsce posiłki. Zanim jednak policja czy straż pożarna dojedzie na miejsce, dana osoba uświadamiana jest, że wezwana została pomoc i potrafi nagle zmienić zdanie. Patrolowi mówi się wówczas, że "boli ją głowa" czy "po prostu lubi sobie siedzieć na parapecie". Zdarzenie dostaje adnotację, że był to fałszywy alarm. Ale nie zawsze tak jest...
Jak do tego doszło? Nie wiem...
Ilekroć dowiadujemy się o tym, że ktoś targnął się na swoje życie ze skutkiem śmiertelnym, najczęściej słyszymy od rodziny, sąsiadów czy znajomych "nie wierzę, to taka porządna rodzina była, taki fajny chłopak/miła dziewczyna, w rodzinie przecież żadnej patologii nie było". A prawda jest taka, że depresja, myśli samobójcze i realne myślenie o tym, by zakończyć swój żywot, wcale nie muszą pojawiać się tylko tam, gdzie istnieje "patologia". Wszechobecny hejt, pogoń za sukcesami, karierą i pieniędzmi, brak komunikacji, brak zrozumienia, samotność, bagatelizowanie sygnałów - to wszystko ma wpływ na to, co dzieje się w głowie naszego dziecka.
Dawniej, gdy światem nie rządził jeszcze Internet, gdy dziecko przyszło do domu ze szkoły i poskarżyło się rodzicowi, że "ktoś z rówieśników się z niego śmiał", to takie dziecko miało się gdzie "schować". Był to zazwyczaj jego własny pokój, gdzie miał swój mały świat w którym czuł się bezpiecznie. A dziś? Dziś to dziecko tak naprawdę nie ma się gdzie "schować", bo po powrocie do domu jest Internet, w którym jest wszystko: wpisy, wiadomości, zdjęcia, filmiki. Niestety, rodzice bagatelizują sygnały wysyłane od swoich pociech. Przykład - gdy córka/syn mówi, że dzisiejszy sprawdzian był naprawdę bardzo trudny to rodzic zamiast okazać zrozumienie i pociągnąć temat mówi, że "kiedyś to były trudne sprawdziany, co ty mówisz".
- Nie rozmawiamy z naszymi dziećmi. Konwersacje w niemalże każdym domu wyglądają tak: dziecko zaczyna mówić, że boli go brzuch, to my zamiast pytać co się dzieje, pytamy czy odrobił lekcje, dziecko zaczyna mówić, że zamalowali jakiś napis który obrażał kolegę, to rodzic się tym nie interesuje, a pyta czy się spakował do szkoły. To nie jest prawdziwa rozmowa z dzieckiem - zaznaczał prowadzący wykład, pan Franciszek Małecki-Trzaskoś. - I do czego to prowadzi? W pewnym momencie my nie rozumiemy naszych dzieci, a nasze dzieci nie rozumieją nas i pojawia się problem - dodaje. Nie potrafimy rozmawiać, nie potrafimy mówić o swoich emocjach, o tym co czujemy i tego nazywać. Nie potrafimy nazwać także swoich potrzeb.
Pułapka pracy i nauki zdalnej
Gdy w zeszłym roku, po wybuchu pandemii koronawirusa życie przeniosło się do sieci (praca zdalna, nauka zdalna, komunikacja za pomocą komunikatorów, widzenie się z innymi za pomocą kamerek) wielu osobom taka forma pracy/nauki zaczęła się podobać do tego stopnia, że deklarują, iż nie chcieliby już nigdy wracać do poprzedniego stanu rzeczy. Owszem, jest wiele argumentów 'za', między innymi: oszczędność czasu na dojazdy, oszczędność pieniędzy na paliwo, więcej czasu z rodziną. Niestety, nie jesteśmy świadomi tego, jak wielką cenę płacimy: brak prawdziwego kontaktu, zanikają w nas umiejętności rozmowy, radzenia sobie z problemami życia codziennego, narasta w nas samotność. - Co z tego, że zaoszczędzimy nieco grosza, jak pewnie nie dożyjemy emerytury, żeby się z tego grosza cieszyć? - zaznaczał bardzo dosadnie prowadzący. - Trzeba wychodzić, trzeba przejść się chociażby na krótki spacer, co znacząco wpłynie na nasze samopoczucie. Spotykajmy się ze znajomymi. Rozmawiajmy - dodaje.
Szok po powrocie do szkół
Nauka zdalna miała swoje plusy, jak chociażby łatwy dostęp do Internetu i wszystkich niezbędnych informacji czy pomoc rodziców w odrabianiu lekcji. Nagle okazało się, że słaby uczeń miał na koniec roku świadectwo z paskiem. Po powrocie do szkoły okazuje się, że nie ma już piątek, a oceny są zdecydowanie gorsze. Nie ma już tak łatwego dostępu do popularnej Wikipedii, nie ma już wzorów czy kalkulatorów, które liczą za nas. Pojawia się pogorszenie nastroju. Dorzućmy do tego sytuacje życiowe, jak chociażby śmierć w rodzinie, rozwód rodziców, przeprowadzkę, rozpoczęcie roku szkolnego w nowej szkole (gdzie trzeba poznać nowe osoby, zasady, budynek), presję rodziców na wysokie stopnie, bez uwzględniania tego, że dziecko nie musi być we wszystkim prymusem, brak wspomnianego zrozumienia i wsparcia. W głowie młodego człowieka zaczyna się kotłować - zmian jest ogromnie dużo i zwyczajnie sobie z nimi nie radzi. Trafił do świata, którego nie zna i którego nie rozumie.
Sygnały ostrzegawcze
Coś, co dla jednego może być tylko trudnym przeżyciem, dla innego może być ciężką traumą. Na etapie, gdy dziecko przeżyło już jakieś wydarzenie, które było dla niego trudne, zaczyna okazywać agresję, próbuje zwrócić na siebie uwagę. Jego zachowanie się zmienia. Robi to jednak bezskutecznie, bo rodzice myślą, że to zwykły nastoletni bunt. Może się także okazać, że dziecko zaczyna mówić o śmierci, zaczyna szukać w sieci sposobów na odebranie sobie życia, mówi o poczuciu beznadziejności i braku sensu życia, nieznośnym bólu, uwięzieniu, poczuciu bycia ciężarem dla innych czy bycia niewystarczającym lub wykluczonym społecznie. Sygnałem ostrzegawczym może być też zwiększenie spożycia jedzenia, alkoholu, tytoniu, zwiększenie ilości snu czy niedobór snu.
Ludzie
Zastępca prezydenta Wodzisławia Śląskiego
Sporo jest prawdy w komentarzach, niestety. Zamiast kierować pieniądze na takie akcyjne pokazówki polityczne, lepiej byście zrobili, opłacając jakiegoś dobrego psychiatrę, który przyjmuje tylko prywatnie (bo tylko na to ma czas), aby móc kierować (aby mogły się w razie potrzeby zgłaszać) do niego także dzieci i młodzież, ze szkół, w naszym powiecie. Wystarczyłyby wtedy plakaty, z numerem telefonów, w szkołach albo wizytówki w rękach wychowawców klas. Więcej by tak wydana forsa przyniosła. Który psychiatra, na NFZ, u nas przyjmuje dzieci albo dorastającą młodzież? Większość rodziców, ze strachu, nawet jak się połapie, reaguje skrajnie nieumiejętnie i wychodzi z tego jeszcze większe ryzyko, dla młodej osoby, zapędzonej w kozi róg. Przecież wydobycie prawdziwego powodu załamania, z takiego człowieka, nawet dla specjalisty jest bardzo trudne. Ale on przynajmniej może dać receptę i podnieść nastrój. Pamiętajmy, że wiele dzieci jest przekonanych, że przed własnymi rodzicami trzeba problem ukryć za wszelką cenę, a nie raz to własnie perspektywa ujawnienia rodzinie swoich krzywd i porażek, popycha do ostatecznych kroków.
dla wodzisławskiej pseudo elity każdy kto myśli inaczej jest trolem a każdy kto krytykuje jej nieudolność jest hejterem. Przecież statystyki nie kłamią, kto może ten z Wodzisławia ucieka a Ci którzy nie mają za co lub gdzie wybierają samobójstwo.
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Pewnie większość z ludzi wpada w depresję na sam widok ministra strachu czy innych psychopatów . A lokalnie to w depresję można wpaść z podobnych powodów. Na widok rządzących na widok Dziupli na MOSiR na myśl o kustoszu. Jednak najwięcej samobójstw jest zawsze w Rybniku czy Żorach i jak czytam niżej że tam jeżdżą na zakupy ... No cóż dochodzę do wniosku że ze mną jeszcze nie jest tak zle za to wy jesteście na... ostatniej prostej. Nakupcie jeszcze czipsów i paluszków tak szybko znikają z półek.
"Samobójstwa jako konsekwencja nierówności oraz szeroko rozumianego wstrętu" Ten kto mieszka w Wodzsisławiu bardzo dobrze to rozumie . Miasto sypialnia do pracy do innego miasta, na zakupy do innego miasta weekend też za miasto. Bo tutaj jest jak jest po prostu i ty dobrze o tym wiesz.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Jak się czyta takich jak ten troll nizej to rzeczywiście można się powiesić
wyjeżdżając z Wodzisławia poprawia mi się humor. Wodzisław to bardzo depresyjne miasto, nie ma gdzie wyjść aby się rozerwać bez alkoholu a nawet z alkoholem jest ciężko. Nie mamy kina, sport na bardzo niskim poziomie, brak większych imprez plenerowych, liczba lokali bardzo ograniczona plus wszechobecny bród i ogólna brzydota. Niestety ale liczba samobójstw będzie tylko wzrastać w tym mieście.