Grzebałkowska w bibliotece miejskiej. O „Wojence”, fascynacji Konopnicką i czytaniu szamponów
Reportażystka Magdalena Grzebałkowska, której sławę przyniosły biografie ks. Twardowskiego, Komedy i Beksińskich odwiedziła czytelników w Raciborzu. Spotkanie z nią poprowadziła Dominika Karpińska. Rozmowa z autorką dotyczyła głównie jej najnowszego reportażu „Wojenka. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia”.
Materiał wideo:
- Aktualnie odpoczywam, bo to jest okres po wydaniu jednej książki przed kolejnym projektem. Bardzo lubię ten czas, takie pół roku wolnego. To jest wspaniałe, że ja nie wiem, co będę robiła. Szanuję tę niepewność - mówiła Grzebałkowska do zebranych w książnicy.
"Może państwo podpowiedzą mi ciekawy temat?"
Reportażystka rozważa zajęcie się jakimś tematem na temat Polski, bo jest w niej tyle ciekawych miejs; fascynuje ją postać Marii Konopnickiej jako przedstawicielki środowiska LGBT swoich czasów, jednak nie ma sprecyzowanych planów co do kolejnego projektu.
„Wojenkę” zaproponowało jej wydawnictwo „Agora”. - Bo reporter to jest ktoś do wynajęcia. Potrzebny jest dobry temat. Może państwo mi go zaproponują? - uśmiechała się do czytelników.
W kwestii kulis swej pracy nad książkami wyjaśniła, że nie ma specjalnych rytuałów. - Siadam i piszę, jestem zwykłym reporterem - przyznała. Uczestnicy dowiedzieli się, że bywa niecierpliwa w zbieraniu materiałów do swych książek.
- Nerwica człowieka trzyma kiedy wyśle komuś mejla i ten, zamiast odpowiedzieć w 20 minut odpisuje po tygodniu. Ja w tym czasie siwieję i dostaję 20 zawałów - śmiała się M. Grzebałkowska.
Twardoch, Bator i King
Cieszy ją, że coraz więcej nagród literackich dostają autorzy reportaży. - Pamiętam czasy, gdy w komisjach oceniających mówiono, że reportaż to gorsza literatura - zauważyła autorka.
Polecała swoje aktualne lektury, m.in. „Pokorę” Szczepana Twardocha czy „Gorzko, gorzko” Joanny Bator. Lubi powieści Stephena Kinga i jest fanką horrorów. Kryminały słucha w audiobookach, ceni tu pozycje autorstwa Kuźmińskich czytane przez Rafała Zawieruchę. - Ja w ogóle czytam wszystko, nawet bilety tramwajowe i buteleczki z szamponem - mówiła roześmiana.
Ciotka ze szczurem
W rozmowie na temat „Wojenki” Grzebałkowska, za sprawą pytań Dominiki Karpińskiej, omówiła m.in. spotkania z synem Hansa Franka (w latach 1939–1945 generalny gubernator okupowanych ziem polskich) - Niklasem Frankiem, który jako trzyletnie dziecko mieszkał na Wawelu, sądząc, że to siedziba jego rodziny od pokoleń.
- Wiszącą tam „Damę z łasiczką” nazywał „Ciotką ze szczurem” - przytoczyła pani Magdalena.
Autorka wspomniała też o uzupełniającym jej nową książkę reportażu o listach miłosnych do żołnierza niemieckiego przebywającego na froncie II Wojny Światowej. Ten wątek nie zmieścił się w „Wojence”.
M. Grzebałkowska zatrzymała się m.in. przy jednym z rozdziałów, gdzie opisane są historie dzieci urodzonych w gułagach. Były odbierane matkom, a kobiety chętnie rodziły, bo ciężarne lepiej traktowano w obozach.
Poharatani wojną
- Trudno jest tym ludziom wyjść z wojny. Wszyscy zostali nią poharatani, strach przed kolejną tkwił w nich nadal. Moja babcia wszystko odnosiła do czasów wojennych. Jak nie chciałam nosić jakiejś sukienki, a ona mówiła wtedy, że w czasie wojny to bym się nią tak cieszyła, bo nic wtedy nie było - opowiadała reportażystka. Zdaniem Grzebałkowskiej żadna historia opowiedziana przez kogoś, kto przeżył wojnę, nie jest nudna.
Dziennikarka wspomniała o szwankującej pamięci bohaterów swoich reportaży. Dochodziło do sytuacji, że przy sprawdzaniu informacji przezeń podawanych, okazywało się, że nie mówią prawdy. - Co ludzie nie pamiętają, to dopowiedzą, a historia okazuje się troszkę inna. To tzw. fałszywe wspomnienia. Pisanie w takich warunkach to takie stąpanie po linie, a reportaż musi być najprawdziwszą prawdą, on karmi się szczegółami - zaznaczyła.
Przekręcić Kowalskiego
Magdalena Grzebałkowska podkreśliła udział w powstawaniu jej reportaży redaktora, adiustatora i korektora. - Bez nich nie dałabym rady. Nazwisko Kowalski potrafię wielokrotnie przekręcić pisząc je wiele razy - przyznała.
Autorka poleciła audiobook „Wojenki” czytany przez Magdalenę Cielecką. - Robi to tak, jak ja kiedy czytam sobie fragmenty w trakcie pisania - podsumowała Grzebałkowska.