Gdy mowa jest dla dziecka magią. Neurologopeda zagląda wgłąb umysłu małego człowieka
Przyczyną zaburzeń mowy u maluchów może być zażywanie przez ich mamy popularnej no–spy w czasie ciąży. Gdzie i kiedy szukać pomocy w takich przypadkach? W Raciborzu działa specjalistyczne centrum, w którym właśnie otwarto terapeutyczne przedszkole.
Neurologopeda Beata Kalinka-Kałdońska prowadzi gabinet neurologopedyczny w Raciborzu od 10 lat. Wcześniej przyjmowała w ośrodku zdrowia przy Klasztornej, a teraz ma siedzibę przy ul. Opawskiej 90, w pomieszczeniach po dawnej poczcie. – Współpracuję od lat z lekarzami, z szeroko pojętym światem medycznym. Otworzyłam pierwszy gabinet neurologopedyczny w Raciborzu – zaznacza w rozmowie z Nowinami.
Baza w głowie
Na czym polega różnica jej specjalizacji?
Logopeda zajmuje się nie co łatwiejszymi przypadkami jak wywołanie u dziecka głosek, które są zaburzone, a u małych dzieci prostym opóźnieniem w rozwoju mowy. Specjalista neurologopeda wchodzi głębiej. Podobnie jak pediatra i specjalista neurolog. Bazą dla mojej pracy jest wszystko to, co się dzieje w głowie, mózgu małego człowieka – zauważa B. Kalinka-Kałdońska.
Trafiają do niej głównie skomplikowane przypadki, gdyż jej „konikiem” w pracy jest działka neuroterapeutyczna. – Najczęściej trafiają do mnie dzieci ze spektrum autyzmu bądź zaburzone pod kątem głęboko opóźnionego rozwoju mowy. Zajmuję się wszystkimi zaburzeniami ogólnorozwojowymi. Mowa tu o dzieciach z zaburzeniami mowy o typie afazji. W ostatnim czasie jest ich coraz więcej, ponieważ zwiększyła się świadomość rodziców – przyznaje neurologopeda.
Nie wolno zwlekać
Zdaniem specjalistki przestaje w społeczeństwie pokutować mit, aby z problemem milczącego dziecka czekać, aż te ukończy 3 rok życia. – Ten moment jest newralgiczny. Wtedy dziecko już powinno mówić, a tymczasem dopiero zaczyna się diagnozować problem. To już stosunkowo późno – uważa pani Beata.
Niezbędna jest konkretna diagnoza i zbadanie przyczyn zaburzeń. Mogą one wynikać z przyczyn okołoporodowych. – Zaczęłam o tym głośno mówić, współpracować z ginekologami. Popularna No–spa bardzo obniża napięcie mięśniowe całego ciała. Wtedy u ciężarnej kobiety dziecko staje się wiotkie. Obniża się napięcie mięśniowe wszystkich narządów artykulacyjnych począwszy od języka. Mamy wtedy dziecko z zaburzeniami kinestezji artykulacyjnej, tzw. czucia. Dziecko nie czuje, nie wie, co ma zrobić z buzią aby wyartykułować dźwięk. U takich dzieci mówienie jest magią – twierdzi specjalistka.
Nie mam czarodziejskiej różdżki
Wedle jej obserwacji co trzeci pacjent, który przychodzi do centrum ma zaburzenia mowy o typie afazji – z zaburzeniami napięcia mięśniowego, tzw. hipotonii oraz zaburzeniami kinestezji czyli czucia tego, co ma z buzią zrobić aby wydobyć dźwięk. – W terapii musimy wejść w gesty wizualizacyjne,trzeba dziecko nauczyć gdzie jest ten dźwięk i jak ma ułożyć buzię, żeby się wydobył. Dziecko musi się wspomóc gestem by zwizualizować to, jak ma coś powiedzieć – wyjaśnia Beata Kalinką–Kałdońska.
Bardzo ważna jest w terapii współpraca na linii – logopeda– ortodonta–fizjoterapeuta i osteopata.
Ja sama nie wyczaruję niczego czarodziejską różdżką. Jeżeli dziecko ma zaburzenia napięcia mięśniowego, to moje działania na obwodzie w obrębie narządów artykulacyjnych są tylko pobieżne. Należy wtedy wzmocnić całościowo gorset mięśniowy, poprawić napięcie mięśni artykulacyjnych, aby mieć bazę do pracy, która ma sens i przynosi efekty – mówi nam neurologopeda.
Dziecko samo się już nie rozgada
Jeśli ktoś zlekceważy objawy zaburzeń mowy, może doprowadzić do opóźnienia rozwojowego dziecka. – Fakt, że dziecko nie mówi to wierzchołek góry lodowej, choć wprost rzutuje on na rozwój poznawczy dziecka. Jeżeli nie wzbogacimy zasobu słownictwa, jeżeli człowiek się nie komunikuje, nie wykorzysta swojego potencjału społecznego. Co za tym idzie, traci na poczuciu własnej wartości, wycofuje się, izoluje. Konsekwencje są daleko idące – przestrzega pani Beata.
Jej zdaniem kobiety nie mogą tracić intuicji, nawet jeśli otoczenie im mówi – babcia czy mama: poczekaj, to się wszystko zrobi, daj mu czas, ty też późno mówiłaś – to w dzisiejszych czasach już tak się nie zadzieje. – Jeżeli nie będzie stymulacji układu nerwowego, układu przedsionkowego, słuchowego i integracji sensorycznej, samo się nic nie zrobi – nie naprawi, wiem to z praktyki wielu lat. Nie zdarzył mi się przypadek od 5 lat, aby nagle dziecko się samoistnie rozgadało. Bez interwencji terapeuty, bądź zespołu to niemożliwe – zaznacza nasza rozmówczyni.
„Gucio” dla dzieci, którym trzeba pomóc
Od 13 września działa w Duo-Logo Terapeutyczny Punkt Przedszkolny. – Wcześniej nie planowałam takiego przedsięwzięcia. Skupiałam się na diagnostyce i terapii – wyjaśnia Beata Kalinka-Kałdońska. Choć w Raciborzu działają w przedszkolach publicznych i prywatnych grupy integracyjne, to są dzieci, którym pewne miejsca nie odpowiadają. Przyczyną może być ich nadwrażliwość słuchowa, przebodźcowanie. Dziecko z taką dolegliwością nie jest w stanie dobrze funkcjonować, gdy „atakuje” go hałas otoczenia. Płacze, wrzask i harmider są dla niego bólem.
– Tak jak z mojego małego gabinetu powstało centrum, tak sami rodzice powiedzieli: to kto jak nie pani powinna się tym zająć? Przecież pani w tym siedzi od podszewki – wspomina neurologopeda.
Urząd miasta poszedł na rękę założycielom nowej placówki.
Szybko załatwiliśmy potrzebne dokumenty. Prezydent Raciborza był bardzo otwarty na tę inicjatywę. Wszędzie jest nacisk na integrację, a nasz punkt jest dla dzieci z zaburzeniami, z niepełnosprawnością. U nas grupa przedszkolna liczy maksymalnie 6 dzieci. Warunki terapii muszą być indywidualne a otoczenie przyjazne. W takiej grupie jest dwoje, troje nauczycieli, którzy zabezpieczają dzieci na co dzień. Do tego dochodzą terapeuci, którzy dbają o stronę terapeutyczną – wylicza Beata Kalinka-Kałdońska.
Terapeutyczny Punkt Przedszkolny Gucio ruszył w Raciborzu 13 września. Jego uruchomienie poprzedziło weekendowe spotkanie integrujące dzieci i rodziców z kadrą placówki.