Drezyną przez las. Piknik entuzjastów kolei w Oborze
Trwające około kwadransa przejazdy pojazdami szynowymi własnej roboty były niedzielną atrakcją pod Arboretum Bramy Morawskiej. Przy okazji członkowie TEK-u czyścili linię kolejową nr 176 zarośniętą i zaniedbaną.
Materiał wideo:
Drezyna własnej roboty
Znanego z licznych publikacji w prasie Jana Psotę z TEK zastaliśmy przy karczowaniu zarośniętej zielenią linii nr 176. - Pomyśleliśmy, że przy deszczowej pogodzie frekwencja uczestników pikniku nie będzie duża, to my wykorzystamy ten czas, żeby pokazać, na czym polega nasza robota w towarzystwie.
Psota skonstruował specjalną drezynę do czyszczenia torów. - Do późnej nocy ją przerabiałem przed piknikiem. Żeby móc wycinać także w pionie. Wszystko musi być zesieczone przed zimą, żeby nam ktoś figli nie narobił jak miesiąc temu. Bo się znalazł amator, co śrubki poodkręcał z szyn. Ale następnego dnia był już schwytany - oznajmił Psota.
W kwestii wykorzystania linii 176 uważa, że atutem tego rozwiązania jest użyteczność. - Z jednej żwirowni w obrębie Zbiornika wyjeżdża 60 ciężarówek po 25 ton każda. To można te 1000 ton załadować na 1 pociąg. Tymczasem ciężarówki rozjeżdżają nam drogi, za które płacimy my z naszych podatków. A podatku z ciężarówki jest 5 razy mniej niż kosztuje ten asfalt przez te wozy zniszczony - tłumaczył entuzjasta kolei.
Psota dodał, że to tylko wątek poboczny względem problemu głównego - postępującego ocieplenia klimatu i nadmiernej emisji dwutlenku węgla do atmosfery. - W trosce o przeżycie powinniśmy myśleć bardziej racjonalnie, a tu nie ma woli - zauważył Jan Psota.
Trzy biegi ze złomowiska
Po fragmencie linii 176 jeździły dwie drezyny - jedna z silnikiem z "malucha", a druga na pedały. - Ona jest lepsza od tradycyjnej, bo mięśnie nóg są silniejsze niż rąk. Ta drezyna napędzana pedałami jest taka „sportowa” - wyjaśnił Psota.
Można było nią osiągnąć prędkości 15 km/h, a przy większym wysiłku - nawet 20 km/h. Ważyła 100 kg i mogło nią pojechać nawet 7 osób.- Zdejmujemy agregat, wkładamy fotele i jedziemy. Na razie to jedyny taki egzemplarz. Jest trzybiegowa, bo takie przekładnie były najbardziej dostępne na złomowisku - uśmiechał się J. Psota.
Za cel piknikowego czyszczenia członkowie towarzystwa postawili sobie dotarcie do rejonu Zaczarowanego Ogrodu.
Drogi i tak się zatkają
Jarosław Polok od pięciu lat należy do TEK. - Z Jasiem Psotą znamy się jeszcze ze studiów. Wcześniej działałem w aeroklubie, teraz tutaj "się bawimy". Polok twierdzi, że kolej się odradza, ale w Polsce tego jeszcze nie widać. - U nas fundusze idą na drogi, a w Europie - na kolej. A drogi i tak się zatkają, bo będzie na nich jeszcze więcej samochodów i za 10 lat będziemy mimo wielkich nakładów ciągle w tym samym miejscu - uważa pan Jarosław.
Według niego pociągi byłyby pełne, gdyby na całym Śląsku obowiązywał jeden bilet wspólny na autobusy i kolej. Do tego musiałoby być więcej kursów pociągami, co godzinę w terenach mniej zurbanizowanych i co pół godziny w większych miastach. - Do tego wielkie zakłady pracy powinny dołożyć się do sfinansowania zbiorowego transportu, a ich pracownicy dojeżdżaliby pociągiem do pracy. Niski koszt zniechęciłby ich do utrzymywania tylu samochodów - podsumował J. Polok.