Rodzice zostawieni z pasem do bicia, nienauczeni wychowywania, zrzuceni z piedestału
O rodzicach, którzy dali się współczesnemu światu zrzucić z piedestału i o tym, jak bardzo niszczący wpływ wywiera na dzieci brak rodzicielskiego wsparcia, rozmawiamy z pedagogami Wodzisławskiej Placówki Wsparcia Dziennego „Dziupla”: Krystyną Orbik-Skupień, Ewą Smiatek i Pauliną Goździk.
Rodzice zostali z pasem, którego używać im zakazano
- Podczas konferencji, zorganizowanej przez „Dziuplę”, poświęconej samobójstwom, padło stwierdzenie, że dziś zbieramy efekty tego, iż stare metody wychowawcze zostały wyrzucone na śmietnik, a nowych nikt rodziców nie nauczył.
Ewa Smiatek: - Jeszcze 30 – 40 lat temu w Polsce funkcjonował autorytarny model wychowania. Dozwolone było osiąganie posłuszeństwa poprzez stosowanie kar fizycznych. Nie było w zwyczaju tłumaczenia dzieciom zasad postępowania, to ojcowski pas był „nauczycielem” posłuszeństwa. W rodzinach robotniczych, których na terenie ROW było wiele, nie doceniano roli wykształcenia. Planem życiowym było ukończenie szkoły zawodowej, podjęcie pracy i założenie rodziny. Czasy się zmieniły, zmienił się ustrój, zmienił się także model wychowania. Wprowadzono nowe zasady, które wykluczały dotychczas stosowane przez rodziców środki wychowawcze. Rodzice nie zostali do tego przygotowani. Zmieniła się rzeczywistość, jednak nie zmieniła się mentalność rodziców i zmiana narzędzi wychowawczych. Zostali z „ojcowskim pasem”.
- Którego używać od dłuższego czasu przecież już nie można.
E.S.: - Nie można, o czym rodzice wiedzą. Udowodniono, że ta stara „metoda wychowawcza” krzywdzi dziecko, ale nikt nie zapoznał kolejnego pokolenia rodziców z nowym stylem wychowania. Bardzo upraszczając można rzec, że rodzice uznali, że skoro nie mogą po swojemu wychowywać dzieci, to niech się inni martwią, głównie szkoła. Obecnie mamy pokolenie, które nie uznaje autorytetów, nie jest wychowane do wysiłku. Społeczeństwo poradziło sobie w obszarze zmian gospodarczych, jednak w sferze dotyczącej funkcjonowania rodziny, w tym w wychowywaniu dzieci jest zdecydowanie gorzej.
- A kto miał nauczyć rodziców nowego modelu wychowania?
E.S.: - Konieczne jest kształcenie rodziców, uświadamianie możliwości i potrzeb dziecka w jego kolejnych etapach rozwojowych. Obowiązkowe szkolenia dla rodziców już w żłobku i przedszkolu mogłyby ułatwić zrozumienie zasad wychowania i potrzeb dziecka w tym okresie rozwojowym a co za tym idzie, pozwoliłoby zrozumieć własne dziecko, a w razie trudności nie wstydzić się sięgania po pomoc.
- Ale czy nauczyciele są przygotowani do takich szkoleń?
E.S.: - To nie jest zadanie dla nauczycieli lecz dla pedagogów. Szkoły mają odpowiednich specjalistów w swoich strukturach. Pedagodzy posiadają kompetencje pozwalające na prowadzenie tego rodzaju zajęć z rodzicami. Zasadne byłoby jednak w celu ujednolicenia projektu, doszkolenie ich w tym zakresie. Wskazane byłoby zorganizowanie kilku szkoleń, żeby odbywały się wtedy kiedy dzieci idą do przedszkola, rozpoczynają naukę szkolną, następnie w klasach starszych tj. w okresie dorastania i występujących z tego powodu różnych problemów. Ważne jest aby realizacja szkoleń odbywała się systematycznie.
- Pytanie czy rodzice będą chcieli uczestniczyć w takich szkoleniach? Z rodzicami różnie bywa, zwłaszcza jeśli chodzi o wizyty w szkołach.
E.S.: - System powinien jakoś zadziałać, żeby stało się to obowiązkowe.
Krystyna Orbik-Skupień: - Podejmujemy w naszym mieście takie działania, w „Dziupli” od kilku lat organizujemy i prowadzimy „szkołę dla rodziców”. Możliwe, że jeszcze w tym roku szkolnym w placówkach oświatowych będą organizowane dla rodziców krótkie spotkania o charakterze edukacyjnym, pomagające być czujnym, uważnym i wspierającym rodzicem. W zeszłym roku podjęta została próba organizowania takich spotkań w wodzisławskim żłobku przy współpracy z naszą Placówką. Jednak oferta nie spotkała się z zainteresowaniem rodziców .
- Dlaczego?
K.O.-S.: - Rodzice działają dziś w pośpiechu. Wielu z nich nie myśli o rodzicielstwie w kategoriach umiejętności, raczej nie szuka odpowiedzi na ważne pytania: czego potrzebuje moje dziecko? co może zakłócić jego rozwój i jak temu zapobiec?, jak budować więź z dzieckiem?, jak do dziecka mówić?, jak go słuchać?, jak budować autorytet? Nie ma otwarcia na profilaktykę. Często rodzic przychodzi do instytucji dopiero wtedy, kiedy system rodzinny rozsypuje się.
- Czyli kiedy dzieje się coś niedobrego.
K.O.-S.: - Tak. Szukamy więc sposobów, by dotrzeć do rodziców. Może właśnie spotkania w szkołach będą trafionym pomysłem. Rodzic ze szkołą swojego dziecka jest raczej w regularnym kontakcie, na ogół wystarczająco dobrze realizuje rodzicielski obowiązek uczestniczenia w zebraniach czy wywiadówkach. Korzystanie z oferty naszej Placówki oparte jest na dobrowolności.
E.S.: - Rodzice często wychodzą z założenia że wszystko wiedzą i nie potrzebują żadnego szkolenia.
K.O.-S.: - A niestety tak nie jest. Sama jestem rodzicem i wiem ile ten „zawód” stawia wyzwań. Dzieci uczą się od nas, a my wciąż uczymy się dzięki nim. Podpisuję się pod sformułowaniem będącym jednocześnie tytułem książki L. Wingeta „Twoje dzieci to twoja wina”. Zachęcam rodziców do pomyślenia o rodzicielskiej odpowiedzialności. Dziecko „sprawiające trudności” najczęściej w diagnozie odsłania niewydolność rodzica, deficyty w zakresie umiejętności rodzicielskich.
Ostatnio często rodzice skarżą się, że nie mają kontaktu z dziećmi, że dla nich ważniejsze są postaci z ekranów telewizyjnych i Internetu. A ja mam wrażenie, że dzieci mogłyby powiedzieć to samo o swoich rodzicach. Mam przekonanie, że w relacji rodzic-dziecko za mało jest zwyczajnego patrzenia na dziecko, słuchania go, bycia z nim. Dzieci potrzebują uwagi rodzica i jego obecności jak pokarmu i powietrza. To nieodzowny budulec poczucia ważności i własnej wartości.