Rodzice zostawieni z pasem do bicia, nienauczeni wychowywania, zrzuceni z piedestału
O rodzicach, którzy dali się współczesnemu światu zrzucić z piedestału i o tym, jak bardzo niszczący wpływ wywiera na dzieci brak rodzicielskiego wsparcia, rozmawiamy z pedagogami Wodzisławskiej Placówki Wsparcia Dziennego „Dziupla”: Krystyną Orbik-Skupień, Ewą Smiatek i Pauliną Goździk.
Wirtualny świat dzieci. W realnym dzieci dla rodziców nie istnieją
- Czy ten dziecięcy świat ekranu komputerowego nie jest odpowiedzią na to, że dziecko nie znajduje rozmówcy w swoim rodzicu?
E.S.: - Oczywiście, że jest. Co prawda nie da się uniknąć tego, że dzieci wgapiają się w ekrany, bo to jest dziś ich środowisko naturalne, ich rzeczywistość. Gorzej jeśli wirtualny świat jest wszystkim, co mają.
- W jaki sposób przejawia się niewydolność rodzica? Czy to jest tylko niewydolność rodziców w rodzinach, które mają problem z alkoholem, brakiem pracy, czyli takich, które zazwyczaj określa się jako patologiczne, czy może jednak dotyka ten problem również tzw. rodzin normalnych, które uważają, że żadnych problemów nie mają?
K.O.-S.: - Problemy które Pan wymienia, patologiczne z racji skutków społecznych i zagrożeń dla zdrowia, na pewno doprowadzają do zaniedbań dziecka, zaburzeń w wypełnianiu ról rodzicielskich, deficytów rozwojowych. Jednak niewydolność rodzica zdarza się także w tzw. „normalnych rodzinach”, w których problemy na pozór nie są widoczne. To może być rodzic, który ma prace, wino pije do kolacji, ale nie ma czasu dla swojego dziecka, nie rozumie jego potrzeb i w efekcie ponosi rodzicielską porażkę.
- Przyjęło się uważać, patrząc na różnego rodzaju komentarze, że problemy to są w patologicznych rodzinach, że to tam rodzice są niewydolni wychowawczo.
K.O.-S.: - Patologiczne rodziny to bardzo szeroki termin. Jeśli jakiś rodzic wraca do domu często pod wpływem alkoholu to problem jest widoczny, powszechnie wiadomo że zawsze doprowadzi do pewnego rodzaju cierpienia, uszkodzenia systemu rodzinnego, jest to więc niepożądane, niszczące zachowanie- patologia. Ale nie wszystkie patologie widać. Czasem zadbany zewnętrznie człowiek, zawsze trzeźwy, nawet kulturalny i obyty urządza najbliższym w czterech ścianach piekło stosując przemoc psychiczną. Takiej rodziny nie nazywa się patologiczną, a czasami taki koszmar trwa latami. Najtrudniejsze sprawy są w tych rodzinach, gdzie problemów nie widać gołym okiem, bo dziecko wygląda na zadbane, w ogóle to wszyscy fajnie wyglądają, jest praca, są pieniądze, jeżdżą na wakacje. Niby normalna rodzina, a dziecko jakieś takie nienormalne, bo siedzi samo w pokoju, nie ma przyjaciół albo ma nieodpowiednich znajomych, wychodzi za często, nie wraca na czas, nie uczy się, na uwagi rodzica odpowiada agresją. Rodzic zazwyczaj wtedy szuka winy w złym towarzystwie, Internecie, rzadko w sobie. Dopiero kiedy pracujemy z niektórymi rodzinami, wspólnie nazywamy i analizujemy problemy, to okazuje się, że poza wspólnym miejscem przebywania, członków rodziny niewiele łączy, nie znają swoich potrzeb, nie mówią o oczekiwaniach, nie dzielą się radościami, a rozmowy sprowadzają się do wzajemnych pretensji i krytyki. Tak naprawdę każdy z nich czuje się samotny.
E.S.: - Potem zdarza się, że rodzic z dzieckiem przychodzi do specjalisty, by określić poziom demoralizacji, czy wymaga ono umieszczenia w ośrodku. Ostatnio, rozmawiałam z dziewczyną, której rodzice skarżą się, że nie wraca do domu na noc, przebywa u chłopaka, spożywa alkohol. Wyjaśniła, że u niego jest po prostu fajnie, bo w jego domu wszyscy ją akceptują i że tam słuchają co ona mówi.
K.O.-S.: - I tu należałoby zadać sobie pytanie, czego potrzebuje to dziecko? Wracamy więc do prostych pytań.
E.S.: - Czego potrzebuje dziecko w rodzinie, w której na pozór wszystko jest?
K.O.-S.: - Potrzebuje uwagi, o czym już wcześniej wspomniałam. Potrzebuje akceptacji koniecznej do zbudowania w sobie poczucia wartości po to, by nie popatrzyło na siebie ze złością wrogością, niezadowoleniem gdy znajdzie się w sytuacji kryzysowej. Żeby nie powiedziało: „Nienawidzę się”, „Do niczego się nie nadaję”, „Nie chce mi się żyć”. Jeśli jednak takie stany emocjonalne się pojawią to zasobem może tutaj być właśnie rodzic. Rodzic, który jest obecny, który jest przyjacielski, któremu dziecko ufa i czuje się z nim bezpiecznie. Gorzej jak nie ma ani rodzica, ani innej bliskiej osoby obok. Wtedy osamotnienie może być nie do zniesienia.
E.S.: - Wtedy dziecko próbuje rozładować w sobie te napięcia, czego efektem są między innymi samookaleczenia i to często bardzo głębokie. Nikt nie zdaje sobie sprawy ile dzieci trafia do nas z takimi ranami.