"Z roweru więcej widać". PTTK Racibórz po raz 22 kończył sezon rowerowy
- Ja się na rowerze nie męczę. Ja na nim wypoczywam - mówi pani Barbara z Nędzy, która potrafi przejechać dziennie ok. 100 km. Przyjechała w sobotni poranek 9 października na Skwer ks. Prałata Stefana Pieczki, żeby stąd wyruszyć z grupą rowerzystów w 30-kilometrowy rajd po Raciborszczyźnie.
Materiał wideo:
Turystyka kolarska to jedna z aktywności proponowanych przez raciborski oddział PTTK. Fani dwóch kółek udali się spod raciborskiego rynku przez centrum do Studziennej, a dalej do Bieńkowice, Bolesławia i Tworkowa, żeby przez wały Zbiornika Racibórz dojechać do raciborskiej Obory. Tam przygotowano dla nich wspólne spotkanie z poczęstunkiem, zabawą i rozdaniem nagród oraz upominków. Trasę obliczono na 30 km.
Jeździmy prawie do śniegów
- To tylko oficjalne zakończenie. My jeździmy na rowerach, jak długo się da, prawie do śniegów. A zaczynamy sezon z zejściem śniegów, już w marcu. Jak nie było pandemii, to rajdy mieliśmy np. z topieniem marzanny, wspólnie ze szkołami organizowaliśmy. Ale teraz od dwóch lat tego nie robimy - powiedział nam Jarosław Chacko komandor rajdu PTTK.
Komandor odpowiada za wytyczenie trasy, prowadzenie radiu i pilnowanie, by wszyscy uczestnicy dotarli bezpiecznie do mety.
- W tym roku zainteresowanie naszym rajdem wykazało ok. 70 osób. Bywało w ubiegłych latach więcej. To nie tylko raciborzanie i mieszkańcy powiatu. Dołączają do nas koledzy z Gliwic, Żor. Głuchołazy też mają dziś swoją reprezentację. Każdy może tu przyjechać - mówił nam J. Chacko.
Żeby się poruszać
Andrzej Kuśnierz to znany w Raciborzu popularyzator turystyki górskiej. - Staramy się aktywnie spędzać czas - mówił nam przed startem rajdu. Czy woli rower od gór? - Cenię sobie i to, i to. Wcześniej więcej jeździłem, ostatnio poświęcam czas górom. Chodzi o to, żeby się poruszać - twierdzi raciborzanin.
Kuśnierz nie schodzi z roweru, póki na ulicach nie ma lodu i śniegu. - Później robi się niebezpiecznie - przyznaje.
Członek PTTK zaznacza, że ten rajd ma w sobie walor trasy krajoznawczej. - Nie chodzi nam tylko o nabijanie kilometrów, ale także zwiedzanie. Po drodze są ciekawe, zabytkowe przystanki jak kościółki, kapliczki, ruiny. Po prostu ciekawe miejsca.
Albo na rower, albo do lekarza
Stanisław Żółciński to nestor raciborskiego PTTK. - Rowerem jeździ się do końca. Ja to robię nieprzerwanie 65 lat. Jak ktoś mówi, że jest za stary na rower, to zwykle wybiera piwo i telewizor, a potem siedzi u lekarza - kwituje Żółciński.
Poznawczy cel jest dla niego najważniejszy. Organizuje od lat projekt „Przewodnik czeka” - rajd po ziemi raciborskiej. - Trzeba poznać Racibórz i okolice. Tutaj jest bardzo dużo atrakcji. Gdyby je wymieniać to zrobi się rzeka wypowiedzi. Uważam, że wszystkie takie miejsca są ciekawe. Dziś perełką na trasie jest Tworków. W Bieńkowicach też warto stanąć. A w innym kierunku to np. rejon Pietrowic Wielkich, gdzie znajduje się najstarszy kościół drewniany, a od niedawna jeszcze klasztor i wieża widokowa - wymieniał w sobotę 9 października pan Stanisław.
Teraz jeździ na rowerze marki Akcent, ale na drugim, marki Giant zjechał z kolegą całą Polskę.
Ubierać się termicznie - lekko, ale ciepło
Pani Ela jest mieszkanką powiatu mikołowskiego, ale tak zaprzyjaźniła się z raciborskim PTTK, że uważa je za swoją rodzinę. - Jeżdżę całe życie, ale tak na poważnie to ostatnie 15 lat. Głównie weekendy, nawet 150 km dziennie. Rano się wyjeżdża. Na rowerze można dużo zobaczyć. To są boczne trasy, leśne - mówiła nam rowerowa turystka.
Pani Ola z Raciborza też dużo jeździ, ale najwięcej to 107 km w ciągu dnia. Pasja zaczęła się "jakieś 20 lat temu, w czasie gdy córka brała udział w konkursie i zjeździłyśmy razem całą okolicę". Samochodem w ogóle już nie jeździ.
Pani Barbara z Nędzy radzi, żeby w okresie jesiennym ubierać się na rower termicznie - lekko, ale ciepło. - Ja kręcę do 100 km dziennie. Rower mnie odpręża, wypoczywam na nim, nie męczę się - zapewnia.
Znany z zamiłowania do morsowania raciborzanin Marian Hampel kupił ostatnio kask rowerowy, którym zastąpił tradycyjną czapkę-bejsbolówkę. - Jak jedziemy na rajd, to kask musi być - uśmiechał się. Jeździ i w zimie, i w lecie. - Wybieram się nawet w dalsze trasy. Dla mnie jak jest za ciepło, to trudniej się jeździ. Za co kocham rower? A czy ja wiem? Mam je i już - podsumował w rozmowie z Nowinami.