Bogumiła Bąk: Nie pchajcie do szkoły polityki. Zaufajcie nauczycielom
O tym jak nauczyciel musi pracować na swój autorytet, czego potrzebuje współczesna szkoła, a także o rodzicach, którzy wymagają od uczniów tego, co niepotrzebne rozmawiamy z Bogumiłą Bąk - nauczycielem biologii z 34-letnim stażem, wielokrotnie nagradzaną i wyróżnianą za swoją pracę, m.in. tytułem Nauczyciela Roku.
- Nauczyciel z przypadku, który został Nauczycielem Roku. A czy kiedykolwiek przez te wszystkie lata doświadczyła pani momentu zwątpienia, że może to wszystko był błąd, że sprawy potoczyły się w niewłaściwym kierunku?
- Jestem na tym etapie życia, że mogłabym już być na emeryturze. Ponieważ bardzo lubię uczyć i trudno mi wyobrazić sobie życie bez szkoły, to zostałam w niej i uczę dalej. Jednak pod koniec poprzedniego roku szkolnego miałam taki moment, że może jednak powinnam odejść, że być może jestem nauczycielem starej daty. Jedną z przyczyn tej wstępnej decyzji o odejściu było również zdalne nauczanie. To był dla mnie bardzo trudny czas. Dorośli potrafią sobie lepiej radzić z emocjami, ale wiem, że młodzież inaczej podchodzi do tych problemów, było jej trudno zmobilizować się i skupić na zdalnym nauczaniu.
Martwiło mnie to, że młodzież na zdalnym nauczaniu nie daje z siebie tyle, ile może dać, że zajmuje się czymś innym, że nie zdaje sobie sprawy, że ten czas minie bezpowrotnie i żadne dodatkowe zajęcia nie uzupełnią tych braków ze zdalnego nauczania.
Zdalne nauczanie było tym momentem, w którym straciliśmy bezpośredni kontakt, nie zdążyliśmy się poznać, wyłączyli kamerki, a ja z mojego pokoju nie wiedziałam, kto mnie słucha. Nie winię ich za to. Nie w każdym uczniu jest tyle mobilizacji, żeby przesiedział przez 7 czy 8 godzin i słuchał nauczycieli, nawet jeśli te lekcje były ciekawe, z wizualizacjami, to jest to po prostu niemożliwe. To był trudny czas dla mnie, że pomimo starań, ta praca nie przynosi oczekiwanych efektów. Kiedy przyszedł moment podjęcia decyzji o odejściu i informacji, że już emeryta nie zatrudnią - zdecydowałam, że jeszcze zostanę. Zapewne znalazłabym jakieś godziny w innych szkołach, ale ja nie chciałam innej szkoły. W II LO pracuję od 2002 roku, nie mogę nie wspomnieć, że zawdzięczam to panu dyrektorowi Leszkowi Wyrzykowskiemu. Tutaj mam grono swoich przyjaciół i znajomych i trudno jest się z nimi rozstać. Ciepło wspominam 14 lat pracy w SP 1 - swoich byłych uczniów, nauczycieli i rodziców swoich uczniów.
- Czyli to było pytanie, czy dalej być nauczycielem, a nie refleksja, że może to był zły wybór od samego początku.
- Nie, tego zawodu bym nigdy nie zmieniła. Ostatnio usłyszałam takie świetne pytanie od uczniów: proszę pani, dlaczego pani nie została lekarzem? Przecież pani by zdała tę maturę na sto procent. Powiedziałam im, że mam większą satysfakcję z tego, że jako nauczyciel przygotowałam tak wielu uczniów, którzy zostali lekarzami, stomatologami, weterynarzami i wielu innych zawodów, którym biologia pomogła w dostaniu się na studia, niż gdybym to ja jedna została lekarzem.
- Co najbardziej zaskoczyło panią w zawodzie nauczyciela?
- To co mnie zaskoczyło na plus i to co mnie wciąż trzyma w szkole, to że szkoła nie stoi w miejscu, ewoluuje, wielu rzeczy nie da się przewidzieć. Nie mogę powiedzieć, że już wszystko wiem, że nic już nie muszę robić. Nieustannie zdobywam nowe umiejętności np. cyfrowe. Po tylu latach ciągle coś nowego odkrywam. Nieustannie szukam nowych wyzwań i szkoła daje mi takie możliwości. Można realizować projekty, konkursy, można zachęcać uczniów do tylu aktywności. Oni czasem nawet nie wiedzą, że mają do czegoś talent, trzeba ich zachęcić do odkrycia tego, powiedzieć: spróbuj tego, a może byś jednak to zrobił i odnoszą sukcesy. To jest naprawdę wspaniałe. Olbrzymie możliwości dał Internet, można realizować niesamowite zadania z całym światem, młodzież nie ma z tym żadnych problemów.
- To piękne, a co z negatywami?
- Minusem jest to, że nauczyciele nie są dostatecznie kształceni, aby służyć pomocą psychologiczną uczniom. Mnie jest trochę łatwiej, ponieważ jestem biologiem i mam wiedzę na temat różnych chorób, ale przecież są nauczyciele, którzy nie mają kontaktu z biologią, nie mają takiej wiedzy w ogóle i nie mają czasu. Jaką wiedzę psychologiczną można zdobyć na szkoleniu? Oczekuje się od nauczycieli tego, żeby tę pomoc byli w stanie zaoferować uczniom. Pedagog jest jeden na 500 uczniów, a może i więcej. Dzieci z problemami potrzebują nieustannego profesjonalnego wsparcia. I przychodzą z tymi problemami do nauczycieli. Jedno szkolenie nie rozwiąże wszystkich trudnych sytuacji, do których dochodzi w szkole.
Poza tym to, co narasta od lat, to papierologia. Patrząc z perspektywy tego, co musiałam zrobić na początku pracy, uważam, że pisanie konspektów nie było konieczne. Musiałam poświęcić na to mnóstwo czas, lepiej byłoby, gdybym ten czas wykorzystała na wprowadzenie do lekcji czegoś ciekawszego, co zainteresuje uczniów.
Relacje z rodzicami, na pewno były lepsze, byli bardziej przychylni szkole, współpracowali. Jeżeli jakiś rodzic czytając moją wypowiedź poczuje się oburzony, to chciałabym, aby zadał sobie pytanie: "na czym polega moja współpraca ze szkołą?". Pamiętam bardzo wielu rodziców, którzy zapraszali klasy na ognisko, przyszli pomóc przy przygotowaniu śniadania ekologicznego, zaproponowali wsparcie przy klasowych imprezach, zakupie nagród dla laureatów konkursu, przekazywali produkty na szkolne imprezy, poświęcali czas na ciekawe spotkania z uczniami. Wiem, że są jeszcze tacy rodzice i w swoim własnym oraz uczniów imieniu serdecznie dziękuję.