Chciałem, by mój tomik był festiwalem życia
Z Mikołajem Woźniakiem, ekonomistą, który wydał właśnie pierwszy tomik swojej poezji (zatytułowany tajemniczo „Trzydzieści”) koresponduje ks. Łukasz Libowski
By każdy tekst niósł ze sobą trochę słońca
– Ł.L.: Może przeczytamy o nich w Twoim tomiku poetyckim drugim?… – tymczasem idźmy do pierwszego. Co w tym tomiku czytelnik znajdzie?
– M.W.: Już w tym tomiku można znaleźć cały rozdział zatytułowany Heimat – to zbiór tekstów właśnie na temat naszej okolicy, w tym o zapomnianym majątku Kochaniec. W całym natomiast zbiorze Trzydzieści znaleźć można trzydzieści tekstów na dziewięćdziesięciu stronach, rozłożonych na pięć rozdziałów. Oprócz wspomnianego Heimatu są to: Stalowe Wieże – o pracy w jednej z bankowych korporacji w Warszawie – oraz W Podróży – wiersze inspirowane podróżami zagranicznymi. Rozdział Wiatr od Wschodu mówi o czasie, kiedy studiowałem i pracowałem w Chinach. Jeden z tekstów przyrównuje nawet szanghajskie metro do Hadesu, greckiego piekła. Ostatni rozdział zatytułowałem Szukając – tu są te wiersze najbardziej uduchowione i metafizyczne, poruszają kwestię Boga, wartości i naszego miejsca we Wszechświecie.
– Ł.L.: Dodałbym – gdy chodzi o stronę zewnętrzną książki – że jest starannie, nowocześnie wyedytowana oraz że wydrukowana została na kredowym papierze, w kolorze. Ten kolor jest ważny, bo swoje utwory zilustrowałeś zdjęciami.
– M.W.: Dokładnie. Większość zbiorów wierszy dostępnych na rynku, niestety, wychodzi w stosunkowo postnej oprawie. Chciałem, by mój tomik był festiwalem życia, by każdy tekst niósł ze sobą trochę słońca i w formie graficznej. Zdjęcia są mojego autorstwa i nieraz same w sobie były inspiracją do stworzenia konkretnego tekstu. W ten sposób mogą sugerować – ale nigdy nie arbitralnie narzucać – znaczenie danego wiersza.
Boskie natchnienie chwili
– Ł.L.: Co do Twoich wierszy: zauważam, że eksperymentujesz z formą.
– M.W.: Wychowałem się na Kaczmarskim i Bajorze, stąd też wzięło się zamiłowanie do stałych układów sylabicznych i konsekwencji w rymach. Styl rzeczywiście staram się urozmaicać – wśród wersów można dopatrzeć się wpływów Staffa, Tuwima, Kochanowskiego, ale też pieśniarzy: Okudżawy, Wysockiego, Brassensa. Cały czas rozwijam warsztat i eksperymentuję, by zapewnić czytelnikom właściwy poziom doznań.
– Ł.L.: Kto dotrze do końca Twojego tomiku, na tego czeka bardzo miła niespodzianka…
– M.W.: Złoto Pól! To mój przekład piosenki Stinga pt. Fields of Gold. Jestem z niego szczególnie dumny, bo Sony Music Publishing, międzynarodowy wydawca Stinga, zarejestrował ten właśnie tekst jako oficjalną polską wersję utworu. Zostało już to przez nich zgłoszone w ZAiKS-ie i słyszałem, że moje tłumaczenie będzie wykorzystywane przez muzyków. Udźwiękowiłem utwór razem z muzycznie uzdolnionymi znajomymi, między innymi z Krystianem Migoczem, którego płyta Sny Powstańców została zgłoszona do Nagrody Muzycznej Fryderyk. Tej właśnie wersji można wysłuchać w Internecie, po zeskanowaniu specjalnego, umieszczonego na tylnej okładce tomiku kodu QR [kod ten umieszczony jest także pod niniejszym tekstem; przyp. Ł.L.].
– Ł.L.: Serdecznie Ci, Mikołaju, w takim razie gratuluję – to wielki sukces! Kończąc zaś naszą korespondencję, chcę Cię spytać o to jeszcze – bo mnie to żywo interesuje – jakiego rodzaju jesteś twórcą: piszesz w natchnieniu, w jednym akcie, czy raczej powoli, jak rzemieślnik, dopracowując, cyzelując swoje dzieło?
– M.W.: Większość tekstów powstaje przez dłuższy czas, bo wtedy zbieram przemyślenia, doświadczenia i wizje, które chcę uchwycić w danym tekście. Rekordzista był przygotowywany przez prawie rok, a gdy poczułem, że czas przelać go na papier, ostatecznie „napisany” został w ciągu jednego dnia. Są też jednak unikatowe teksty, które już chyba istniały gdzieś w kosmosie, a ja jedynie pomogłem im się urzeczywistnić, użyczając im swojego pióra. Tekst Księżycowi Wędrowcy powstał w całości zaledwie w dwie godziny, między trzecią a piątą rano. Tak, boskie natchnienie chwili!
Jakiż to pięknie ułożony i wykształcony kawaler prezentuje się en face na tle szabel oraz tarczy.Czy szlachetne pochodzenie ma po kądzieli , czy też po mieczu ? Przodkowie z turecką nawałnicą pod Wiedniem walczyli?Kim są rodzice tego młodziana? Szacunek za takie ukształtowanie młodego charakteru.Jaka szkoda, że nie ma żadnych związków z naszym miastem, gdzie mógłby przykładem świecić dla wielu.Podziękowania dla księdza za kolejną tak uduchowioną prezentację naprawdę nietuzinkowej postaci.Powstaje poczet wybitnych korespondentów księdza filozofa. Czy doczekamy się wydania książkowego?
"Fields of gold " stały się " Honey gold of fiedls ", złote pola dają miodowe złoto pół...?
Bardzo poruszający tekst, pod warunkiem zgody na tak dowolne tłumaczenie oraz opłacenie ZAIKS za publikację coveru.
Miodowe Złoto Pól to fantastyczna nazwa dla nowego trunku w stylu zboże na miodzie po procesie destylacji( coś między 36 a 60 procent w zależności od targetu docelowego). tyko czy Wódki Raciborskie stać na opłaty manipulacyjne i autorskie?