Radna Biskup: wicedyrektor szpitala nie potrafi rozmawiać z personelem. Konfrontacja szefowej lecznicy z pielęgniarkami
Delegacja pielęgniarek przyszła na posiedzenie komisji zdrowia rady powiatu. Mówiły o sytuacjach, gdzie pacjenci zostają bez opieki, bo brakuje personelu. Wicedyrektor Elżbieta Wielgos-Karpińska mówiła, że pielęgniarki unikają pracy na oddziałach covidowych. Żaliła się, że gdy dyrektor Rudnik trafił na chorobowe, nikt ze starostwa nie chciał jej pomóc.
To Biskup podjęła wątek przeciążonych pracą pielęgniarek. Takie sygnały docierały do niej od paru miesięcy. - Nie bójmy się tych tematów - zaapelowała do kolegów z komisji zdrowia na listopadowym posiedzeniu. Przyszły nań pielęgniarki, by przysłuchać się wystąpieniu swojej szefowej ze szpitala i zabrać głos w sprawach ich dotyczących. Radna dziękowała im stojąc i mówiąc, że pomagają każdemu potrzebującemu.
Pielęgniarka może się zabezpieczyć
- Dochodzą do mnie wiadomości z Gamowskiej i dlatego często zabieram głos w tej sprawie - wyjaśniła. Dodała, że sygnały o tym, że nie jest najlepiej docierają do niej z różnych oddziałów szpitala, a także z poradni specjalistycznych.
Radna chciała też wiedzieć czy wysyłanie pielęgniarek na zastępstwa odbywa się na zasadzie "rozkazu"?
- To jest takie na hurra mówienie przez personel, że narażają swoje zdrowie i życie, ale to nie jest prawda. Pielęgniarka może się zabezpieczyć żeby się nie zarazić. Na oddziale wewnętrznym stworzono nawet izolację w tym celu - zaczęła Elżbieta Wielgos-Karpińska.
- Chcę zapewnienia od dyrektora, że sytuacja kadrowa, że praca personelu, czy są takie jak powinny być? - spytała Biskup. Usłyszała potwierdzenie.
15 izolacji z samego rana
Wielgos-Karpińska mówiła, że w szpitalu jest teraz dużo osób na L-4. To jest bolączka lecznicy, zdarzają się liczne kwarantanny rodzinne. Co prawda personel szczepiony nie jest obejmowany kwarantanną, ale bywa też zakażony i całe rodziny chorują.
- Przychodzę rano do pracy i widzę kartkę, że mamy 15 izolacji. To patrzę gdzie są największe braki i staram się zaradzić sytuacji. Znaleźć czy lekarza czy pielęgniarkę nie łatwo. Nie zawsze się zgadzają przyjść do pracy na covidowy oddział. Dwie pielęgniarki zachorowały, bo miały iść na OIT i nadal chorują, już 3,5 miesiąca - przyznała pani wicedyrektor.
Biskup zapytała czy szefowa spotkała się z głosami, że personel szpitala jest przemęczony i przeciążony pracą, że szuka możliwości porozmawiania o tej sytuacji?
- Ja nie jestem osobą, która tworzy bariery między sobą a personelem. Każda z pań które tu dziś przyszły może przyjść do nie i opowiedzieć mi o swoich żalach, o pretensjach. Panie dzwonią do mnie o każdej porze. Ten proces jest bardziej złożony, bo wszyscy jesteśmy zmęczeni długotrwałym covidem - zauważyła E. Wielgos-Karpińska.
Biskup zapytała jak Wielgos-Karpińska ocenia swój kontakt ze swoim personelem, "ze swoimi ludźmi"?
- Ja już ponad 30 lat jestem lekarzem. Teraz administruję szpitalem i wiem jakie mam obowiązki. Nie powiem, że mam zły kontakt z personelem. Nie mam konfliktu z pielęgniarkami czy lekarzami - zapewniła.
Czy oddział został bez opieki?
Ryszard Wolny pytał o powody dużej absencji chorobowej wśród personelu. Wspomniał o wezwaniach na telefon, gdzie pielęgniarki odmawiają przychodzenia na zastępstwa. Szukał przyczyn ewentualnego konfliktu na linii szefostwo - załoga.
- Ja tego nie traktuję jako konflikt - zaznaczyła wicedyrektor.
Wolny zauważył, że kiedyś na dyżurach były 3 pielęgniarki, teraz jest mniej. W odpowiedzi usłyszał, że ta liczba zależy od tego ilu pacjentów przebywa na oddziale. Jak jest ich mniej niż 20. to są 2 pielęgniarki, a jak więcej - to 3.
Wtedy głos zabrały przysłuchujące się obradom pielęgniarki z Gamowskiej, które zasiadły w sali obrad.
- To jest nieprawda! Jest nawet po 30 pacjentów, albo 28 a pielęgniarki dalej są tylko 2 w nocy - powiedziała jedna z nich.
- Ostatnio była nocka i zabieg był. Do tego jeszcze interwencja na wewnętrznym. Trzeba było przewieźć pacjentki i oddział bez opieki został - dodała ta pielęgniarka.
Wicedyrektor stwierdziła, że na oddziale zostało dwóch lekarzy w dyżurce. - Ale oddział został bez opieki pielęgniarek - ripostowały obecne na posiedzeniu. Chcą żeby na oddziałach były po 3 pielęgniarki, ale to wskutek decyzji dyrekcji tak nie ma. - My już jesteśmy bezsilne. Na chirurgii jest ostry dyżur, są ciężkie stany i badania na ostro, tomografia na przykład. I zabiegi na ostro. My dokumentację medyczną robimy między godz. 2 a 3 w nocy. Pani dyrektor to wie. Na wewnętrznym też tak jest - opowiadały pielęgniarki. Szefowa lecznicy skwitowała te uwagi słowami: dobrze wiem jacy są tam pacjenci i jak wygląda sytuacja.
- Odkąd wróciliśmy po covidowym przekształceniu szpitala to są tylo 2 pielęgniarki. Oddziałowa prosiła o 3 na weekend, ale nie ma takiej opcji, nie idzie nic zrobić. My mamy leżących pacjentów z zakażeniem. Trzeba się do nich ubierać. Jedna na oddział pielęgniarka zostaje. Trzeba zawieźć, odprowadzić, na dół do gastroskopii, kolanoskopii. Jedna pielęgniarka zostaje do wszystkiego. Pacjenci są niepokarmieni, bo nie ma na to czasu. Trzeba robić zastrzyki, jest pięć osób do toczenia krwi - mówiły z przejęciem panie ze szpitala.
- Jak się otworzyła pulmonologia to 1 na noc była do 10 pacjentów. Nikt jej nie pomógł, sama w nocy, a 7 przyjęć. Jak miałam dyżur, to byłam sama dla 6 covidowych chorych. Co 5 minut musiałam tam chodzić. Miał mi ktoś przyjść pomóc, ale nie przyszedł. Ortopedia też tak działa, ma dwa piętra i 3 pielęgniarki na oba - żaliły się przybyłe na posiedzenie.
Wielgos-Karpińska dziwiła się tym opowieściom, mówiła, że ustalenia w szpitalu były inne.
- Nie było żadnych ustaleń. Ja sama byłam na oddziele, a gdybym zasłabła? Tam było 6 leżących pacjentów - zauważyła jedna z pielęgniarek. Dodała, że w grafiku na grudzień znowu są niedogodziny i zamiast 9 dyżurów powinno być 12 i 13, ale na to nie zgadza się wicedyrektor. Ta wyjaśniła radnym, że nie ma aktualnie tylu pacjentów, żeby potrzebna była zwiększona obsada. - Miałyśmy 24 pacjentów na weekend przy 2 pielęgniarkach i były kolejne przyjęcia - odparły kobiety.
Z tymi pielęgniarkani to afera. Poszukać inne a te prowodyrki zwolnić lub przesunąć na inne stanowisko, oczywiście za niższą pensję, jak się nie wywiązują ze swoich obowiązków i jeszcze rozrabiają. Uprzywilejowna kasta przyzwyczaiła się do lekkiej pracy. Też mam bardzo złe doświadczenia z niektórymi pielęgniarkami tego szpitala a teraz okazuje się, że tak samo traktują swoich przełożonych. Jak nastała ciężka praca to się stawiają. Nadszedł czas aby te panie poniosły konsekwencje. Szacunek dla Pani Lewandowskiej za mądrą obiektywną wypowiedź i dla Pani Wielgos za ciężką pracę wraz z dyrektorem Rudnikiem.
Pielęgniarki nie są święte. Mialem kiedyś kogoś tym szpitalu. Takiego chamstwa ze strony pielęgniarek dswno nie doświadczyłem. To był zwyczajny mobbing na mmie. Widziałem jak się pacjętami zajmowały. Nie chcę opisywać szczegółów bo nie do opisania. Kawka i pogaduchy w kantorku to była najłagodniejsza codzienność. Zwolniłbym tam wtedy co najmniej z miejsca kilka pielegniarek od razu. Teraz zaczęła się ciężka praca to się burzą.
Nareszcie!! Najwyższy czas zmienić głównych rządzących naszym szpitalem. Nie sztuka zwolnić się pielęgniarkom z pracy. Sztuką jest zatrzymanie i przyciągnięcie kolejnych pielęgniarek do pracy w tym szpitalu. Ta pani wice - zachowuje się tak jak jej przełożony = oboje czują się tam NIETYKALNI.
Politycy i różni szefowie zazwyczaj nie potrafią rozmawiać ze swoimi pracownikami.
Szczególnie politycy którym wydaje się ze wszystkie rozumy pozjadali. A są najzwyczajniej w świecie zarozumiali i głupi !!
Dlaczego starostwo nie wymieni tej pani na innego wicedyrektora, aby "uzdrowic" tą atmosferę??????
I niech rzuca.Jeśli jest tak żle tej Pani w szpitalu,to dlaczego przedłużyła sobie o dwa lata przejście na emeryturę?A co do jej zachowania,to się zgadzamy z Naszymi Koleżankami.Pani dyrektor jest mściwą osobą.Teraz się zacznie nękanie.Dostaną dyżury najgorsze.Może sobie pani dyrektor przypomni słowa do oddziałowych?Jak to było?Macie trzymać za mordę personel?Kto grafiki kreśli,bo nie są po myśli pani dyrektor?To kto ma lepiej wiedzieć ile pielęgniarek potrzeba na oddziale,oddziałowa czy pani dyrektor,która rządzi z za biurka?Może sobie pani przypomni jak wyzywała nasze koleżanki?Jak rzuca pani nami z oddziału brudnego na czysty.Jak za pani poleceniem zakażonych pacjentów z czystego oddziału przeniesiona na brudny,nie stosując przy tym żadnej kwarantanny reszcie pacjentów i personelu.Ta pani jest mistrzynią w manipulowani ludźmi.Bo najlepiej jest rządzić skłóconymi pracownikami.dotyczy to zarówno Lekarzy jak i pielęgniarek i innego personelu.Może sie pochwalicie ile młodych pielęgniarek się przyjęło do tego szpitala w ostatnich latach?I wtedy niech czytający sobie sami odpowiedzą jaka jest różowa praca pod rządami tej dyrekcji.Oczywiście,jeśli odpowiedzą zgodnie z prawdą,lub jeśli wogóle cokolwiek odpowiedzą
Na miejscu wicedyrektor Elżbiety Wielgos-Karpińska rzuciłbym papierami niech pani Biskup się martwi co dalej skoro ma tyle pretensji do dyr Wielgos. Nie rozumiem jak pielegniarki moga zejść z dyżuru same , zostawić pacjentów tylko z lekarzem i jeszcze mieć pretensje ?
Skoro są takie problemy z ilością kadry bo pracownicy medyczni są na izolacjach i kwarantannach, przemęczeni są sytuacją covidową to dlaczego powiat organizuje taki wielki jarmark na zamku i być może zwiększa ryzyko, bo nie można tego wykluczyć? Nawet Rada Medyczna zaleca ograniczanie tego typu imprez. Czy samorząd nie ma dbać o dobro ogółu? Mniej zakażeń to dostępna służba zdrowia dla chorych na inne choroby, pracownicy medyczni bez przemęczenia, normalna nauka w naszych szkołach na wyższym poziomie niż przy zdalnych lekcjach. O śmierci i tragediach rodzinnych nie wspomnę. Czy samorządy nie powinny promować zachowania ograniczania sytuacji, które powodują zwiększone ryzyko zakażenia? Czy chwila imprezy i koncertów jest tak ważna akurat teraz? To dotyczy aktualnej sytuacji mega wzrostu zgonów. Warto to od nowa przemyśleć biorąc pod uwagę tą falę.
To było do przewidzenia