Arkady Barszcz: film jest dla mnie tlenem
Arkadego znam od kilku lat. Początkowo z widzenia. Co jakiś czas przychodzę do kina obejrzeć jakiś film sama lub w towarzystwie. Chłopak w czarnej koszulce wpuszcza mnie wtedy na salę kinową. Pierwszy raz rozmawiam z Arkadym na temat Akademii Filmowej, później zdarza mi się jeszcze kilka razy z nim porozmawiać. Arkadego znam od kilku lat. Dziś mogę powiedzieć, że wcale go nie znałam.
Arkady Barszcz ma trzydzieści parę lat i jest mężczyzną średniego wzrostu. Gdybym znała go wcześniej, mój wzrok przyciągnęłyby jego długie, spięte gumką włosy spoczywające na plecach spokojnie niczym u Wikinga. Od wielu lat jednak długi kucyk zastępują krótkie brązowe włosy. To, co wyróżnia go z tłumu, to jego T-shirt, zazwyczaj czarny. Ile razy go widzę, zawsze jest inny. Na koszulce znajduje się zwykle jakiś nietypowy napis albo tytuł filmu z charakterystycznym dla niego motywem. Górna część garderoby pozwala mu bez słów wyrazić to, kim jest i co lubi. Hufflepuff, jeden z czterech domów w Hogwarcie, i charakterystyczne dla niego zwierzę w postaci borsuka utwierdza mnie w przekonaniu, że mam przed sobą fana Harry’ego Pottera. Napis w języku angielskim „Born in the eighties” daje informację, że stojący przede mną człowiek urodził się w latach osiemdziesiątych. Film „Apocalypse Now” (pl. „Czas Apokalipsy”) w reżyserii Francisa Forda Coppoli jest sygnałem. Wiem, że Arkady go oglądał i bardzo ceni (zresztą nie tylko on). W przeciwnym razie nie kupiłby koszulki.
Pożeracz filmów
Kino znajduje się dziś praktycznie w każdym mieście. Dla metropolii jest to oczywista oczywistość, dla mniejszych miast i ich mieszkańców umożliwienie bliższego kontaktu z kulturą. Kino jest traktowane jako coś najzwyklejszego w świecie, jeden z elementów współczesnej kultury masowej. Dla większości jest ucieczką od trosk i rutyny dnia codziennego, po prostu rozrywką. Dla innych sposobem na życie, fascynacją, miłością, której zawsze, od pierwszego do ostatniego wejrzenia, będą wierni. Do tego, dodać należy, wąskiego grona zalicza się bohater tego reportażu, Arkady Barszcz. Arkady od najmłodszych lat interesował się filmem. Jak każdy młody człowiek, miał marzenia. Jedno z nich narodziło się dość szybko, bo już w czasach gimnazjalnych. Może jednak jego początków można dopatrywać się nawet wcześniej.
„Wejście smoka” i „Szczęki” to były moje pierwsze filmy, jakie obejrzałem w wieku czterech lat. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Chyba już wtedy było wiadomo, że poświęcę swoje życie dla filmu. „Czas apokalipsy” odmienił całkowicie moje widzenie filmów. Sprawił, że otwarcie pomyślałem o zostaniu filmowcem. Moim ulubionym filmem jest jednak „Źródło” w reżyserii Darrena Aronofsky’ego. Film, który trafił w sam środek mojego serca. Absolutnie genialna realizacja w trzech różnych okresach historycznych (cudowny miks kina sci-fi i fantasy). Muzyka, której słucham cały czas (niezwykle inspirująca i nastrojowa). Przede wszystkim scenariusz i to jaką podejmuje tematykę (utraconej miłości, pogodzenia się ze śmiercią bliskiej osoby). Dzieło w mojej opinii kompletne. Co do reżysera… Już od lat moim ulubionym reżyserem jest Stanley Kubrick. Genialny twórca, niezwykle wymagający i precyzyjny w swojej pracy. Zrobił mało filmów, ale większość to są arcydzieła. Wracam do nich cały czas. Potrafił połączyć wirtuozerię realizacyjną z głębokim, przemyślanym i doskonałym scenariuszem (bohaterami i fabułą). Nie każdy potrafi to robić, a jemu to wychodziło perfekcyjnie.
Przez długi czas byłem pożeraczem filmów, czyli osobą namiętnie oglądającą filmy. W gimnazjum zmieniłem podejście do filmów i nieśmiało zacząłem marzyć, żeby w przyszłości zostać filmowcem. W liceum spróbowałem swoich sił jako scenarzysta. Z marnym skutkiem. Nie udało mi się ukończyć żadnego scenariusza. Widać, że miałem braki w wykształceniu, brakowało mi też wiedzy scenariopisarskiej i takiego życiowego obycia. Studia filozoficzne dały mi wiele i uzupełniły braki, które miałem wcześniej. Pod koniec studiów miałem już na koncie pierwsze scenariusze. Na rynku wydawniczym zaczęły pojawiać się książki skierowane do scenarzystów. Wysyłałem teksty na konkursy scenariuszowe, ale żadnej nagrody nie zdobyłem. Pisania scenariuszy uczyłem się z książek branżowych, z analizy filmów oraz z zagranicznych scenariuszy ze znanych filmów. Potem wziąłem udział w kilku produkcjach amatorsko-niezależnych jako aktor. W tamtym czasie istniała strona internetowa poświęcona amatorskim i niezależnym scenarzystom. Dzięki udzielaniu się na tej stronie, udało mi się nawiązać współpracę z Amatorskim Klubem Filmowym IKS z Mikołowa oraz z innymi filmowcami. Owocem tej współpracy było kilka zrealizowanych produkcji. Trudne, ale satysfakcjonujące początki.
Poszukiwanie odpowiedzi
Filozofia przez wielu uważana jest za naukę trudną i niezrozumiałą, jednak każdą dziedzinę można, jeśli tylko ktoś bardzo chce, poznać i zrozumieć. Arkady chciał i podjął to wyzwanie. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Śląskim. Dzięki wybranemu kierunkowi zaczął patrzeć na otaczający świat inaczej niż większość ludzi, pragnął zadawać więcej pytań i starał się na nie odpowiedzieć z założeniem, że nie tylko jedna odpowiedź jest prawdziwa. Jak wiadomo, w filozofii najważniejsze są dociekania.
Filozofia zmieniła moje postrzeganie rzeczywistości oraz filmów, które namiętnie pochłaniam jako ich niekwestionowany miłośnik. Szczególnie wielki wpływ na mnie ma egzystencjalizm, który przemycam również w swojej twórczości scenariopisarskiej. Pytania o egzystencję, miejsce człowieka we Wszechświecie, próba odpowiedzi na arcytrudne pytania o duchowość, sens życia, własne istnienie czy relacje w odniesieniu do innej jednostki to zagadnienia, które ciągle mnie nurtują i codziennie poszukuję na nie odpowiedzi. Filmy, które skłaniają do rozmyślania nad tymi kwestiami filozoficznymi są przeze mnie szczególnie analizowane i doceniane. Przede wszystkim filozofia wymaga refleksji nad w/w zagadnieniami egzystencjalnymi, a to poszerza wiedzę danej osoby. To jest największa wartość filozofii oraz sztuki w rozumieniu ogólnym.