Oblubienica Krzyża s. Dulcissima Hoffmann w Gorzycach. Zobaczcie wystawę [ZDJĘCIA]
- W Gminnym Centrum Kultury w Gorzycach odbywa się niezwykła wystawa - będzie można poznać życie i losy Dulcissimy Hoffmann - powiedziała nam dyrektorka GCK Bibianna Dawid.
Przygotowania do wystawy.
Kim była Dulcissima Hoffmann?
Helena Hoffmann urodziła się 7 lutego 1910 r. w Zgodzie, dzisiejszej dzielnicy Świętochłowic. Z domu rodzinnego wyniosła głęboką wiarę i przywiązanie do wartości chrześcijańskich. Zawsze pragnęła być blisko Jezusa i to było celem jej życia. Ukończyła katolicką szkołę powszechną.
Po śmierci taty to ona pomagała swojej mamie w prowadzeniu domu. Od dziecka była wątła, ale jednocześnie silna duchem.
Po przyjęciu I Komunii Świętej w 1921 r., któregoś dnia znalazła medalion z wizerunkiem św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Odtąd to ta święta stała się dla Heleny szczególnie ważna. Nawet podczas bierzmowania przyjęła imię Teresa.
Oddana woli Jezusa
Gdy Helena była nastolatką, wstąpiła do Sodalicji Mariańskiej. Coraz częściej myślała o tym, by wybrać życie zakonne. Została przyjęta do zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej. W 1929 r. otrzymała habit i przyjęła imię Maria Dulcissima. Niestety, jeszcze przed obłóczynami lekarze zdiagnozowali u niej raka mózgu. Ona jednak prosiła pokornie Jezusa, by to On ostatecznie zdecydował o jej przyszłości, a ona przyjmie Jego wolę.
W święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w roku 1932, utraciła pamięć i mowę. Zaczęły się u niej problemy z chodzeniem i towarzyszyły jej bardzo silne bóle głowy. Lekarze nie potrafili do końca wytłumaczyć, co jej właściwie dolega.
W Wielki Czwartek roku 1933 doznała paraliżu lewej ręki i częściowego paraliżu języka. Swoje cierpienia ofiarowywała za innych, szczególnie za wszystkich grzeszników. Pogarszał się jej także wzrok. Nie potrafiła się poruszać swobodnie. Doznawała również pokus szatańskich, którym stale się przeciwstawiała.
18 kwietnia 1935 r. złożyła śluby wieczyste.
Organizatorzy wystawy polecają tę książkę jako dobre źródło wiedzy o życiu i działalności s. Dulcissimy.
„Nieszczęście przyjdzie z Berlina”
Przewidziała wybuch II wojny światowej oraz śmierć Piusa XI, która według niej miała być początkiem niepokoju. „Nieszczęście przyjdzie z Berlina” – powtarzała. Tak też się stało. W marcu 1939 r. wojska niemieckie wkroczyły do Czechosłowacji, a następnie także i do Polski. Miała dar widzenia dusz.
W Środę Popielcową roku 1936 Dulcissima odczuwała silne bóle głowy oraz skurcze serca. Straciła przytomność, nie mogła swobodnie przełykać. Na jej ciele, na rękach, nogach, stopach pojawiły się stygmaty. Ona jednak gorąco prosiła Chrystusa, by nie były one widoczne na zewnątrz, by mogła je przeżywać wewnętrznie, w ścisłym zjednoczeniu ze Zbawicielem. Bóg wysłuchał jej modlitw.
12 maja 1936 r. przyjęła swoją ostatnią Komunię Świętą. Zmarła 18 maja, mając jedynie 26 lat.
Oblubienica Krzyża
Siostrę Marię nazywano „oblubienicą krzyża” – taki tytuł wybrała sobie, wstępując do zakonu. Wielokrotnie powtarzała, że „trzeba być otwartym na Boga”. Ona zaufała Bogu do końca, w obliczu cierpienia zdała się na Jego wolę.
Wielu mieszkańców Brzezia nie rozstaje się z grudką ziemi, która pochodzi z jej grobu. Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1999 r. Zakończenie diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego dokonało się w Brzeziu 18 maja 2019 r.
Publikacje o Dulcissimie
Ks. Henryk Olszar pochodzi z Gorzyc i mimo że od lat już tam nie mieszka, wciąż jest związany ze swoją rodzimą parafią pw. Anioła Stróża w Gorzycach. Wkrótce ukażą się jego dwie nowe książki - jedna o siostrze Dulcissimie z Brzezia, a druga o siostrach zakonnych z gminy Gorzyce. W rozmowie zdradził nam, skąd czerpał inspirację i po co napisał te książki. - W druku są obecnie dwie moje książki. Jedna z nich będzie wydana jeszcze w tym roku, a druga w kolejnym. Pierwsza z nich nosi tytuł „Daj im bogaty połów aż do końca. O wpływie kapłanów na rozwój sylwetki duchowej Siostry Marii Dulcissimy Hoffman SMI - „Oblubienicy Krzyża”. Jest poświęcona Dulcissimie Hoffmann, mariance, która zmarła w Brzeziu koło Raciborza, gdy miała zaledwie 26 lat. Od dnia swojej śmierci stała się przedmiotem kultu, i to nie tylko miejscowej ludności. Jej postać i działalność nie zostały zapomniane, a minęło już prawie 100 lat. Dulcissima była prostą dziewczyną, pochodziła ze Zgody obok Świętochłowic. Miała zawahania dotyczące swojego powołania zakonnego. Jej rodzice widzieli dla niej drogę małżeńską, wiercili jej w sercu i głowie aż w którymś momencie swojego młodego życia, Dulcissima postanowiła na trzy dni opuścić zgromadzenie i pojechać do domu.Opuściła klasztor, ale do niego wróciła. Matka przełożona była mądra i nie miała o to do niej pretensji ani żalu, rozumiała ją - powiedział w udzielonym nam wywiadzie.
Cała rozmowa do przeczytania tutaj: