Nadal tak robisz? Stracisz zdjęcia
W ostatnich latach technologia poszła tak bardzo do przodu, że dziś aparatem wbudowanym w telefon jesteśmy w stanie zrobić bardzo dobre jakościowo zdjęcie. Niestety, wiele ujęć przepada nam bezpowrotnie, głównie z naszej własnej głupoty.
Dlaczego tak się dzieje?
Jeszcze paręnaście lat temu, by zobaczyć zdjęcia, które zrobiliśmy, musieliśmy w pierwszej kolejności oddać film do zakładu fotograficznego, który nam je wywołał. Dziś wykonane ujęcie możemy zobaczyć w każdej chwili: na telefonie, na wizjerze aparatu, na komputerze. Wciąż jednak powtarzamy te same błędy przez które tracimy zdjęcia. Jednym z nich jest brak dbałości o to, by kopię zdjęć zapisać na dysku zewnętrznym lub po prostu je wywołać. Aparat, karta pamięci, telefon - to wszystko rzeczy martwe, które w każdej chwili mogą ulec awarii (a kto ma małe dziecko może któregoś pięknego dnia wyławiać swój telefon z muszli klozetowej lub wiadra pełnego wody).
Telefony
Sprawdź, ile na twoim telefonie jest aktualnie zdjęć? Setki? Tysiące? Teraz odpowiedz sobie na pytanie, na ile są to ważne dla ciebie zdjęcia - czy są tam ujęcia z rodzinnej uroczystości, wycieczki, a może coś innego? Może zdjęcia twoje i twojej rodziny? Ciebie będącej w ciąży? Twojego pupila?
Kolejne pytanie - masz zrobioną kopię tych zdjęć na dysku, w chmurze, a może masz je już wywołane? Większość odpowie zapewne, że nie. Jedyne miejsce, gdzie są te zdjęcia to pamięć telefonu, który załadowany po brzegi zdjęciami ledwo już pewnie zipie. Wyobraź sobie teraz sytuację, że twój telefon upada i ulega awarii, twoje dziecko postanowiło go wykąpać albo go gubisz. Kupujesz nowy i nie ma na nim zupełnie nic. Zanim zaboli cię utrata zdjęć, zrób wszystko, by mieć ich kopię.
Karty pamięci
Im pojemniejsza, tym lepiej, bo więcej się na niej zmieści (choć ja preferuję więcej o mniejszej pojemności). Ale to wciąż kawałek plastiku, który albo któregoś pięknego dnia się połamie albo się zgubi, dlatego po każdym razie, gdy użyjesz karty, zadbaj o to, by kopia wykonanych zdjęć powędrowała jak najszybciej na dysk komputera. Osobiście karty czyszczę dopiero w momencie, gdy zdjęcia są już skopiowane, obrobione i wywołane. Nie czyszczę ich od razu.
Wielkie znaczenie ma też to, jak przechowujesz swoje karty - czy są bezpieczne w etui czy może walają się luzem po kieszeniach? Kolejna sprawa - ile gniazd na karty pamięci ma twój aparat? Jedno? Dwa? Fotografując na dwie karty masz większy spokój, bo materiał zapisuje ci się na dwóch kartach, więc w razie awarii jednej, masz jeszcze drugą. A co w przypadku gdy karta jest jedna? Jest ryzyko. Wiele razy ratowałam już znajomych zdjęciami, bo ich karta, na której był cały materiał, postanowiła odmówić posłuszeństwa. I tu również kłania się jak najszybsze zrobienie kopii.
Mądry Polak po szkodzie
Coraz mniej osób myśli o tym, by zdjęcia mieć w formie drukowanej - a to wielki błąd. Dziś zdjęcia wykonane nawet telefonem komórkowym jesteśmy w stanie wywołać i to w całkiem sporym formacie (warunek - zdjęcie musi być wykonane poprawnie czyli nieporuszane, dobrze doświetlone). Często o tym, co mogliśmy zrobić myślimy dopiero, gdy dojdzie już do nieszczęścia. A przecież można poczynić pewne kroki mające na celu zniwelowanie ryzyka utraty zdjęć (kopia, druk, kilka kart pamięci).
Po co w ogóle wywoływać zdjęcia?
Ja na swoich mam wspomnienia z wyjazdów, mam też członków mojej rodziny, których kiedyś wśród nas zabraknie. Wiem, że zabrzmi to brutalnie, ale kiedyś jedna z mam na sesji zdjeciowej powiedziała mi coś takiego: "Ja strasznie nie lubię siebie na zdjęciach, ale robię je na wszelki wypadek. Jeśli kiedyś coś mi się stanie, córka przynajmniej będzie mnie miała na zdjęciach". I tym oto akcentem oraz zdjęciem mojej skromnej krzywej wieży albumów kończę ten wpis.