O „ciornym Paljaku”, szukaniu po czesku i intymności wiary rozmawiali w Raciborzu Michał Listkiewicz i ks. Zbigniew Zibi Czendlik
Mimo kontroli covidowych „paszportów” i ograniczenia miejsc wejściówkami fani futbolu dopisali frekwencją. Michał Listkiewicz promował autobiograficzną książkę „Listek” w raciborskiej bibliotece. Towarzyszył mu polski ksiądz „Zibi” Czendlik będący proboszczem w Czechach, cieszący się tam dużą popularnością - ma radiowy i telewizyjny show w czeskich mediach. Dyrektor biblioteki Małgorzata Szczygielska prosiła gości, by nie mówili tylko o futbolu i ci przychylili się do jej prośby.
Materiał wideo:
Papieżowi wręczył wtedy prezent - gwizdek z kryształu z Ustronia Śląskiego. - To był tylko gadżet, a papież w niego dmuchnął i mówi: nie działa. No to ja spytałem kto ma gwizdek, a szanujący się sędzia ma go zawsze ze sobą. Ktoś piersióweczkę nosi, a ktoś inny inny gwizdek. Jak papież zagwizdał to żyrandole się zatrzęsły - wrócił do tamtych lat Listkiewicz.
Jan Paweł II powiedział wtedy, że szkoda, że Polski nie ma na tym mundialu. Cieszył się, że choć sędzia jest z Polski. - Będę się zań modlił - obiecał.
Listkiewicza wyznaczono do prowadzenia półfinału tamtych MŚ. - To był mój ogromny sukces. Wiedziałem, że jak sędziuję półfinał, to na pewno nie wezmą mnie pod uwagę przy finale. A tu nagle po meczu słyszę: szykuj się na finał. Później mi mówiono, że organizatorzy pod wpływem naszego papieża tak zdecydowali. Nie wiem do dziś czy to była prawda - oświadczył noworoczny gość biblioteki.
Dzidzia dziękuje za kwiaty
Parokrotnie w trakcie spotkania Listkiewicz odnosił się do postaci Kazimierza Górskiego. - On był świetnym psychologiem, bo taki musi być trener reprezentacji. On spotyka się z piłkarzami na 3-4 dni parę razy w roku. To nie za dużo. Trzeba umieć „czytać” zawodników. Trener musi być taki, żeby zawodnicy uwierzyli mu bezgranicznie. Żeby kochali go jak ojca i nie wypada im go zawieźć - podkreślił pan Michał.
Jak dodał, Górski bardzo interesował się życiem prywatnym piłkarzy.
- Grześ Lato miał żonę Dzidzię. Kaziu dzwoni i z nią rozmawia, a ta się skarży, że Grzesiu był niegrzeczny. No to Górski pyta Latę: a ty chcesz grać w reprezentacji? Lato mówi, że przecież trenuje, zdobywa gole. A trener wyliczył mu, co tam ostatnio u niego w domu się dzieje. I mówi: ty kupisz kwiaty i na kolankach do Dzidzi jak chcesz jeszcze w kadrze grać. Za niedługo Dzidzia dzwoni do Górskiego i dziękuje: Ja takich kwiatów nawet na ślub nie dostałam - mówił Listkiewicz przy roześmianej publice.
Polowy chce poznać trenera
Pierwsze pytanie gościom zadał prezydent Raciborza Dariusz Polowy. - Kto teraz będzie trenerem polskiej reprezentacji? - spytał.
Listkiewicz przyznał, że wszyscy go o to pytają, odkąd przyjechał do Chałupek (gościł w klubie „Kolejarz”) i do Raciborza. - Myślę, że będzie nim Adam Nawałka. Była koncepcja Szwajcara, ale nie wypaliła. Na pewno nie będzie następnego Portugalczyka, nie będzie Włocha. Nam potrzeba trenera solidnego, z Niemiec czy z Czech. A tak szczerze powiem, że mecz z Rosją, choć niesłuchanie ważny, bo na dobre pół roku zdecyduje o przyszłości naszego futbolu, to w całości zależy tylko od piłkarzy. Oni się spotkają na 3 dni przed meczem. Muszą się zmobilizować, ustalić taktykę i grać. Ważne, w jakiej formie będą Lewandowski, Glik i Szczęsny - mówił były szef PZPN.
Wyjawił, że jest koncepcja, żeby przy Adamie Nawałce był jako asystent Łukasz Piszczek. Być może następny trener kadry. W sztabie ma też być Maciej Stolarczyk.
- Leo Beenkakker też musiał Polaka zatrudnić i to był Nawałka. Tak się zrodził wielki trener. A teraz jak Sousa odszedł to cały ten portugalski cyrk wyjechał z nim - kpił Listkiewicz.
Liczka po Bońku
Wrócił do czasów swej prezesury, gdy trener Zbigniew Boniek „w sposób nagły opuścił kadrę”, a Paweł Janas był chory. Listkiewicz szybko potrzebował kogoś na fotel selekcjonera. - Myślałem o Czechu Wernerze Liczce. Chciałem się z nim spotkać. On mówi, jak ja przyjadę do ciebie, to w pół godziny będzie o tym cała Polska trąbiła. No to spotkaliśmy się w Czeskim Cieszynie, w bocznej salce restauracji pod Jeleniem, ale ostatecznie wybór był inny - przypomniał Listkiewicz.
Kolejne pytanie brzmiało: czy sędzia w ogóle widzi mecz i jak radzi sobie z graczami na boisku?
- Sędzia ma tak zarządzać meczem, żeby zawodnicy czuli respekt. Jako obserwator sędziów wciąż doradzam i dzielę się opiniami. Ja po 15 minutach wiem czy arbiter jest miękki czy twardy, czy nawiązał relację z zawodnikami. W każdej drużynie jest jeden taki cwaniak co psuje grę. Sędzia musi szybko nawiązać kontakt z takim graczem. Jak mówił mi kiedyś brytyjski arbiter, sędzia jest jak szeryf w westernie i ma te 6 kul w rewolwerze. Nie dożyje do końca filmu jak się wystrzela na początku - oznajmił M. Listkiewicz.
Arbiter nie może być żandarmem
Goszczący w Raciborzu przywołał ze wspomnień towarzyski mecz Niemcy - ZSRR, który odbył się niedługo po upadku komunizmu. - Polacy go sędziowali. Był taki gracz Michalijczenko, który padł na polu karnym i domagał się karnego. Ja nie odgwizdałem jedenastki. On podchodzi do mnie i pyta: Szto huj nie widieł penalty? Ja zdaję sobie sprawę, że cała Europa na nas patrzy, no to chwytam się za kieszonkę i pytam: kto huj ty czy ja? On pokornie wskazuje na siebie i sytuacja rozładowana. Jakbym mu dał wtedy kartkę to zabiłbym mecz. Arbiter piłkarski nie może być żandarmem. Zawodnikowi trzeba dać szansę - podkreślił były sędzia.