Elżbieta Biskup: Z początku lat 90. pamiętam dyskotekę Labirynt. Wtedy poznałam męża [30 lat Nowin]
Założycielka zespołu Miraż, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury oraz doświadczony samorządowiec miejski i powiatowy – Elżbieta Biskup wspomina jaki był dla niej rok, w którym powstały Nowiny.
W 1992 roku pracowałam w Studium Nauczycielskim w Raciborzu jako nauczyciel przedmiotów muzycznych. Jak dobrze pamiętam, uczyłam wtedy przygotowania, pod kątem zajęć muzycznych, do wychowania przedszkolnego, ale był też kierunek muzyka dla przyszłych nauczycieli. Trafiłam tam po ukończeniu w 1989 roku cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego na wydziale artystyczno-pedagogicznym kierunku wychowanie muzyczne.
To był okres intensywnej pracy, do momentu, kiedy w 1994 roku urodziłam starszą córkę Marysię. Wcześniej – w 1993 roku poznałam Andrzeja Biskupa więc widać, że to były momenty przełomowe mojego życia. Poznałam go bowiem właśnie w 1992 roku na zabawie sylwestrowej co czyni z tego roku szczególny czas dla mnie. Przyznam, że wtedy w ogóle nie myślałam, że to będzie mój mąż.
Sala muzyczno–matematyczna
Praca w studium nie była moją pierwszą. Kiedy ukończyłam 18 lat zostałam instruktorem muzyki w domach kultury w Syrynii i w Lubomii. Od tego zaczynałam. Wtedy miałam już kontakt ze Studium Nauczycielskim, bo tam pracował mój nieodżałowany nauczyciel, wzór zawodowy i nie tylko – pan Henryk Kaptur. To była bardzo fajna postać muzyczna.
Mój kierunek w studium niestety zredukowano i musiałam szukać nowej pracy. W 1993 roku znalazłam ją w II Liceum Ogólnokształcącym w Raciborzu. Salę „dziesiątkę”, mieszczącą się za salą gimnastyczną, dzieliłam tam z panią Brygidą Janas – matematykiem.
Przychodząc do liceum byłam prowadzącą chór, a dyrektor Mickiewicza – pan Leszek Wyrzykowski chciał mieć taki chór u siebie w szkole. Takie zadanie postawił przede mną, ale to mi się nie udało, bo ja zbudowałam zespół wokalny, na którego bazie powstał Miraż. A on się zrodził dzięki sukcesowi musicalu Metro, bo młodzież też chciała tak śpiewać.
Coś w niej kiełkowało
Marzena Korzonek i Ania Wyszkoni nie były w jednej klasie, pierwsza uczyła się na profilu humanistycznym, a druga – biologiczno-chemicznym. Dzielił je rok różnicy. One od razu przejawiały ogromne zainteresowanie muzyką. Stawiały ją ponad wszystko. To je wyróżniało. Ania już zaczynała śpiewać w zespole Łzy. Ona chciała się rozwijać w śpiewaniu, uczyć śpiewu. Tak się to zaczęło. U Marzeny też coś tam siedziało, kiełkowało i była chęć do działań muzycznych.
Ania bardzo mocno funkcjonowała wtedy w tańcu. W Tworkowie tańczyła w zespole pani Ilony Świerczek – Uśmiech. Ona mocno się angażowała w zajęcia i miałyśmy z Anią dylematy – jej brakowało czasu, żeby łączyć te pasje – śpiew, taniec, zespół. Mówiłam jej: musisz zdecydować. Wybrała muzykę.
Wtedy mieszkałam w Raciborzu, ale miałam za sobą długi okres życia poza miastem. W czasie szkoły średniej i studiów wyjechałam do Katowic do liceum artystycznego i do Cieszyna, wspomnianej już filii. Tęskniłam wtedy do swojego towarzystwa ze szkoły podstawowej. Do dziś się przyjaźnię z Basią, poznaną w tamtych dziecięcych latach.
Z tamtych lat, wczesnych 90. pamiętam dyskoteki w Labiryncie. Bywałam tam od czasu do czasu, kiedy przyjeżdżałam do miasta. To była wtedy pierwsza i chyba jedyna w tym czasie raciborska dyskoteka.
W Raciborzu mieszkałam na Płoni, gdzie się urodziłam i później tam wróciłam. 12 lat mieszkaliśmy w centrum, przy ul. Eichendorffa, w takim żółtym domu, 18/5 pamiętam ten adres.
Szkoła muzyczna na Drzymały
Jako ciekawostkę mogę wspomnieć, że chodziłam do szkoły muzycznej mieszczącej się przy ul. Drzymały, obecnie są tam mieszkania, budynek zaraz przy skrzyżowaniu. Do dziś pamiętam skrzypienie schodów po których wchodziło się na zajęcia. Tam uczyłam się gry na akordeonie.
W liceum artystycznym byłam w klasie m.in. z Mateuszem Pospieszalskim z tej słynnej rodziny muzyków. Zawsze był artystą.
W 1992 roku byłam przekonana, że założę chór i będę go prowadzić przez całą karierę zawodową. Byłam przygotowana do prowadzenia zespołu, ale w kierunku klasyki, a nie estrady. Był też moment, że mogłam zostać na uczelni i nawet krótko pracowałam jako asystent. Kiedy „rozłożyłam się” przy ciąży, temat był nieaktualny. Wszystko się pozmieniało i nie żałuję niczego. Myślę, że moje życie artystyczne byłoby uboższe niż to, które przeżywam.
Coś w tym jest, że beze mnie na drodze Ani i Marzeny mogłoby nie być ich takimi jakimi były i są, a bez nich nie byłoby mnie takiej jaką jestem. Widziałam ich postępy na bieżąco. Przyznam, że dzisiejsza młodzież jest inna, bardziej indywidualna, tak jak w programach telewizyjnych typu talent-show. Coraz trudniej stworzyć zespół. A pandemia tylko to utrudnia.
Ludzie
Piosenkarka
Nauczyciel Młodzieżowego Domu Kultury w Raciborzu, Radna Powiatowa
Wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, prezes Sądu Rejonowego w Raciborzu