Lekcje zdalne to przestroga dla tych, którzy jeszcze nie zdecydowali się na dziecko [FELIETON]
Kobiety w Unii Europejskiej coraz później zachodzą w pierwszą ciążę. Średni wiek, w którym kobieta rodzi pierwsze dziecko, wynosi w UE 29,4. Niemal we wszystkich państwach członkowskich z roku na rok przyszli rodzice coraz dłużej zwlekają z tą decyzją. Czyżby mieli ku temu dobre powody?
Według danych Eurostatu dane z 2021 roku przedstawiały się następująco: średni wiek kobiet rodzących pierwsze dziecko w Unii Europejskiej wyniósł 29,1 lat. Najwyższy był we Włoszech, gdzie decydowano się na potomka w wieku 31,1 lat, a najniższy w Bułgarii - 26,1 lat. W Polsce wyniósł on 27,2 lata. Jednak jak wskazują prognozy…z roku na rok coraz później decydujemy się na poczęcie pierwszego potomka.
Wbrew pozorom, pandemia podjęcia decyzji o rodzicielstwie nie ułatwia. Prześmiewcze i stereotypowe żarty wskazują, iż zwłaszcza na początku pandemii, kiedy to nagle zostaliśmy hurtowo wysłani na narodową kwarantannę, okazało się, że „duch w narodzie nie ginie” i po 9 miesiącach przyrost naturalny w naszym starzejącym się społeczeństwie trochę, ale jednak się zwiększył. Pandemia jednak nadal trwa i nic nie wskazuje na to, aby miała się szybko zakończyć.
Wraz z upływem miesięcy nawet my, osoby bezdzietne, zaczynamy odczuwać mało przyjemne konsekwencje zdalnych lekcji. Już Arystoteles w IV wieku przed narodzeniem Chrystusa stwierdził, że człowiek to istota społeczna, która nie może żyć w oderwaniu od innych. Ci z was, którzy w pandemię weszli jako rodzice dzieci pobierających naukę w szkole, już boleśnie na własnej skórze odczuli, jak dotkliwe, trudne i żmudne jest pracowanie w trybie home office, gdy jednocześnie pociecha (lub co jeszcze trudniejsze - pociechy!) w pokoju obok ma lekcje online…
Niekoniecznie jednak trzeba być rodzicem, aby się o tym przekonać. Bycie siostrą, bratową, przyjaciółką i posiadanie wolnego dnia bądź pracy zdalnej predysponuje do bycia poproszonym o to aby „posiedzieć z cudzym dzieckiem w trakcie zdalnych lekcji i pomóc w obsłudze Teamsa”. Podświadomie czując, że jako istoty społeczne musimy się socjalizować i sobie pomagać, zgadzamy się na to. I wtedy zaczynają się problemy, kryzysy i cóż, po prostu nerwy.
Lekcje w formule zdalnej trwają zaledwie 30 minut, co w praktyce oznacza, że co 30 minut należy przestać pracować, ponieważ dziecko ma przerwę i przychodzi opowiedzieć, co się działo na lekcji lub mówi słynne zdanie: „A pomożesz mi z tym zadaniem?” lub „Zjemy coś?” i potrzeba dużej dozy asertywności i samozaparcia, aby odmówić lub powiedzieć inne słynne zdanie, które brzmi: „Idź się pobawić do swojego pokoju”.
W szkole o końcu przerwy informuje dzwonek, w domu - opiekun musi kontrolować czas i włączyć dziecku kolejną lekcję. Brzmi jak coś prostego i faktycznie, po co doszukiwać się problemów. Jednak każdy pracujący rodzic to wie i potwierdzi - tyle przerw w pracy potrafi skutecznie sprawić, że jeszcze trudniej zdążyć wykonać swoje zadania na czas, odebrać telefon od szefa i odpisać na wszystkie maile. Z jednej strony dziecko, z drugiej rozgrzebana praca - pojawia się stres, napięcie, to są ciężkie dni. Źle jest przekonać się o tym, jak to jest, gdy nie ma się własnych dzieci, bo już nawet po jednym takim dniu mimowolnie pojawia się myśl: „A może jeszcze warto poczekać z tym dzieckiem? Przecież jest czas…”.