Gabriela Lenartowicz o kuchni, stereotypach i polityce [DZIEŃ KOBIET]
Co mają Krzanowice, czego nie mają Katowice czy Warszawa? Czy lepiej być posłanką opozycji czy prezesem funduszu ochrony środowiska? I czy śledzie po polsku to wykwintne danie? Odpowiedzi na te oraz wiele innych udziela Gabriela Lenartowicz. Polecamy wywiad z posłanką, która potrafi płynnie przejść z morawskiego na śląski.
- Mówi pani o miejscach, gdzie telefony nie mają zasięgu. A czy lubi pani czasem wyłączyć telefon, zamknąć laptopa i otworzyć książkę kucharską? Pytam o to, bo kojarzę, że w poprzednich latach wystawiła pani na aukcję WOŚP obiad lub kolację, którą pani przyrządzi...
- Raz był obiad, a raz była kolacja. Uwielbiam gotować. Śmieję się, że to dla mnie najlepsza terapia zajęciowa, bo wyjątkowo mnie odstresowuje. Stale improwizuję. Mąż mówi, że jestem mistrzynią debiutu, bo potem nie pamiętam, jak to przygotowałam. Przepisy traktuję raczej jako inspirację. To hobby, które udaje mi się uprawiać wspólnie z synami, bo obaj potrafią gotować. Gdy przyjeżdżają, razem rządzimy w kuchni.
- W kuchni musi być jeden szef. Kto nim jest?
- Dzielimy się.
- Demokracja kuchenna?
- Zadaniowa. Dzielimy się pod kątem potraw. Każdy odpowiada za danie, które przygotowuje i jest szefem w tym zakresie, a ten drugi jest jego kuchcikiem.
- Egzotyczne widoki nie tylko w telewizorze, ale też na talerzu? Czy może jednak tradycja wygrywa?
- Jedno i drugie - od haute cuisine czyli kuchni z najwyżej półki (nie zawsze można sobie na nią pozwolić, śmiałam się kiedyś, że do sklepu trzeba będzie zabierać żyranta) po naszą kuchnię ludową i szlachecką, staropolską. Mamy w historycznym dorobku fantastyczne potrawy. Niektóre weszły do stałego domowego repertuaru, np. pieczone pierożki z kruchego ciasta z grzybami, które robię zamiast uszek do barszczu na Wigilię. Lubimy też egzotyczną kuchnię. Jestem wielką wielbicielką ryb i owoców morza, choć i tak uważam, że najlepsze są śledzie po polsku. To prosta, ale wykwintna potrawa. Tak więc różnie, ale nigdy egzotyka dla samej egzotyki. Dobra kuchnia to smaczna kuchnia. Do jedzenia a nie tylko na pokaz.
- Pozostańmy w tej smacznej tematyce do końca tego wywiadu. Gdzie zamieszkałaby pani, gdyby jedynym kryterium miało być to kulinarne?
- W tej chwili mamy dostęp do wszystkich produktów, ale niewątpliwie moje kubki smakowe mają większą łączność z kuchnią śródziemnomorską. I znowu wybrałabym Toskanię, nie tylko ze względu na potrawy, ale też ze względu na dostępność lokalnych produktów. Tam można kupić wino prosto z winnicy. Można iść do gaju oliwnego po tłoczoną tam oliwę. Można skosztować lokalnych serów. Podoba mi się tam, że sklepy spożywcze prowadzone są przez miejscowe spółdzielnie, oferując głównie lokalne produkty. Gdybyśmy potrafili się tak zaopiekować naszymi producentami żywności, to zrobilibyśmy karierę na świecie. Także lansując nasze potrawy, których nie doceniamy. Mamy na przykład wspaniałe zupy, który nie są spopularyzowane, a nie mają sobie równych. Przede wszystkim jednak mamy wspaniałą żywność, która byłaby jeszcze lepsza gdyby mogła trafiać do kuchni bezpośrednio z pola. Może to też jest rola państwa, żeby tak umiało organizować życie publiczne, by obywatele sami sobie to zorganizowali.
Wywiad przeprowadził Wojciech Żołneczko
Ludzie
Poseł na Sejm RP
Nie lubię takich osób, co niczego sobą nie reprezentują, robią wszystko na złość, na przekór, żeby wyładować swoje frustracje, swoją małość, wszędzie pełno, a takie zero !!!
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Ludzie, Dzień Kobiet jest przecież, wyluzujcie chociaż na chwilę, kurna...
te wszystkie stanowiska piastowała jak krajem rządzili lewaki z PO na czele i komuchami nie ma sie czym chwalić
@Piłsudski może daj propozycję Redaktorowi kogo chcialbys poczytać na łamach portalu...
Panie Redaktorze dobry wywiad! Potrzebujemy wszyscy poznać od kuchni tych, którzy nas reprezentują... Pani Posłanko - super!
@Piłsudski, dziś będziemy mieć jeszcze wywiad z posłanką Teresą Glenc, a jutro z senator Ewą Gawędą. Tak statutowo - z każdej strony. Pozdrawiamy gorąco.
Nowiny mają w statucie włażenie Lenartowicz do czterech liter. Jak Newsweek co chwilę drukuje portrety i wywiady rudnego zdrajcy, tak Nowiny są zobligowane do tego, by bardzo często Lenartowicz pojawiała się z byle okazji.